Ratowice Problem
Jan M. (nazwiska nie ujawniamy na prośbę rodziny) chorował na raka. Zmarł w marcu. Jego ostatnią wolą był pochówek wśród najbliższych, na cmentarzu parafialnym w Ratowicach. Pochodził z Ratowic, ale od wielu lat tam nie mieszkał. Przeżył tam 18 lat życia. W Ratowicach był ochrzczony i przystąpił do komunii. Ostatnio jednak należał do innej parafii, w Jelczu-Laskowicach.
Rodzina nie spodziewała się problemów, jakie miały ją spotkać. Wystarczającą tragedią była dla nich strata ukochanego męża, ojca i wujka. To, co się stało potem, kosztowało ich wiele nerwów.
Nie pochowam
Jan zmarł w domu. Rodzina wezwała firmę pogrzebową z Oławy, żeby ciało nie leżało zbyt długo. W mieszkaniu obecne były dzieci, więc narażanie ich na widok zmarłego dziadka nie byłoby dobre.
Firma pogrzebowa zabrała ciało i otrzymała wskazówki dotyczące pogrzebu. Wszystko miało się odbyć tak jak zwykle - msza w kaplicy na cmentarzu parafialnym w Ratowicach i pochówek w tym samym miejscu.
Gdy przedstawiciele zakładu pogrzebowego zadzwonili do proboszcza parafii św. Antoniego Padewskiego, usłyszeli, że żadnego pogrzebu w tym miejscu nie będzie, bo zmarły nie jest ratowickim parafianinem. - To był dla nas szok - mówi syn Jana. - Za każdym razem, gdy chowaliśmy kogoś z rodziny, nie było najmniejszego problemu. Pochodzimy z Ratowic, ale mieszkamy w Jelczu-Laskowicach. Do tej pory nie było przeszkody, by chować bliskich w Ratowicach.
Tym razem proboszcz Janusz Dołhun nie miał zamiaru się zgodzić. Bliscy zmarłego chcieli wszystko zorganizować sami. Ceremonię miał odprawić ksiądz z rodziny. Potrzebowali tylko zgody proboszcza. - On się zaparł! Mówił, że nie i już. Stałem pod jego plebanią dwie godziny. Dzwoniłem, pukałem, a proboszcz zerkał w oknie, ale mnie nie wpuścił. Proponowaliśmy mu niemałe pieniądze, by pozwolił nam zrealizować wolę zmarłego. To nie pomogło. Interweniowaliśmy u księdza dziekana Janusza Nowickiego. Obiecał, że to załatwi. Jemu też się nie udało. To absurd, że nawet jego przełożony nie miał wpływu na sytuację!
Nie ten zakład?
Nie pomagały proponowane pieniądze i długie prośby. Skąd ten upór księdza? Odpowiedź w papierowym wydaniu.
ARTYKUŁ w całości w najnowszym wydaniu "Powiatowej". Już w sprzedaży. Do kupienia również e-wydanie: http://www.egazety.pl/ryza/e-wydanie-gazeta-powiatowa-wiadomosci-olawskie.html
Kamil Tysa [email protected]







Napisz komentarz
Komentarze