Eliminacje o 9.30, finały o 17.00. Magda - na co dzień wuefistka w oławskim Gimnazjum nr 3 - ma wakacje, więc nie przegapiła niczego, co się działo w Budapeszcie. - Podpatruję nowinki, które mogę przekazać moim podopiecznym - mówi. - Poza tym niesamowicie się cieszę, że trenerem kadry pływaczek został Krzysztof Sieroń. To on przez wiele lat prowadził mnie, jako zawodniczkę Stilonu Gorzów. Był dla mnie jak drugi ojciec.
Magdalena Mruk z uwagą śledziła niedawne pływackie mistrzostwa Europy, rozgrywane w stolicy Węgier. Nic dziwnego. Sama trenowała przez 15 lat tę dyscyplinę sportu. Kilkakrotnie stawała na najwyższym podium w mistrzostwach Polski
Dwa razy dookoła świata
Od czwartej klasy podstawówki Magda chodziła do szkoły sportowej. - Trenowaliśmy sześć razy w tygodniu, potem dwa razy dziennie - po półtorej i dwie godziny - opowiada Magda. - Przyszły pierwsze sukcesy, spodobało mi się i tak już się potoczyło - piętnaście lat w wodzie. Kiedyś trener podliczył, że łącznie przepłynęłam dwukrotnie kulę ziemską. Najgorsze było wstawanie na treningi o szóstej rano. Jechałam na basen z robotnikami z porannej zmiany. Znałam już wszystkie twarze w autobusie. Na obozach kondycyjnych przepływaliśmy dziennie 16 kilometrów. Zdarzało się, że płakałam z bezsilności, złości i zmęczenia... Chwile na podium i uśmiech trenera rekompensowały ten wysiłek.
Ośrodek w Gorzowie liczy się w Polsce. Procentuje praca szkoły sportowej. Na mistrzostwach Europy wystąpiły dwie zawodniczki z tego miasta: Alicja Tchórz oraz Mirela Olczak. W rodzinnym mieście Magdy zgrupowania odbywa kadra narodowa. Pamięta, że kiedyś wychodziły z wody a do treningu przygotowywali się Artur Wojdat i Rafał Szukała. Z dumą pokazuje zdjęcia z polskimi olimpijczykami, które wyciąga z teczki z fotografiami i wycinkami gazet, dokumentującymi jej sukcesy.
Otylia - konkurentka z toru
Magda Chorąży - bo takie nosiła nazwisko panieńskie - specjalizowała się na 200 metrów delfinem. Za jej czasów prym wiodły Anna Uryniuk i Alicja Pęczak. Dokładnie pamięta zawody, w których na torze obok płynęła młodsza o pięć lat Otylia Jędrzejczak: - Stanęła obok mnie i od razu budziła respekt warunkami fizycznymi. Ale do zwycięstw jeszcze brakowało jej koordynacji...
Na drugim roku studiów Magda miała już dość wymagającego trybu życia wyczynowego sportowca: - Czułam się psychicznie zmęczona. Inni się bawili, a ja tylko treningi i zawody. Poza tym to był dobry moment, żeby odejść z honorem. Byłam mocna i nie chciałam dopuścić do tego, żeby młodsi zaczęli dawać mi baty.
Po przygodzie z zawodowym pływaniem zostało około dwustu medali. Z mistrzostw Polski przywiozła kilkadziesiąt, kilkakrotnie zdobywała tytuł najlepszej juniorki w stylach motylkowym i klasycznym. Mimo łez wysiłku i młodości oddanej sportowi, Magda jest dumna ze swoich doświadczeń: - Nie zmieniłabym ani jednego dnia. Gdyby nie sport, nie zwiedziłabym tylu krajów i miejsc w Polsce. Poza tym to była szkoła charakteru, dzięki której łatwiej mi teraz radzić sobie w życiu.
Medale wychowanków
Pozytywny bilans to jedno, a doświadczenie wodowstrętu to osobny temat. - Po zakończeniu trenowania przez dwa lata nie wchodziłam do wody - wspomina. - Tak zachowuje się wielu zawodników. Zresztą, gdy wyjeżdżam teraz nad jezioro czy morze, to jestem ostatnia, która ma ochotę na kąpiel.
Za to z jej doświadczeń korzystają młodzi. Magda Mruk jest trenerem „Manty” Jelcz-Laskowice i prowadzi własną szkółkę pływania. Szczególnie chwali sobie pracę z małymi dziećmi: - Lepiej jest kogoś wdrożyć do stylowego pływania od początku, niż pracować nad usunięciem błędów, które ktoś nabył ucząc się samodzielnie. Jest mnóstwo ćwiczeń, przygotowujących ciało do prawidłowej pracy w wodzie. W kraulu najważniejsza jest koordynacja ruchu ramion z oddechem. Niektórym wydaje się, że dobrze pływają tym stylem, a jednak przy nabieraniu powietrza podnoszą głowę do góry.
Najmłodsi zawodnicy prowadzeni przez Magdę odnoszą pierwsze sukcesy. Ostatnio czwórka ośmiolatków uczestniczyła w zawodach w Bielawie. Skromna reprezentacja - inne zespoły przyjechały w składach ponad dwudziestu zawodników. Za to imponujący efekt - młodzi jelczanie wracali do domu z sześcioma medalami.
Tekst i fot.:
Xawery Piśniak
Reklama
Reklama
Reklama







Napisz komentarz
Komentarze