Jelcz-Laskowice Fałszował zaświadczenia
Na początku tego roku pewien mieszkaniec J-L wyszedł z aresztu. Był bez pieniędzy, bez szans na pracę, załamany. Wtedy pojawił się Łukasz K. z ofertą pożyczki. To znaczy pożyczka miała być z ogólnodostępnych źródeł, natomiast on oferował profesjonalnie zrobione zaświadczenie o zatrudnieniu i o wysokości zarobków. Potem drugie, trzecie, kolejne. W komputerze Łukasza policjanci zaleźli ślady wykonania co najmniej kilkunastu takich lewych zaświadczeń.
Ale podrobione dokumenty to nie wszystko. Nasz Robin Hood kontaktował się także z firmami oferującymi szybkie pożyczki gotówkowe. Zwykle dzwonił po 15.00, zakładając, że pracownicy nie będą już mieli czasu sprawdzić danych. Czasem podawał swój numer telefonu, pod którym osobiście potwierdzał, że kredytobiorca pracuje w danej firmie, najczęściej z Oławy i J-L. Oczywiście wysokość "zarobków" dopasowywał do konkretnych potrzeb. Potem do klienta przyjeżdżał przedstawiciel firmy, oferującej pożyczki. Cieszył się, że znalazł kogoś ze zdolnością kredytową, przynajmniej na papierze, o co dziś wcale nie jest łatwo. Podpisywano umowę, a po godzinie kasa była w kieszeni klienta. Jeszcze tylko opłata dla Łukasza, bo przecież pomoc biednym to jedno, ale żyć z czegoś trzeba. "Usługa" kosztowała od 100 do 500 zł. Wszystko zależało od wyglądu, wieku, a zwłaszcza potrzeb potrzebujących. Od biednej i starszej pani wziął 100 zł, za to młody, który szukał kasy, by się dobrze zabawić, musiał wyłożyć 500 zł. Z dokumentów zebranych do tej pory przez policję wynika, że na lewych papierach od Łukasza K. mieszkańcy J-L brali pożyczki od 800 do ok. 2 tysięcy złotych.
Jelczański Robin Hood otrzymał już od prokuratora kilkanaście zarzutów fałszowania dokumentów, w celu użycia ich do uzyskania pożyczki w banku, za co grozi do 5 lat pozbawienia wolności. Ale to nie koniec. Jego klientom prokurator stawia zarzut posługiwania się sfałszowanymi dokumentami, a jeśli nie spłacali zaciągniętej pożyczki, także wyłudzenia pieniędzy. Ten zarzut usłyszało na razie kilku klientów Łukasza, do których policja już dotarła, ale wiadomo, że było ich znacznie więcej.
- Gdy sami się zgłoszą, mają szansę na dobrowolne poddanie się karze - mówi prokurator Henryk Pieńkowski z Prokuratury Rejonowej w Oławie.
Niewykluczone, że gdy firma oferująca pożyczki dowie się, że dokumenty zostały fałszowane, zażąda natychmiastowego zwrotu pieniędzy, wraz z odsetkami. Łukasz K. przyznał się do winy. - Chciałem im pomóc - tłumaczy.
(ck)
Dwudziestolatek z J-L fałszował zaświadczenia o zatrudnieniu i zarobkach, by biedni i bezrobotni też mogli otrzymać pożyczki. Nie była to jednak działalność czysto "charytatywna"...
Reklama
Reklama
Reklama






Napisz komentarz
Komentarze