Świdniczanie zawsze byli dla oławian niewygodnym przeciwnikiem, o czym najlepiej świadczy to, że ostatni raz MKS wygrał z nimi na swoim stadionie prawie sześć lat temu, we wrześniu 2005 roku. Potem oławianie grali z Polonią na stadionie OCKF czterokrotnie i za każdym razem przegrywali. Tym razem stworzyła się szansa na przełamanie tej złej passy, bo od kilku tygodni podopieczni Sebastiana Sobczaka „są w gazie”, a drużyna prowadzona przez Przemysława Malczyka gra w kratkę - tydzień wcześniej przegrała u siebie z Ilanką 0:3. Pierwsze minuty sobotniego meczu, toczonego w potwornym upale, potwierdziły dyspozycję obu zespołów. Gospodarze grali szybko i efektownie, a goście ospale i „bez pomyślunku”. Po pierwszym gwizdku lubińskiego arbitra dwa razy szarpnął z przodu Arkadiusz Synówka i w rejonie pola karnego świdniczan zrobiło się gorąco. Młodemu piłkarzowi MKS zabrakło jednak zdecydowania przy finalizowaniu akcji, więc skończyło się na strachu. Podobnie było w 8 minucie, kiedy to sędzia zastosował przywilej korzyści, po tym jak na środku boiska sfaulowano Damiana Kozioła. Piłkę przejął Krzysztof Gancarczyk i wypuścił w uliczkę Mateusza Poważnego. Ten po drodze przedrylował defensora Polonii i wyszedł na czystą pozycję, ale strzelając z bliskiej odległości, trafił w boczną siatkę.
Reklama
Piłkarze MKS najwyraźniej chcą się dobrze wkomponować w zapowiadane na lipiec obchody 777-lecia Oławy. Po zwycięstwach nad Celulozą Kostrzyn, Arką Nowa Sól i Czarnymi Witnica, w minioną sobotę odprawili do domu bez punktów świdnicką Polonię. Dzięki temu przed ostatnią w tym sezonie kolejką zachowali szansę na zajęcie siódmego miejsca w końcowej klasyfikacji
Pięć minut później oławianie objęli prowadzenie. Akcję zainicjował Maciej Zapał, podając do Krzysztofa Gancarczyka, a ten zagrał prostopadle do Łukasza Staronia, który wyprzedził obrońców i w sytuacji sam na sam, strzałem w krótki róg, pokonał mającego marokańskie korzenie młodego golkipera Polonii Amina Stitou.
Minutę później Staroń wyłożył piłkę Synówce, ale ten nie skopiował wyczynu kolegi, bo w pojedynku jeden na jeden z bramkarzem gości posłał piłkę wysoko nad poprzeczkę. Podobnie było w 20 minucie, ale tym razem po szybkiej kontrze MKS nad poprzeczkę z dogodnej pozycji strzelił Staroń. W 35 minucie z wolnego uderzał Krzysztof Gancarczyk, ale piłka poszybowała na aut, obok spojenia słupka i poprzeczki.
W końcówce pierwszej połowy oławianie zmarnowali dwie świetne okazje na podwyższenie wyniku. Najpierw niecelnie z bliska główkował Staroń, a potem po „barcelońskiej” wymianie piłki między Koziołem, Staroniem i młodszym z braci Gancarczyków, ten ostatni „przedobrzył” w sytuacji sam na sam, strzelając z ośmiu metrów w boczną siatkę.
Na początku drugiej połowy Synówka podawał z prawej strony do Mateusza Poważnego, ale ten zwlekał z oddaniem strzału i stracił piłkę. Goście skontrowali i Kamil Śmiałowski, wykorzystując złe ustawienie Zapała, znalazł się sam przed Sebastianem Mordalem, ale nasz młody golkiper nie dał się pokonać, wybijając mocno uderzoną piłkę na rzut rożny.
W 52 minucie Synówka wypuścił w uliczkę Staronia, który wyszedł na czystą pozycję, ale i w tym pojedynku napastnika z bramkarzem górą był ten drugi. Chwilę później Jakub Kalinowski na połowie gości niezbyt dokładnie uderzył piłkę, która „zakorkowała” w powietrzu i spadła na pole karne przyjezdnych. Chciał ją tam przejąć Łukasz Staroń, ale powalił go na ziemię trochę zdezorientowany pikującą piłką Grzegorz Borowy. Arbiter bez wahania odgwizdał rzut karny, którego Krzysztof Gancarczyk zamienił na gola, pewnym uderzeniem z jedenastu metrów.
Gospodarze, zadowoleni z dwubramkowego prowadzenia, trochę spuścili z tonu, co wykorzystali świdniczanie i mocniej zaatakowali. Po jednej z akcji zakotłowało się na oławskim polu karnym. Trzech naszych defensorów próbowało tam powstrzymać szarżującego Dariusza Filipczaka, co skończyło się naruszeniem przepisów i rzutem karnym. Skutecznie wyegzekwował go sam poszkodowany.
Świdniczanie zwietrzyli szansę na wywalczenie przynajmniej remisu i teraz jeszcze śmielej zaatakowali. To z kolei umożliwiło gospodarzom przeprowadzanie szybkich kontrataków, które najczęściej inicjował świetnie dysponowany w tym dniu Damian Kozioł. W 83 minucie filigranowy pomocnik MKS sprytnie przerzucił piłkę ponad obrońcami Polonii do Staronia, który jednak nie trafił w bramkę. Potem Staroniowi dokładnie podał Wojciech Ciołek, ale tym razem po przelobowaniu bramkarza w sukurs gościom przyszła poprzeczka.
Serię niewykorzystanych okazji zakończył w doliczonym czasie Paweł Błaszczak. Piłkę wyłożył mu Damian Kozioł, a popularny „Błachu” huknął z narożnika pola karnego jak z armaty i piłka wylądowała w samym okienku świdnickiej bramki. Szkoda, że gola z cyklu „palce lizać” lub „stadiony świata”, nie widziało już sporo widzów, którzy nieco zdegustowani grą oławian w końcówce meczu, przed czasem zaczęli opuszczać stadion. Mają więc czego żałować…
Pomeczowe komentarze
Krzysztof Goździejewski, pomocnik i kapitan Polonii/Sparty Świdnica
- Trudno się dziś grało przy tak potwornym upale. Lepiej poradzili sobie z tym gospodarze i zwyciężyli zasłużenie. Mieliśmy tylko krótki okres dobrej gry, w którym zdobyliśmy kontaktowego gola. To okazało się jednak za mało, by uzyskać dziś w Oławie choćby jeden punkt. Chcieliśmy go wywalczyć m.in. po to, by na kolejkę przed końcem umocnić się na siódmej pozycji w tabeli. Niestety, nie udało się, a co więcej, po stracie trzeciego gola w doliczonym czasie i porażce 1:3, mamy teraz gorszy bilans bezpośrednich spotkań z oławską drużyną. Ostatni mecz gramy jednak u siebie, z trzebnicką Polonią, awansem już 8 czerwca. Będziemy chcieli wygrać ten pojedynek, bo to zagwarantuje nam siódme miejsce niezależnie od wyników innych spotkań.
Damian Kozioł - pomocnik MKS SCA Oława
- Po meczu w Kostrzyniu postanowiliśmy grać o zwycięstwo we wszystkich spotkaniach, jakie nam pozostały do końca sezonu. Po pojedynku ze Świdnicą już tylko jeden krok przed nami, by ten założony cel w stu procentach zrealizować. Dziś od początku mieliśmy mecz pod kontrolą i już do przerwy powinniśmy prowadzić różnicą dwóch, a nawet trzech bramek. Gdy po zmianie stron zdobyliśmy drugiego gola, nastąpiło lekkie rozluźnienie w defensywie i w rezultacie straciliśmy bramkę, która zmobilizowała rywali do ostrzejszej walki. Na szczęście udało się to przetrzymać, a gdyby koledzy z przedniej formacji mieli lepiej ustawione celowniki, to nasza dzisiejsza wygrana byłaby jeszcze bardziej okazała. Ważne jest też to, że wygrywając 3:1 mamy lepszy bilans w dwumeczu ze świdniczanami, co może się okazać istotne dla końcowego układu tabeli.
MKS SCA Oława - Polonia/Sparta Świdnica 3:1
1:0 - Łukasz Staroń (w 13 min.)
2:0 - Krzysztof Gancarczyk (55, z karnego)
2:1 - Dariusz Filipczak (62, z karnego)
3:1 - Paweł Błaszczak (+90)
Stadion OCKF w Oławie. 4 czerwca 2011. Widzów ok. 350.
Sędziowali: Marek Dłubała jako główny oraz Artur Załęczny i Adrian Kotlarz - asystenci liniowi (Lubin).
Żółte kartki: Michał Morawski (w 8 min.), Dawid Pożarycki (24) i Paweł Maziarz (87) - wszyscy za faule.
MKS SCA Oława: Mordal - Zapał, Sikorski, Kalinowski, Pożarycki (65 Pawlak) - A.Gancarczyk, Kozioł, K.Gancarczyk (80 Ciołek), Poważny (88 Skorupa) - Staroń, Synówka (70 Błaszczak).
Polonia/Sparta: Stitou - Balicki, Bielski, P.Salamon (58 Maziarz), Bodnar (70 Miętkiewicz) - Goździejewski, Borowy, Filipczak, Marszałek (46 M.Salamon) - Śmiałowski, Morawski.
Tekst i fot.:
Krzysztof A. Trybulski
Reklama
Reklama
Reklama







Napisz komentarz
Komentarze