Oławianie stracili gola, który pozbawił ich zwycięstwa, w 7 minucie doliczonego czasu. Arbiter przedłużył spotkanie o 10 minut, bo uznał, że w tym meczu było sporo „martwych chwil”
Piłkarzom żarskiego Promienia nie grozi spadek do IV ligi, a szansę na awans do drugiej stracili definitywnie przed tygodniem, przegrywając u siebie z Ilanką Rzepin 0:2 (mecz ten zweryfikowano jako walkower 3:0 dla Ilanki, za brak odpowiedniej liczby młodzieżowców w zespole Promienia). Teraz więc grają już tylko o honor i... premie meczowe. Ta ostatnia motywacja okazała się wystarczająca, by w pojedynku z MKS walczyć niemal do ostatniej chwili, choćby o jeden punkt.
W zupełnie innej sytuacji jest oławska drużyna, która wciąż nie jest pewna trzecioligowego bytu, a zdarzenia w innych ligach, niezależne od naszych piłkarzy, jeszcze bardziej to komplikują. Z rozgrywek pierwszoligowych ma być wycofany GKP Gorzów i gdyby od nowego sezonu zagrał w dolnośląsko-lubuskiej III lidze, przy jednoczesnej degradacji z II ligi Lechii Zielona Góra, co jest bardzo realne, zajmując 12. miejsce w trzecioligowej tabeli (takie jakie ma aktualnie), MKS Oława spadłby do IV ligi.
Oławscy piłkarze, świadomi tego, co im grozi, bardzo chcieli wygrać z Promieniem, więc od pierwszych minut zdecydowanie zaatakowali. Pomogło w tym bardziej ofensywne ustawienie zespołu, zaordynowane przez trenera Sobczaka, który w kilku ostatnich pojedynkach preferował grę z jednym napastnikiem i dwoma defensywnymi pomocnikami. Nie przynosiło to jednak efektów bramkowych i punktowych. Tym razem od początku meczu zobaczyliśmy na szpicy dwóch graczy - Łukasza Staronia i Arkadiusza Synówkę, co okazało się dobrym rozwiązaniem.
Pierwszą groźną akcję przeprowadził jednak pomocnik Damian Kozioł. Po przechwycie na środku boiska, popędził z piłką na bramkę Promienia. Będąc na polu karnym, mógł podać do lepiej ustawionego Staronia, ale postanowił sam strzelić. To była zła decyzja, bo nie pokonał Tomasza Kowalczyka, który wybił piłkę na rzut rożny.
Po źle wyegzekwowanym rogu goście skontrowali i na czystej pozycji znalazł się Daniel Gałach, ale zamiast strzelać, podał do Łukasza Czyżyka, którego zablokowali oławscy defensorzy. Czyżyk po chwili odzyskał piłkę i uderzył zza pola karnego, ale po rykoszecie futbolówka przeleciała obok słupka i wyszła na rzut rożny. Emocje się nie kończyły, bo po dośrodkowaniu Jarosława Gada efektownym szczupakiem popisał się Mariusz Hanclich, ale zabrakło mu kilku centymetrów, by pokonać Sebastiana Mordala. Młody oławski golkiper zastąpił w bramce MKS Radosława Florczyka, który w piątek normalnie trenował, ale w dniu meczu z Promieniem miał problemy z kręgami szyjnymi.
W 20 minucie Krzysztof Gancarczyk, podobnie jak kwadrans wcześniej Kozioł, odebrał piłkę rywalom na środku boiska i popędził na bramkę. W szesnastce był mniej samolubny i podał do Łukasza Staronia, który strzelił z 12 metrów, ale zamiast do siatki, trafił w Hanclicha, stojącego na linii bramkowej. Chwilę później stoper Promienia przewędrował na pole karne MKS i mógł zdobyć gola dla swojej drużyny, ale po ładnie rozegranym rzucie wolnym i wrzutce Gada, nie opanował piłki, będąc sam przed Mordalem.
W 24 minucie zza pola karnego kąśliwie strzelił Krzysztof Gancarczyk, ale Kowalczyk obronił. Po chwili lewym skrzydłem zaatakował Mateusz Prusak i podał w uliczkę do Arkadiusza Synówki, który z ostrego kąta uderzył po długim rogu, ale golkiper Promienia wyciągnął się jak struna i końcami palców wybił piłkę za linię końcową.
Oławianie nie ustawali w atakach. W 26 minucie z prawego skrzydła mocno dośrodkował Mateusz Poważny wprost na głowę swojego imiennika Prusaka, który uderzył z siedmiu metrów, ale nad poprzeczkę. Po faulu na Staroniu w 30 minucie z rzutu wolnego strzelił ponad murem Krzysztof Gancarczyk, ale i tym razem Kowalczyk udowodnił, że słusznie jest uważany za jednego z najlepszych bramkarzy w dolnośląsko-lubuskiej III lidze.
Pięć minut później, po dalekim wybiciu Mordala i prostopadłym zagraniu Poważnego, na czystej pozycji był Staroń, ale strzelając z ostrego kąta po długim rogu, nie trafił w bramkę. Tuż przed końcem pierwszej połowy Synówka podał w uliczkę do Poważnego, który wyszedł na czystą pozycję, ale zbyt długo składał się do strzału i został zablokowany przez obrońcę i bramkarza Promienia.
Drugą część meczu oławianie rozpoczęli od mocnego uderzenia. Sygnał do ataku dał Dawid Lipiński, który w przerwie zastąpił Synówkę. Napastnik MKS trafił z szesnastu metrów w słupek, a po jego dobitce obrońcy Promienia wyekspediowali piłkę na rzut rożny. Po dośrodkowaniu Krzysztofa Gancarczyka z bliska pod poprzeczkę główkował Łukasz Staroń. Po tym golu oławianie zaczęli bronić wyniku, co spowodowało, że częściej przy piłce byli goście. Ich ofensywne akcje długo jednak nie przynosiły rezultatu i w pewnym momencie wydawało się, iż pogodzili się z porażką. Ducha walki pchnął w nich jednak arbiter, który w 90 minucie ogłosił, że przedłuża mecz aż o 10 minut. To był efekt kilku przerw, powodowanych urazami piłkarzy. Najdłużej trwało cucenie i opatrywanie uderzonego w głowę Andrzeja Gancarczyka, ale "martwy czas" potrzebny był także zawodnikom Promienia, co sędzia powinien uwzględnić i odpowiednio redukować. Być może chciał się czymś wyróżnić, bo jako kandydat do sędziowania w II lidze, był w tym meczu oceniany przez obserwatora z PZPN.
Korzystając z „uprzejmości” lubińskiego arbitra, goście z Żar dopięli swego w 7 minucie doliczonego czasu gry. Z prawej strony dośrodkował Daniel Gałach, a w polu karnym najwyżej wyskoczył Mariusz Hanclich i wpakował piłkę głową w okienko bramki MKS.
Pomeczowe komentarze
Mariusz Hanclich, obrońca Promienia:
- W Oławie zawsze nam się grało ciężko i nie inaczej było dzisiaj. Możemy być jednak zadowoleni, bo jeśli dobrze pamiętam, to ta nasza dzisiejsza skromna zdobycz punktowa jest jedyną na oławskim stadionie, jaką osiągnęliśmy w najnowszych występach Promienia w III lidze. W pierwszej połowie przeważali gospodarze i stworzyli dość sporo sytuacji podbramkowych. Dobrze jednak bronił nasz golkiper i kapitan Tomek Kowalczyk. Po przerwie my dominowaliśmy na boisku, więc podział punktów uważam za zasłużony, chociaż wyrównującego gola zdobyliśmy w szczęśliwych dla nas okolicznościach, bo w mocno przedłużonym czasie gry. Tej ostatniej kwestii nie komentuję - przypominam jednak, że to arbiter decyduje, w którym momencie mecz ma się zakończyć.
Łukasz Staroń - napastnik MKS SCA Oława
- Bardzo chcieliśmy dziś wygrać, by trochę poprawić i uspokoić naszą sytuację w tabeli i zebrać siły na następne trudne pojedynki. Byliśmy bardzo bliscy osiągnięcia celu, ale wszystko, albo prawie wszystko, zniweczył sędzia, nie wiadomo dlaczego przedłużając mecz aż o tyle minut. Jesteśmy też trochę sami temu winni, bo powinniśmy wykorzystać co najmniej dwie lub trzy stuprocentowe sytuacje strzeleckie, jakie mieliśmy do przerwy i wtedy gra by się zupełnie inaczej ułożyła. Przy stanie 1:0 też mieliśmy okazje do zmiany wyniku, ale zabrakło zdecydowania pod bramką rywala i odrobiny szczęścia. Ten remis jest więc dla nas porażką, która powoduje, że każdy nasz następny mecz będzie walką o być albo nie być w III lidze...
MKS SCA Oława - Promień Żary 1:1
1:0 - Łukasz Staroń (w 47 min.)
1:1 - Mariusz Hanclich (+90)
7 maja 2011. Stadion OCKF w Oławie. Widzów ok. 300. W tym dwudziestoosobowa zorganizowana grupa kibiców z Żar.
Sędziowali: Dominik Pasek jako główny oraz Marcin Nawracaj i Adrian Skorupa - asystenci liniowi (Lubin).
Żółte kartki: Jakub Kalinowski (w 30 min.), Krzysztof Gancarczyk (36), Bartosz Kosman (+45), Mariusz Hanclich (62) - wszyscy za faule; Andrzej Gancarczyk (38) - za krytykę orzeczeń sędziego.
MKS SCA Oława: Mordal - A.Gancarczyk (61 Pawlak), Sikorski, Kalinowski, Zapał - Poważny (70 Skorupa), Kozioł, K.Gancarczyk (80 Bella), Prusak - Staroń, Synówka (46 Lipiński).
Promień: Kowalczyk - Siciński (+45 Pańko), Hanclich, Kwiatkowski, Błoński - Arkuszewski (80 Jelski), Kosman (46 Grochalski), Gad, Bryjak (71 Piskuła) - Gałach, Czyżyk.
Tekst i fot.:
Krzysztof A. Trybulski
Napisz komentarz
Komentarze