Gdy byli kolarze Moto-Jelcza Oława zakładali cztery lata temu UKS Moto Jelcz-Laskowice postawili sobie za cel przyciągnięcie młodzieży do sportu i jej szkolenie. Udało się, a przy okazji klub wychował mistrzów Polski w dwóch kategoriach wiekowych
Z prezesem UKS Moto Jelcz-Laskowice Bogumiłem Woszem, rozmawia Piotr Zalewski
- Gratuluję ponownego wyboru na kolejną kadencję!
- Dziękuję bardzo. Wybory z przyczyn formalnych odbywają się w drodze głosowania, ale nie noszą jakichkolwiek znamion rywalizacji, gdyż jakoś nie widać chętnych do prowadzenia organizacji typu ,,non-profit”. Z funkcją nie wiążą się korzyści finansowe, a podnosi się tylko poziom adrenaliny. To wystarczający powód dla ludzi takich jak ja, aby poświęcić tej działalności sporo czasu.
- Kiedy ostatnio doświadczył pan tego dobrodziejstwa, mam na myśli adrenalinę?
- Wbrew pozorom całkiem często tego doświadczam, choć czasem wolałbym, żeby nie był on wynikiem frustracji, spowodowanej trudnościami z dopięciem budżetu klubowego. Powodem tego stanu był ostatni kryzys gospodarczy. Sytuacja niemal natychmiast przełożyła się na finansowanie poprzez sponsoring i wtedy trzeba szybko reagować, szukając nie zawsze satysfakcjonujących kompromisów. Taka sytuacja miała miejsce, gdy musieliśmy zdecydować o oddaniu naszego najlepszego zawodnika do innego klubu. Mam na myśli Konrada Tomasiaka, który po paru miesiącach od tej decyzji zdobył dla swojego nowego klubu dwa tytuły mistrza Polski. Odczuwam to do dziś jako swoją osobistą porażkę. Chciałem uniknąć tej decyzji, w wyniku której musiałbym wybierać pomiędzy opłaceniem niezbędnych startów Konradowi, a szkoleniem kilku młodych, bardzo obiecujących zawodników. Z dzisiejszej perspektywy widać, że było to chyba jedyne rozsądne wyjście. Tu dochodzimy do momentu, kiedy pojawia się pozytywna dawka adrenaliny, której doświadczyłem podczas finału Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży w Kaliszu. Wtedy o pierwszym miejscu Mateusza Rudyka decydował odczyt z fotokomórki. Zdecydowanie wolę ten rodzaj ekscytacji, nie marnuję wolnego czasu, który mógłbym spożytkować w inny sposób. Dla takich chwil zawodnicy, trenerzy oraz działacze są w stanie pracować przez lata. Problem polega jednak na tym, że trzeba wierzyć i pracować, nigdy przecież nie ma gwarancji, że dzięki staraniom osiągnie się sukces. I to jest chyba najpiękniejsze w sporcie.
- Przez te cztery lata, zaczynając niemal od zera, odnosiliście sukcesy, których pozazdrościłby wam nie jeden klub kolarski. Czy założyliście sobie takie plany?
- Jako sympatycy kolarstwa, mieliśmy ściśle określone cele. Wielu z nas wywodzi się ze ,,starego jelczańskiego klubu”, z wielkimi tradycjami. Chcieliśmy podtrzymać te tradycje, poprzez aktywną działalność i zmobilizować młodzież do uprawiania sportu. Wcześniej było łatwo przyciągnąć młodych do sportu, a teraz jest o wiele trudniej. Najtrudniej jest zachęcić do sportów wytrzymałościowych, w których na medale czeka się latami, a tylko ciężką pracą dochodzi się do sukcesów. Przybliżaliśmy młodzieży kolarstwo, poprzez organizację kryterium ulicznego w Jelczu-Laskowicach. Skromne środki finansowe przyczyniły się do zlikwidowania tej imprezy, jednak największą zachętą do uprawiania jakiegoś sportu, są moim zdaniem sukcesy zawodników. Mamy nadzieję, że z czasem świetne wyniki naszych kolarzy przyniosą takie rezultaty. Chciałbym powrócić do organizacji zawodów kolarskich, ale w zmienionej formule, która będzie miała masowy charakter. Mamy pomysł na taką imprezę i w najbliższym czasie będziemy rozmawiać o tym z władzami miasta.
- Końca kryzysu nie widać, jak zatem zamierzacie dalej działać, nie mając odpowiednich środków finansowych?
- Mam nadzieję, że w tym roku wyjdziemy na prostą, sukcesy sportowe naszego klubu sprawiły, że zyskaliśmy nowego sponsora, firmę „Atom” Sp. z o.o. Przedsiębiorstwo Budowlane z Wrocławia. Będzie to najprawdopodobniej strategiczny sponsor naszego klubu, podpisanie stosownej umowy ma nastąpić na początku stycznia. Dziękuję dotychczasowym sponsorom i firmom: Stelweld, Cyklosport, Welda, Archicon oraz Auto-Matunin. Liczymy na ich dalszą pomoc. Kluczowy będzie konkurs o przyznanie dotacji z budżetu naszej gminy. Liczę, że nowa komisja wyciągnie wnioski z poprzednich lat i uzna, że to właśnie nasza organizacja daje gwarancje najlepszego wydatkowania środków, przeznaczonych na kolarstwo. Świadczą o tym cztery lata ciężkiej pracy, zwieńczone sukcesami naszych zawodników.
- Co pana zdaniem jest kluczem do osiągania takich sukcesów?
- Uważam, że przede wszystkim ludzie i to nie tylko bezpośrednio pracujący w klubie. Ważna jest atmosfera w całym środowisku. Do pozytywnego działania potrzebny jest odpowiedni klimat, a ten tworzą ludzie. Decydują o wsparciu klubów sportowych, w naszym przypadku byli to pośrednio: burmistrz Kazimierz Putyra, jego zastępcy Tomasz Kołodziej i Robert Walkowiak oraz Jolanta Duszak i Elżbieta Sławińska. Dziękuję im serdecznie za pomoc. Kolejne osoby, dzięki którym osiągamy sukcesy, to ludzie zaangażowani w działalność klubu. Mam na myśli instruktorów Zygmunta Walczaka i Mieczysława Karłowicza, którzy na co dzień pracują z naszą młodzieżą. Duże wsparcie merytoryczne w przygotowaniu naszych zawodników otrzymujemy od Jacka Wajdy, który jest z wykształcenia trenerem lekkiej atletyki, a zarazem wielkim sympatykiem kolarstwa. Jest jeszcze spora grupa działaczy, których nie sposób tu wymienić. Im należą się szczególne podziękowania za ich bezinteresowne poświęcenie i społeczną aktywność.
- Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.
Rudyk rywalizuje w plebiscycie „SS”
Osiągnięcia wychowanka UKS Moto Jelcz-Laskowice Mateusza Rudyka doceniła redakcja „Słowa Sportowego”, zgłaszając jego kandydaturę na najlepszego ucznia-sportowca z Dolnego Śląska. Na Mateusza można głosować do końca stycznia, wysyłając kupony zamieszczane co tydzień w „Słowie Sportowym”. W tej gazecie są również publikowane dotychczasowe wyniki.
Tekst:
Piotr Zalewski
Fot.: archiwum Bogumiła Wosza
Napisz komentarz
Komentarze