Stwierdził, że oprócz DNA mogącego pochodzić od oskarżonych, wyniki badań wskazują jeszcze na obecność śladów co najmniej jednego mężczyzny.
Nie zdecydował się na bardziej szczegółowe stwierdzenie, bo - jak mówił - nie chce ryzykować, by nie popełnić błędów. Nie wykluczył jednak, że może być i czwarty, ale tu prawdopodobieństwo jest zbyt małe, aby o tym mówić.
Biegły przyznał, że generalnie nie ma standardów dotyczących przechowywania wykorzystanych próbek dowodów, ale w praktyce niektóre ślady są tak małe, że wykorzystywane są w całości i nic z nich nie zostaje. W niektórych przypadkach zużywa się jednak tylko część, np. połowę, wtedy ta druga połówka pozostaje w laboratorium. Jak stwierdził biegły, zakłady medycyny sądowej zwykle przechowują wykorzystane próbki, a laboratoria policyjne raczej je utylizują.
Biegły nie wykluczył, że gdyby w tej sprawie były pozostałości próbek, nadawałyby się do zbadania. O to zresztą wnioskowali już obrońcy obu oskarżonych, bo zeznający dziś biegły z Krakowa wydawał swoją opinię na podstawie wyników badań wykonanych wcześniej przez innego biegłego (żadnych badań nie przeprowadzał). Tu już jednak sąd musiałby ocenić, czy takie badanie pozostałych próbek wniosłyby coś nowego do sprawy.
Napisz komentarz
Komentarze