Przy pięknej słonecznej pogodzie i po dobrej, a momentami bardzo dobrej grze, oławianie wysoko pokonali nowosolską Arkę, z nawiązką rewanżując się za jesienną porażkę. Przy lepszej skuteczności zwycięstwo MKS mogło być znacznie wyższe
Początek nie zapowiadał wysokiej wygranej gospodarzy. Najpierw przez kilka minut nic ciekawego się nie działo, bo trwało tzw. badanie siły rywala. Potem oławianie egzekwowali rzut rożny, ale defensywa Arki była czujna.
Po kontrataku lewym skrzydłem goście także wywalczyli rzut rożny, ale rozegrali go dużo lepiej, niż chwilę wcześniej piłkarze MKS. Podawał Radosław Druciak, z bliska główkował Łukasz Chmielewski, a zasłonięty i sprytnie blokowany przez rosłego Tomasza Rozynka młody oławski golkiper Sebastian Mordal przepuścił piłkę do siatki. Niespełna osiem minut później Łukasz Staroń i Krzysztof Gancarczyk przeprowadzili szybką i składną akcję, którą miał zakończyć Paweł Błaszczak, jednak nie opanował piłki, będąc na czystej pozycji.
Napastnik MKS, rodem z Nowej Soli, w stu procentach zrehabilitował się przy następnej akcji oławskiej drużyny. Zainicjował ją Krzysztof Gancarczyk, podając do Mateusza Poważnego, a ten zagrał w uliczkę do Błaszczaka, który uderzył tak kąśliwie z 20 metrów, że kozłująca piłka tuż przy słupku wpadła do siatki.
W 20 minucie przed polem karnym Arki faulowany był Staroń, a z rzutu wolnego pod poprzeczkę strzelił Krzysztof Gancarczyk. Nowosolski golkiper popisał się efektowną paradą i wybił piłkę na rzut rożny. Egzekwował go Damian Kozioł, podając sprytnie za szesnastkę do nadbiegającego Krzysztofa Gancarczyka, który uderzył z woleja po ziemi i drugi raz w krótkim odstępie czasu sprawdził umiejętności Adriana Sali. Bramkarz gości obronił ten mocny strzał, ale nie złapał piłki, która trafiła pod nogi Michała Sikorskiego, który jednak nie opanował futbolówki, tracąc świetną okazję na objęcie prowadzenia.
W 30 minucie mogli to osiągnąć goście, za sprawą Pawła Żmudzińskiego i Radosława Druciaka. Ten pierwszy po indywidualnej akcji tuż przed pole karnym „złamał” oławską defensywę i z linii szesnastki zagrał w uliczkę do partnera, który strzelił, ale z pewnym opóźnieniem i z ostrego kąta, czym ułatwił Mordalowi zadanie. Po dobrej interwencji oławskiego bramkarza, Arka wywalczyła tylko rzut rożny.
Osiem minut później groźnie było pod bramką gości. Po wymianie podań między Krzysztofem Gancarczykiem, Mateuszem Poważnym i Łukaszem Staroniem, piłka trafiła do Pawła Błaszczaka, który strzelił sprzed pola karnego w górny róg bramki, ale do zdjęcia pajęczyny zabrakło mu kilku centymetrów. W rewanżu, w 41 minucie, po zagraniu Żmudzińskiego na lewe skrzydło z ostrego kąta atomowo uderzył Krzysztof Wierzbicki, ale też niecelnie.
Tuż przed gwizdkiem arbitra na przerwę oławianie przeprowadzili drugą skuteczną akcję. Zaczął ją świetnie grający w tym spotkaniu Krzysztof Gancarczyk, podając prostopadle do Pawła Błaszczaka, który najpierw minął zwodem defensora Arki, a następnie idealnie zagrał do nieobstawionego na polu karnym Łukasza Staronia, który płaskim strzałem po ziemi z 10 metrów pokonał Salę. W przedłużonym czasie z rzutu wolnego na bramkę MKS uderzał z 20 metrów Radosław Druciak, ale Sebastian Mordal, interweniując na raty, zneutralizował mocny strzał napastnika Arki.
Oławianie jeszcze lepiej rozpoczęli drugą połowę, a bohaterami efektownej akcji byli Krzysztof Gancarczyk i Łukasz Staroń. Pierwszy podawał w uliczkę, a drugi strzałem w dolny róg i przy „asyście” słupka nie zmarnował sytuacji sam na sam z bramkarzem.
W 52 minucie bliski podwyższenia prowadzenia był Mateusz Poważny, dobrze obsłużony przez Staronia, ale strzelając z 10 metrów, posłał piłkę obok słupka na aut bramkowy. Goście odgryźli się długim rajdem Kamila Lewandowskiego, zakończonym podaniem na prawe skrzydło do Pawła Żmudzińskiego, po którego ni to strzale, ni dośrodkowaniu, Mordal z dużym trudem wybił piłkę spod poprzeczki na rzut rożny.
W 59 minucie, w dużym stopniu za sprawą braci Gancarczyków, oławianie postawili kropkę nad „i”, strzelając czwartego gola i - jak się wkrótce okazało - ustalając tym wynik meczu. Krzysztof rozprowadzając akcję na środku boiska, zagrał długą piłkę do Andrzeja, grającego w tym meczu na nietypowej dla siebie pozycji prawego pomocnika. Starszy Gancarczyk wpadł na pole karne, wyciągnął z bramki Salę i chociaż mógł sam strzelać, podał do lepiej ustawionego Poważnego, a te przy pomocy niezbyt szczęśliwie interweniującego Tomasza Rozynka wpakował piłkę do bramki.
W końcowych minutach oławianie mogli jeszcze zdobyć co najmniej trzy bramki. Najpierw w 77 minucie Sala nie dał się zaskoczyć Staroniowi, który chciał zdobyć gola w brazylijskim stylu, strzelając piętą z siedmiu metrów. Potem w 81 minucie Paweł Skorupa po serii zwodów nie trafił z 15 metrów, a w doliczonym czasie z wolnego mocno strzelił Krzysztof Gancarczyk, lecz piłka minęła słupek. Goście mogli zmniejszyć rozmiary porażki w 84 minucie, kiedy po dośrodkowaniu Piotra Dykty z woleja atomowo uderzył Rozynek, lecz mimo bliskiej odległości, nie trafił w oławską bramkę.
Na koniec warto podkreślić bardzo dobre sędziowanie Piotra Palucha. Wrocławski arbiter słynie z kontrowersyjnych decyzji i hojnego rozdzielania kartek w różnych kolorach, o czym kiedyś w Trzebnicy przekonali się także oławscy piłkarze. W sobotnim meczu MKS - Arka Paluch pokazał tylko jedną żółtą kartkę i gwizdał bez zarzutu.
Pomeczowe komentarze
Romuald Kujawa - trener Arki Nowa Sól
- Jestem bardzo rozczarowany postawą swoich zawodników w dzisiejszym meczu. Nie walczymy już co prawda ani o awans, ani nie martwimy o utrzymanie się w gronie trzecioligowców, ale profesjonalizm przecież do czegoś zobowiązuje. W środę graliśmy z Promieniem Żary w lubuskim półfinale Pucharu Polski i dziś było widać u moich chłopaków zmęczenie tamtym pojedynkiem. To ich jednak całkiem nie usprawiedliwia, bo po dość szybkim objęciu prowadzenia, taka drużyna jak Arka, w której występuje przecież sporo doświadczonych zawodników, nie powinna sobie tak łatwo wydrzeć zwycięstwa. Dawno już nie straciliśmy aż czterech bramek w jednym meczu. Wszystkie zresztą padły po ewidentnych błędach naszych defensorów, którzy albo próbowali nieumiejętnie łapać rywali na spalonym, albo niepotrzebnie dryblowali pod własną bramką…
Sebastian Sobczak - trener MKS SCA Oława
- Po bardzo ważnym ubiegłotygodniowym zwycięstwie nad Celulozą zeszło z nas to negatywne ciśnienie, spowodowane wiszącą nad nami groźbą degradacji do IV ligi. Zagraliśmy więc dziś już znacznie spokojniej, bez tej presji spadkowej. Bardzo się cieszę ze zwycięstwa nad Arką, nie tylko dlatego, że zdobyliśmy kolejne 3 punkty, które już raczej definitywnie zapewniają nam utrzymanie się w III lidze, ale głównie dlatego, że zagraliśmy naprawdę dobry mecz, niemal od początku do końca i to zarówno w defensywie, jak i w ofensywie. Zdarzył się, owszem, ten błąd przy stracie bramki, ale jeszcze przed przerwą został z nawiązką odrobiony. W drugiej połowie już wyraźnie dominowaliśmy na boisku, a przy lepszej skuteczności, której nam brakowało także w wielu poprzednich meczach, mogliśmy dziś wygrać znacznie wyżej.
MKS SCA Oława - Arka Nowa Sól 4:1
0:1 - Łukasz Chmielewski (w 10 min.)
1:1 - Paweł Błaszczak (18)
2:1, 3:1 - Łukasz Staroń (45 i 49)
4:1 - Mateusz Poważny (59)
21 maja 2011. Stadion OCKF w Oławie. Widzów ok. 400. Sędziowali: Piotr Paluch jako główny oraz Mirosław Mazgaj i Andrzej Pawlak - asystenci liniowi (Wrocław).
Żółta kartka: Łukasz Staroń (w 63 min.) - za faul.
MKS SCA Oława: Mordal - Zapał, Sikorski, Kalinowski, Pożarycki - A.Gancarczyk (75 Skorupa), Kozioł (80 Ciołek), K.Gancarczyk, Poważny (87 Bella) - Błaszczak (68 Prusak), Staroń.
Arka: Sala - Ilnicki (46 Szuszkiewicz), Chmielewski, Smolin, Wojeński - Lewandowski (70 Domański), Rozynek, Szulik, Żmudziński - Druciak (70 Dykta), Wierzbicki.
Tekst i fot.:
Krzysztof A. Trybulski
Napisz komentarz
Komentarze