W zamyśle komtura wykonanie wyroku powinno mieć działanie profilaktyczne, dlatego też odpowiednim tonem wymienił wszystkie przewinienia obciążające skazańca i nie omieszkał podkreślić, że każdego spotka taki sam los, jeżeli tylko targnie się na dobra klasztoru. Następnie kat kazał Scholzowi zdjąć czapkę, surdut i przyklęknąć. Podszedł kapelan z krucyfiksem. Scholz pomodlił się i pogodzony z losem podszedł do pala. Kat przywiązał go łańcuchem i kazał obkładać go drewnem, aż pod szyję. Gdy stos był gotów, skrzesał ogień, podpalił pochodnię, a nią stos w kilku miejscach. Drewno było suche i płomień bardzo szybko objął cały stos, więc Scholz męczył się krótko. Gapie zaczęli się rozchodzić w milczeniu. Przy stosie został jedynie kat z pomocnikami.
Na drugi dzień, z ciepłego jeszcze popiołu, wybrano niespalone kości, które zakopano obok. Działo się to Anno Domini 1658...
Opr.: Anna Borkowska-Szwarc [email protected]








Napisz komentarz
Komentarze