Dalszy ciąg listu:
- Moja matka pije co drugi dzień, nie ma siły pójść do marketu odległego 10 minut pieszo, ale minutę blisko jest właśnie taki mały spożywczak (pani Aneta podaje adres, ale to nie ma znaczenia, o takch sklepików jest mnóstwo w każdym mieście i miejscu - red.) i tam ma siłę nawet nietrzeźwa dotrzeć. Do tego wydaje mi się, że w większym markecie może spotkać więcej znajomych i ma trochę wstydu, a w takim małym sklepiku, gdzie i tak jest zbieranina alkoholików, to jej po prostu nie jest wstyd. Ja jestem dorosła, radzę sobie z tym łatwiej i nie boje się nawrzeszczeć na matkę jak po pijanemu robi cyrki lub nie daje mi spokoju. Kto mieszkał z alkoholikiem, wie, co to za rodzaj piekła. Ale co mają zrobić małe dzieci? Rodzic po alkoholu nie ma czucia, jedno dziecko ściśnie za mocno, inne popchnie lub powyzywa od najgorszego itd. Małe dzieci nie mają się jak bronić. Powinno się zakazać sprzedaży alkoholu w tych wszystkich osiedlowych małych sklepikach. Niech alkoholicy mają okazje się wreszcie wstydzić! Skoro nikt ich tak naprawdę nie karze.
Reklama
Małe sklepy wspierają alkoholizm?
- Dziś chyba dopiero pomyślałam o tym, jak małe sklepy z alkoholem przyczyniają się do alkoholizmu w Polsce - napisała do nas pani Aneta z Oławy. - Są one często otwarte nawet w święta i do późna w nocy
- 04.08.2021 14:06 (aktualizacja 28.09.2023 09:03)
Reklama
Reklama
Reklama








Napisz komentarz
Komentarze