Wczoraj zobaczyliśmy pierwsze zdjęcia serduszka z naszą planetą widoczną w tle. Po powrocie na Ziemię serduszko trafi do fundacji Roberta Dobrzyckiego, która je wylicytowała.
O tym serduszku WOŚP opowiadała nam mama astronauty w rozmowie z Jerzym Kamińskim:
- Wiemy, że z synem w kosmos leci serduszko WOŚP, flaga od Mirosława Hermaszewskiego, a także słynne pierogi polskie. Syn miał wpływ na to, co z nim poleci?
- Miał wpływ. Nie o wszystkim media mówią, ale Sławosz zabiera też np. nasze zdjęcia, a także mojej mamy, która zmarła. Ma też przy sobie kartkę, którą moja mama mu wysłała, gdy miał 5 miesięcy. Chodziliśmy wtedy sporo po górach, po Tatrach i moja mama Regina napisała do niego. Oni z bratem mówili na nią Papa - to od papierosów, bo mama paliła. Była dla niego wyjątkowa. Gdy zmarła, Sławosz miał 7 lat, ale obaj synowie wspominają ją do tej pory, wspólne wakacje, podczas których lubiła się nimi zajmować. Uczyła ich rozumienia świata. Niedaleko Łodzi jest taki gotycki zameczek Oporów, w którym moja ciocia była dyrektorem, więc czasami do niej jeździliśmy. Moja mama oprowadzała ich wtedy po parku, uczyła nazw drzew i ptaków. Na tej kartce, którą Sławosz otrzymał, gdy skończył 5 miesięcy, są szlaki turystyczne w Tatrach i mniej więcej takie słowa: "Sławoszku, chciałabym ci życzyć wszystkiego najlepszego i zdobywania gór takich jak Tatry".
- Można powiedzieć, że te życzenia się spełniają i to po wielokroć, bo teraz Sławosz zdobywa jeszcze wyższe szczyty.
- Tak, ma pan rację, kosmos to jego kolejny szczyt do zdobycia, ale on po tych Tatrach też bardzo ostro chodził, wspinał się nawet w Himalajach.
- A serduszko Wielkiej Orkiestry?
- Sławosz się zobowiązał, że weźmie je ze sobą. On zawsze z nami od małego uczestniczył w WOŚP-ie i ma do niej bardzo duży sentyment. Gdy był za granicą, też uczestniczył w niej.
TU cała rozmowa ze Sławoszem:







Napisz komentarz
Komentarze