Jelcz-Laskowice/Wrocław Nasza miss
Jest studentką IV roku prawa na Uniwersytecie Wrocławskim i II roku rolnictwa na Uniwersytecie Przyrodniczym. Studia pochłaniają najwięcej czasu. Stara się jednak znaleźć go na spotkania z przyjaciółki i odpoczynek. Ulubioną formą relaksu dla niej jest fitness. Wkrótce poprowadzi w oławskim klubie zajęcia z zumby. Nie planowało udziału w konkursie "Miss Wrocławia". - Wszystko działo się spontanicznie - opowiada Sylwia. - Idąc rano na uczelnię, zobaczyłam na słupie plakat, informujący o castingu do "Miss Wrocławia", który jednocześnie jest eliminacjami do konkursu "Miss Polski". Pomyślałam, że się zgłoszę, bo przecież wszystko jest dla ludzi. I tak też zrobiłam. Ku mojemu zaskoczeniu dostałam po trzech dniach telefon, że jestem finalistką.
Interesuje się modelingiem, ale nigdy wcześniej nie brała udziału w profesjonalnych sesjach zdjęciowych i pokazach mody. Przeważnie robili jej zdjęcia znajomi. Nie marzyła o tym, żeby być modelką. Jest realistką i wie, że kariera modelki nie trwa wiecznie. Dlatego udział w konkursie traktuje jako nowe doświadczenie, przygodę i dobrą zabawę.
Pokonywanie nieśmiałości i zmęczenia
Podczas castingu Sylwia miała się zaprezentować w sukience koktajlowej i w stroju kąpielowym. Po prezentacji jeszcze krótka rozmowa i minisesja zdjęciowa. Na castingach wybrano 29 pełnoletnich dziewcząt oraz 14 nastolatek. Potem wszystkie finalistki przechodziły próby choreograficzne, pod okiem Michała Skawińskiego, tancerza znanego z programu "Taniec z gwiazdami", oraz sesje zdjęciowe. Zorganizowano także trzydniowe zgrupowanie w Karpaczu, gdzie po próbach uczestniczki korzystały z zabiegów kosmetycznych i relaksujących.
- Najtrudniejsze dla mnie na początku było przełamanie nieśmiałości - mówi Sylwia. - Każda dziewczyna miała zaprezentować się z jak najlepszej strony, pokazać to, co najlepsze. Trzeba było więc, chcąc nie chcąc, nabrać pewności siebie. Konkurs na pewno pomógł mi w tym pomógł.
Najgorsze były ostatnie dni przygotowań przed finałem. Próby trwały od rana do wieczora. Mimo zmęczenia musiały ładnie wyglądać.
Sylwia Filińska mówi także, że konkurs miss to konkurs piękności, dlatego o braku konkurencji między dziewczynami nie może być mowy: - Każda, chociaż się do tego otwarcie nie przyznawała, w środku marzyła o tytule. Poza tym w tak dużym gronie dziewczyn niemożliwe jest utrzymanie dobrych relacji ze wszystkimi. Jednakże udało mi się nawiązać kilka nowych przyjaźni, z których bardzo się cieszę.
Niezapomniane przeżycie
Dolnośląska gala finałowa odbyła się 20 maja i była najbardziej wyczekiwanym przez wszystkie dziewczyny momentem. Czesanie i malowanie trwało kilka godzin. Następnie próby generalne i mierzenie sukienek.
- Na samą myśl o występie na scenie, autoprezentacji licznej publiczności, która miała nas oglądać, w tym przede wszystkim o mojej rodzinie, przyjaciołach i chłopaku - przechodziły mnie dreszcze. Najbardziej stresujące było pierwsze wejście na scenę. Przy każdym kolejnym było już tylko lepiej.
Uczestniczki musiały zamienić trampki na kilkunastocentymetrowe obcasy i jak najlepiej się prezentować. Na początku wyszły w sukienkach butikowych, czyli własnych. Potem w strojach kąpielowych, sukniach ślubnych, sukienkach wieczorowych i koktajlowych. Sylwii najbardziej do gustu przypadła suknia wieczorowa, z kolekcji Agnieszki Światły. Urzekła ją zwiewnością, lekkością, a przede wszystkim różowobrzoskwiniowym kolorem.
Sylwia Filińska przyznaje, że na nic nie liczyła. Wolała się nie nastawiać. Kiedy prowadzący wyczytali jej imię i nazwisko z tytułem "Miss Foto" bardzo się ucieszyła, że ją doceniono. Przy wyczytywaniu pierwszej wicemiss znów padło jej imię i nazwisko: - Nie dowierzałam. Przez myśl mi nawet nie przeszło, że zdobywając tytuł "Miss Foto", mogę być ukoronowana po raz drugi. Byłam przeszczęśliwa, ale żadnymi słowami nie da się opisać uczucia, które mi wtedy towarzyszyło. Kiedy oglądałam takie wybory, jak byłam mała, nie przypuszczałam, że kiedyś stanę po drugiej stronie.
Dzięki temu Sylwia weźmie udział w dalszym etapie konkursu "Miss Polski". 9 czerwca pojedzie do Warszawy na ćwierćfinał.
Malwina Gadawa mgadawa@gazeta.olawa.pl
Sylwia Filińska z Jelcza-Laskowic, kiedy była mała, oglądała wybory miss w telewizji, podziwiając uczestniczki. Nie przypuszczała, że w wieku 23 lat będzie po drugie stronie. - Kiedy usłyszałam swoje nazwisko podczas finałowej gali, nie wierzyłam. To było niesamowite uczucie!
Reklama
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze