Jelcz-Laskowice To bulwersuje
Wiadomość o "rodzinnym zatrudnieniu" szybko rozniosła się po Jelczu-Laskowicach. Mieszkańcy nie szczędzą krytycznych komentarzy. Uważają, że to nepotyzm i wykorzystywanie wysokiego stanowiska w samorządzie.
29-letni Michał, rozpoczął pracę 1 lipca i będzie kierowcą Urzędu Miasta i Gminy przez dwa miesiące. Zastępuje Radosława Wejmana, który jest na urlopie wypoczynkowym.
Burmistrz Kazimierz Putyra twierdzi, że to on zaproponował pracę synowi swojego zastępcy. Jest bowiem dobrym kierowcą i ma kwalifikacje zawodowego kierowcy - doświadczenie oraz prawo jazdy nie tylko na samochody osobowe, ale też ciężarowe, co zwiększa jego umiejętności. Putyra twierdzi także, że trudno zaufać osobie z przypadku i znaleźć kogoś odpowiedniego do pracy na dwa miesiące, bo to "`niewdzięczne" stanowisko. Dlaczego "niewdzięczne"? Bo trzeba być dostępnym w każdej chwili niezależnie od dnia i godziny. - Nie widzę nic złego w tym, że jest to syn wiceburmistrza - stwierdza Putyra. - O nepotyzmie można mówić, gdy zatrudnia się kogoś z rodziny na stanowisko wiceburmistrza czy kierownika, ale nie przy zatrudnieniu sprzątaczki czy kierowcy. To szukanie sensacji.
Tym autem służbowym UMiG Jelcz-Laskowice będzie jeździł przez dwa wakacyjne miesiące syn wiceburmistrza
Jeszcze nie tak dawno burmistrz był mniej wyrozumiały w sprawach zatrudniania w urzędach członków rodziny. Ostro krytykował Franciszka Października, gdy okazało się, że jego syn został zastępcą dyrektora Zakładu Gospodarowania Odpadami w Gaci, chociaż tam o zatrudnieniu decydowała rada nadzorcza, a w przypadku kierowcy UMiG - Putyra osobiście. Nie szczędził słów krytyki Mariuszowi Ciechanowskiemu, prezesowi Zakładu Gospodarki Komunalnej, gdy ten w roku 2010 roku zatrudnił swoją żonę na stanowisku referenta działu technicznego. Podobnie jak w przypadku kierowcy UMiG, była to praca na zastępstwo ( na 2,5 miesiąca) - Według mnie, to ewidentny nepotyzm. Coś takiego jest źle widziane i niedopuszczalne - stwierdził Putyra w artykule "ZGK - rodzinna spółka",( w nr 13. "GP-WO"/2010).
Poproszony o komentarz Aleksander Mitek mówi, że spodziewał się reakcji społeczeństwa i zainteresowania tą sprawą. Zgodził się na zatrudnienie syna, ponieważ to jedynie praca na zastępstwo i trudno w tej sytuacji zatrudniać kogoś zupełnie nieznajomego. Ponadto jego syn jest dyspozycyjny - przebywał na bezrobociu. Uważa też, że Michał jest godny zaufania, a to nie jest bez znaczenia.
- Zatrudnienie syna w urzędzie na stałe byłoby niemożliwe i nie do pomyślenia - mówi wiceburmistrz. - Na pewno bym się na coś takiego nie zgodził, ale tu chodzi o pracę czasową.
Tekst i fot.: Wioletta Kamińska [email protected]







Napisz komentarz
Komentarze