- Powiem krótko: biedny człowiek! - tak komentuje zawarte w liście „rewelacje” Woźniaka burmistrz Oławy i były prezes MKS Oława Franciszek Październik. W sukurs idzie mu obecny szef MKS Witold Niemirowski: - Pan Woźniak swoimi wieloma nieodpowiedzialnymi decyzjami zadłużył klub na potężne kwoty i omal nie doprowadził do jego upadku. Jego rzekome „rewelacje”, to nic innego, jak próba szukania przedwyborczych haków na burmistrza, dzięki któremu klub z bardzo dużym trudem, ale jednak jakoś funkcjonuje.
FC "Kryminalni" czyli kto zadłużył MKS?
- 04.01.2011 11:55 (aktualizacja 17.08.2023 08:53)
'- Myślę, że kibice i mieszkańcy Oławy przejrzą na oczy i idąc 5 grudnia do wyborów, odpowiednio zweryfikują rządy Franciszka Października, który stworzył w naszym mieście swoiste kondominium, oparte na przekrętach i kolesiostwie! - m.in. takie tezy stawia w swoim liście otwartym, adresowanym do kibiców MKS Oława i mieszkańców Oławy, były piłkarz drugoligowego Moto-Jelcza Oława, a do niedawna prezes oławskiego klubu Jerzy Woźniak
FC „Kryminalni”
- Rezygnując w styczniu 2010 z funkcji prezesa klubu postanowiłem nie ujawniać prawdziwych kulis mojej decyzji oraz reszty zarządu. Jednak po jedenastu miesiącach ciągłych ataków obecnego zarządu w mediach i poza nimi na moją osobę oraz na pana Jana Kownackiego, postanowiłem przerwać milczenie i wypowiedzieć się w sprawie kulis objęcia przez nas władzy w MKS po panu Październiku, sprawowania jej oraz przekazania nowemu zarządowi - pisze Jerzy Woźniak w liście do kibiców i mieszkańców. Zaraz potem przyznaje, że ujawnienie opinii publicznej jego treści tuż przed wyborami, nie jest przypadkowe. Były prezes ma bowiem nadzieję, że dzięki temu „kibice i mieszkańcy Oławy przejrzą na oczy i idąc do wyborów zweryfikują rządy Października”.
Na wstępie Woźniak przypomina, że nowy zarząd z jego udziałem przejął władzę w MKS 30 stycznia 2007, a stanowiły go trzy osoby wcześniej karane, więc w mediach i na stadionie mówiło się, że oławskim klubem „rządzą kryminalni”. Zdaniem Woźniaka, ta sytuacja burmistrzowi Październikowi nie przeszkadzała, bo sam jako szef miasta już wcześniej „robił interesy z przestępcą - biznesmenem J.”.
- Okazuje się, że z całej trójki zarządu ja miałem najlżejszy wyrok, bo byłem skazany za paserstwo, czyli „kupił - sprzedał”, a nie „pobił - napadł” - pisze w liście Jerzy Woźniak i dodaje, że ta sytuacja miała spore znacznie w funkcjonowaniu klubu i miasta w czasach rządów Października. - Po przyjęciu władzy w klubie jako jedyny z zarządu wnioskowałem o przeprowadzenie audytu finansowego w celu ujawnienia faktycznego zadłużenia jakie zostawił po sobie Październik - informuje kibiców i mieszkańców eksprezes i dodaje, że oprócz Alberta Zielińskiego i Jana Kownackiego wszyscy pozostali członkowie zarządu MKS byli temu przeciwni. - Szczególnie mocno oponował pan J., mówiąc, że mogą wyjść na jaw jakieś przekręty i to może zaszkodzić Październikowi. Postanowiono nie grzebać w przeszłości, tylko naprawiać zaistniałą sytuację w klubie.
Kto po kim spłaca długi?
Jerzy Woźniak twierdzi, że to „naprawianie” szło jak po grudzie, bo nowy zarząd już w pierwszych dniach swojej działalności został zaskoczony kilkoma istotnymi zdarzeniami i decyzjami, na które nie miał wpływu. - 2 lutego 2007 miasto podpisało umowę na dotację z klubem - pisze były szef MKS. - W imieniu klubu umowę podpisał Dariusz W., który nie miał do tego prawa. Umowy takie powinni podpisywać dwaj prezesi klubu. Ale ludziom Października i jemu samemu można było wszystko. Umowę tę tak skonstruowano, że 40 % dotacji rocznej, czyli 80.000 zł ze 192 tys. zł przyznanych na cały rok, wypłacono do kwietnia i przeznaczono na spłacenie zaległych zobowiązań podatkowych do Urzędu Skarbowego. Zdaniem Jerzego Woźniaka było to złamanie prawa, ponieważ ustawa zakazuje finansowanie stowarzyszeń z pieniędzy publicznych, a w szczególności spłacania długów.
- To jest jakiś absurdalny zarzut, którego w ogóle nie powinienem komentować - ripostuje Franciszek Październik. - Jak to możliwe, że pan Darek W. przelał z konta klubu takie duże kwoty bez podpisów prezesa lub wiceprezesa i skarbnika? A jeśli tak się rzeczywiście stało, to przecież on - jako kierownik klubu - był wtedy pracownikiem panów Kownackiego i Woźniaka, więc to oni powinni odpowiadać za jego decyzje, a nie ja!
W dalszej części swojego listu Jerzy Woźniak pisze, że następne „wyczyny” burmistrza wyszły na jaw w lipcu 2007, kiedy do klubu napłynęły wyroki z sądu pracy od trenerów P., N. i G., którym nie wypłacono należnych wynagrodzeń. Klub musiał wypłacić im zaległe pensje z odsetkami oraz uiścić od tego podatki i pokryć składki ZUS.
- To ciekawe, prezes Woźniak 3 lata rządził w klubie i jakoś nie miał do mnie w tym czasie jakichś większych uwag i nagle przed wyborami chce coś nagłaśniać - komentuje te zarzuty Franciszek Październik. - Wiem w jakiej sytuacji zostawiłem klub. To były normalne wymagalne zobowiązania, które łącznie sięgały około 90 tysięcy złotych i to powinien systematycznie spłacać nowy zarząd, bo przecież w klubie była zachowana ciągłość władzy i tym samym nowy zarząd odpowiadał za zobowiązania podjęte przez stary zarząd. Byłem w podobne sytuacji, gdy w latach dziewięćdziesiątych przejmowałem zadłużony na milionowe kwoty klub Moto-Jelcz Oława. Długi po tym klubie, także po sekcji kolarskiej, której już nie prowadziliśmy i która uciekła „czysta” do Jelcza-Laskowic, spłacaliśmy przez wiele lat. Ale u mnie nigdy nie było jakichś kwot długu nieewidencjonowanych, tak jak to się działo za czasów panów Woźniaka i Kownackiego.
Potwierdza to obecny prezes MKS Witold Niemirowski: - Od momentu przejęcia władzy przez nasz zarząd, tj. od marca tego roku, robimy wszystko, żeby MKS mógł grać w mistrzostwach organizowanych przez DZPN. Rozpoczęliśmy także mozolną pracę nad spłatą zadłużenia, które na dzień 3 marca 2010 wynosiło 360.638,49 zł. Cały czas pozyskujemy nowych sponsorów, którzy decydują się na wsparcie klubu, bo zauważają, że nie ma w nim już ludzi obciążonych kryminalną przeszłością. To dzięki takim firmom i osobom jak m.in. burmistrz Franciszek Październik, SCA HP, „Dombud”, „Wena”, PTSzt. „Waś”, ZNiB „Wspólnota” Bronisława Paszyńskiego, „Last Pub”, pizzernia „Gladiator”, PH „WiD”, „Instal-Media”, „Kardek” i „Metbud” oraz panom Bogusławowi Bacy i Ireneuszowi Florczykowi nasz klub ciągle gra w III lidze i w najwyższych dolnośląskich ligach młodzieżowych. To właśnie dzięki dobrej współpracy z burmistrzem nasi zawodnicy i trenerzy do końca roku mają wypłacone stypendia i nie mają żadnych roszczeń wobec klubu. Zarząd dzięki sponsorom spłacił dotąd 96.618,12 zł zadłużenia, jakie odziedziczyliśmy po panach Kownackim i Woźniaku. Zakupiliśmy za ponad 20 tysięcy zł sprzęt sportowy dla różnych grup. Zleciliśmy przeprowadzenie audytu jednemu z oławskich biur rachunkowych, bo boimy się, że zadłużenie może się zwiększyć, ponieważ z każdym miesiącem ktoś nowy zgłasza wobec nas roszczenia z tytułu zobowiązań, zaciągniętych przez poprzedni zarząd. Wnioski, jak działamy i kto narobił bałaganu w MKS Oława, pozostawiam ocenie czytelników.
Niemirowski dostarczył nam dokładny wykaz zadłużeń i roszczeń, w którym nie brakuje zaskakujących, a wręcz szokujących informacji. Dokładny ich opis przekracza jednak ramy tej publikacji, ale obiecujemy, że wrócimy do tego tematu w jednym z najbliższych wydań „GP-WO”. Pokazując nam zestaw „woźniakowych długów” Witold Niemirowski przypomniał, że w lutym tego roku, na walnym zgromadzeniu członków klubu, ustępujący wtedy z funkcji prezes Woźniak twierdził, że nie zostawia klubu tragicznie zadłużonego i że do zapłaty zostaną tylko należności dla piłkarzy za grudzień 2009 i styczeń 2010…
Spór o „Klubową”
Jerzy Woźniak poświęca sporo miejsca w swoim liście sprawie restauracji „Klubowa”, którą w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku ówczesne władze miasta przekazały klubowi sportowemu, by mógł zarabiać na swoją działalność. - MKS miał umowę na dzierżawę restauracji, której podnajemca pan Ż. i jego wspólniczka mieli wspierać klub - pisze Jerzy Woźniak. - Pomijając fakt, że czynsz nie był przez siedem lat zmieniany i wynosił zaledwie 2.400 zł netto miesięcznie, to różnie był on przez strony rozliczany. W lipcu 2007 oławski przedsiębiorca Jacek W. złożył klubowi ofertę wynajmu lokalu dla swojej żony za 8 tys. zł netto miesięcznie i deklarował, że będzie bezpłatnie, jako sponsor, żywił piłkarzy. Poinformowaliśmy o tym pana Października, ale ten - broniąc interesu koleżki Ż. - błyskawicznie wypowiedział wynajem restauracji klubowi. Pod wpływem moich nacisków wspaniałomyślny pan burmistrz wymyślił, że to, co miał łożyć na klub pan Ż., on dołoży klubowi w formie dotacji, ale z pieniędzy podatników. Jak wyliczyłem, klub stracił około 100 tysięcy zł rocznie na skutek utraty sponsora, a podatnicy płacili za pana Ż. Po pewnym czasie dowiedziałem się od pana Jacka W., że burmistrz Październik osobiście namawiał go do odstąpienia od wynajmu restauracji „Klubowa”, oferując w zamian umorzenie podatków.
- Po pierwsze, nie chciałem sprzedać lokalu klubowi, bo wiedziałem, że to będzie koniec wszystkiego - restauracji i klubu także - ripostuje Franciszek Październik. - Po drugie, zabierając lokal z powrotem pod zarząd gminy, MKS otrzymał rekompensatę w postaci wzrostu rocznej dotacji o wartość czynszu dzierżawnego, to było ok. 27 tys. zł rocznie. Co więcej, ta kwota systematycznie wpływała do klubu, a wcześniej czynsz dzierżawny raz był, raz go nie było. Poza tym klub tylko zarządzał lokalem, a dzierżawcą była dwuosobowa spółka - pani B. i pan Ż. i zgodnie z uchwałą Rady Miejskiej o zasadach sprzedaży lokali użytkowych, właśnie ta spółka miała pierwszeństwo w bezprzetargowym nabyciu lokalu na własność. Wystąpiła o to, ale po wycenie przez biegłego odstąpiła od kupna. Lokal jest więc nadal własnością miasta, które pozyskuje z niego comiesięczny czynsz, wynikający z umowy najmu. Nieprawdą jest, że prowadziłem jakiekolwiek negocjacje z panem Jackiem W. w sprawie ulg podatkowych w zamian za wycofanie oferty nabycia lokalu. Firma pana W. mogłaby skorzystać z takich ulg, jeśliby spełniała kryteria, ustalone przez Radę Miejską, czyli zainwestowałby odpowiednie kwoty w rozwój infrastruktury produkcyjnej i stworzyłaby odpowiednio liczne nowe miejsca pracy. Z tego, co wiem, firma pana W. tych kryteriów nie spełniała, więc o jakichkolwiek ulgach podatkowych nie mogło być mowy. Propozycja pana prezesa Woźniaka w sprawie wprowadzenia nowego właściciela do restauracji „Klubowa” to była próba zbudowania kolosa na glinianych nogach. Dlatego podjąłem takie a nie inne decyzje i uważam, że były one jak najbardziej prawidłowe.
Krzysztof A. Trybulski
Fot.: Malwina Gadawa
Reklama
Reklama
Reklama







Napisz komentarz
Komentarze