Dialekt polsko-śląski
W roku 1884, według raportu ewangelickiego superintendenta oławskiego Punkego (ewangelicki duchowny, sprawujący nadzór nad duchowieństwem i zborami danej diecezji), nie istniała już potrzeba odprawiania polskich nabożeństw w diecezji oławskiej. Język polski (według niego) rozumiało najwyżej kilku bardzo starych mieszkańców północnych wsi leśnych. W kościele i szkole posługiwano się wyłącznie językiem niemieckim. Ostatnie nabożeństwa polsko-ewangelickie odprawiano w Laskowicach, Minkowicach i właśnie w Bystrzycy.
W tych i innych śląskich miejscowościach mówiony język polski był mocno zniemczony i nieraz określany mianem "Wasserpolnisch - wodnisty polski". Tak powstał specyficzny dialekt śląsko-polski.
A to ciekawe...
30 sierpnia 1610 roku stary leśniczy Schmolke podpił sobie na jarmarku w Oławie. W drodze powrotnej do Bystrzycy zabłądził i wjechał do jednej z licznych odnóg starej Odry, wypadł z siodła i utonął. Tylko koń zdążył się uratować.
*
W roku 1718, w oławskim więzieniu, przy Bramie Brzeskiej osadzono ewangeliczkę Annę Kriispelin z Bystrzycy. Zakuto ją w dyby. Zarzucono jej, że w dniu Bożego Ciała dyskutowała z katolicką krewną na tematy religijne, mówiła o diabelskiej wodzie i szydziła z Dziewicy Marii. Chociaż zarzuty nie zostały potwierdzone, a sąd apelacyjny w Pradze uniewinnił kobietę, spędziła w więzieniu cały rok.
*
7 sierpnia 1803 roku od uderzenia pioruna w Bystrzycy spłonęło wiele domów.
*
Napisz komentarz
Komentarze