Gospodarze już w pierwszej akcji pokazali, że ich główną siłą są szybcy skrzydłowi. Po rozpoczęciu gry poszło długie podanie na prawo do Tomasza Cenina, który wyprzedził „śpiącego” Dawida Pożaryckiego, wpadł na pole karne gości i strzelił z ostrego kąta. Na szczęście czuwał w bramce „rześki” Radosław Florczyk, który wybił piłkę na rzut rożny. Świebodzinianie wykonywali trzy kornery z rzędu, ale oprócz zamieszania pod bramką, nic im z tego nie wyszło. Po tej nawałnicy miejscowych, ruszyli do ataku przyjezdni i w 5 minucie mieli świetną okazję do objęcia prowadzenia. Po składnej akcji Krzysztofa i Waldemara Gancarczyków - na czystą pozycję wyszedł Paweł Łodyga. Był już na polu karnym i miał przed sobą tylko bramkarza Pogoni, ale jeszcze próbował ominąć Michała Hajdasza i wtedy stracił kontrolę nad piłką. Oławianie wciąż mieli szansę, bo futbolówkę przejął Piotr Adamczyk. Strzelił z 10 metrów do pustej bramki, ale zbyt lekko i nieprecyzyjnie, a podążający za akcją obrońca Pogoni Adam Sankiewicz zdołał wybić piłkę z linii bramkowej.
Tak ocenił pojedynek w Świebodzinie Andrzej Leszczyński. Trener oławskiej drużyny miał sporo racji, bo to był rzeczywiście dziwny mecz
Kilka chwil później sprawdziło się stare piłkarskie porzekadło o zemście niewykorzystanych sytuacji. Po serii szybkich podań Dariusz Nazar zagrał prostopadle do Marcina Adamczewskiego, którego próbował powstrzymać wślizgiem Michał Sikorski, ale nieskutecznie. Świebodziński pomocnik wyszedł na czystą pozycję i w przeciwieństwie do Łodygi strzelił z 15 metrów, a piłka wpadła do siatki obok bezradnego Florczyka.
W 13 minucie była szansa na remis, po popisowej akcji braci Gancarczyków. Waldemar wrzucił piłkę spod linii bocznej na pole karne, a tam efektownie strzelił z przewrotki Krzysztof. Jeszcze lepiej spisał się jednak golkiper Pogoni, wybijając to bardzo trudne do obrony uderzenie na rzut rożny. Osiem minut później kolejną sytuację strzelecką zaprzepaścił Paweł Łodyga. Z prawej strony podał mu Piotr Adamczyk, ale Łodyga, zamiast od razu strzelać z 5 metrów, znowu zaczął dryblować i obrońca Pogoni wybił mu piłkę na rzut rożny.
Oławianie od dłuższego czasu przeważali i prowadzili grę, ale gdy się nie wykorzystuje stwarzanych okazji i zbyt często traci piłkę na połowie rywala, nietrudno o groźną kontrę. Tak się stało w 27 minucie. Przed polem karnym Pogoni piłkę przejął Tomasz Pawlak i podał na prawo do swojego imiennika Cenina. Ten popędził po skrzydle w stronę oławskiej bramki, minął Pożaryckiego i podał do środka, gdzie nieatakowany i niepokryty Dariusz Nazar z bliska wepchnął piłkę między słupki. Zdaniem trenera oławian, to trafienie nie powinno być uznane, bo gdy poszło podanie do Cenina, Nazar był wyraźnie na spalonym. Napastnik Pogoni odniósł z tego wymierną korzyść - mając kilkumetrową przewagę nad obrońcami MKS, szybciej przemieścił się pod bramkę i łatwo zdobył gola.
Do końca pierwszej połowy nadal przeważali oławianie i w tym czasie stworzyli co najmniej dwie dobre sytuacje do zdobycia kontaktowej bramki. Najpierw niecelnie strzelił z 18 metrów Jakub Kalinowski, a potem z bliska trafił w bramkarza Paweł Łodyga.
Początek drugiej części meczu, to znowu niemrawa dyspozycja oławskiej defensywy. W 48 minucie bliski pokonania Florczyka był Adamczewski, ale na szczęście dla gości, jego lob - w sytuacji sam na sam - był niecelny.
Od 50 minuty wyraźnie zaczęli dominować przyjezdni, zamykając gospodarzy na ich połowie niczym w hokejowym zamku. Oławianie usiłowali różnymi metodami “rozerwać” świebodzińską defensywę. Najpierw z daleka strzelali Waldemar Gancarczyk i Damian Kozioł, ale niecelnie. Potem obrońcy Pogoni blokowali uderzenia, wykonywane po rajdach z pola karnego przez Krzysztofa Gancarczyka, Piotra Adamczyka i Pawła Łodygę.
Gdy wydawało się, że gol dla MKS jest kwestią czasu, gospodarze wyprowadzili zabójczą kontrę. Dariusz Nazar zagrał na lewo do Łukasza Sobczaka, który uciekł po skrzydle i zacentrował na przeciwległą stronę do Tomasza Cenina. Napastnik Pogoni odegrał do Nazara, którego próbowali powstrzymać Jakub Kalinowski i Michał Sikorski. Pod bramką Florczyka powstało zamieszanie, do bezpańskiej piłki dobiegł Tomasz Pawlak i wpakował ją do siatki.
Mimo bardzo niekorzystnego wyniku, oławianie nadal ambitnie walczyli. Ich trud został nagrodzony w 67 minucie. Krzysztof Gancarczyk podał na prawe skrzydło do Krzysztofa Telatyńskiego, który atomowym strzałem z rogu pola karnego skierował piłkę w okienko bramki Hajdasza. To był gol z cyklu „Stadiony świata…”, o jakim marzył w środę trener Leszczyński.
W 84 minucie mogło być 2:3. Krzysztof Gancarczyk wpadł na pole karne, objechał bramkarza i wyłożył piłkę Michałowi Sikorskiemu, który strzelił z 3 metrów do pustej bramki, ale trafił w nogę obrońcy Pogoni. Gdyby z tej akcji padł gol, byłaby jeszcze szansa przynajmniej na remis, bo oławianie „siedzieli” na połowie rywala do ostatniego gwizdka sędziego. Cały czas dążyli do zdobycia kolejnych bramek, ale w tym „dziwnym meczu”, mając wiele dogodnych sytuacji, było im dane zaliczyć tylko jedno celne trafienie. Co najmniej o dwa za mało, by zdobyć choć jeden punkt i oddalić od MKS widmo czwartoligowej degradacji.
Pomeczowe komentarze...
Andrzej Leszczyński - trener MKS SCA Oława:
- To był dziwny mecz, bo stworzyliśmy mnóstwo sytuacji strzeleckich, a zdołaliśmy wykorzystać tylko jedną. Straciliśmy natomiast po szybkich kontrach rywali aż trzy gole, a nie pamiętam, kiedy ostatni raz to się nam przytrafiło. Inna rzecz, że druga bramka dla Pogoni nie powinna być uznana. Zabrakło nam dzisiaj konsekwencji w wykańczaniu sytuacji podbramkowych i większej determinacji w grze obronnej. Wynik byłby całkiem inny, gdyby na początku meczu Paweł Łodyga wykorzystał “setkę”, no i gdyby mógłby dziś zagrać Łukasz Ochmański, którego wyeliminował sędzia, karząc go niesłusznie żółtą kartką w środowym pojedynku z oleśnicką Pogonią.
Rafał Wojewódka - trener Pogoni Świebodzin:
- Bardzo chcieliśmy dziś wygrać, by definitywnie zapewnić sobie utrzymanie się w III lidze. Przed nami jeszcze kilka spotkań z czołowymi drużynami, więc trudniej będzie wywalczyć punkty. Dziś też wcale nie było łatwo, bo oławski zespół dobrze się prezentował. Goście stworzyli sporo sytuacji podbramkowych, o co mam pretensje do swoich zawodników, że na to pozwalali. Na szczęście dla nas gorzej było u oławian ze skutecznością. My zagraliśmy lepiej taktycznie, w czym pomogły nam szybko strzelone gole. Dzięki temu mogliśmy kontrować, a to jest nasz ulubiony sposób gry. To nam idealnie wychodziło w tym meczu - kiedy wpadaliśmy na połowę rywala, od razu pachniało golem…
Pogoń Świebodzin - MKS SCA Oława 3:1
1:0 - Marcin Adamczewski (w 8 min.),
2:0 - Dariusz Nazar (27),
3:0 - Tomasz Pawlak (57)
3:1 - Krzysztof Telatyński (67)
29 maja 2010. Stadion OSiR w Świebodzinie. Widzów ok. 250 (w tym ok. 20 z Oławy).
Sędziowali: Dominik Pasek jako główny oraz Marcin Nawracaj i Damian Czukiewski - asystenci liniowi (Lubin).
Żółte kartki: Krzysztof Gancarczyk (w 32 min.), Piotr Adamczyk (36), Łukasz Chmielewski (44), Waldemar Gancarczyk (79) - wszyscy za faule; Dawid Pożarycki (68) - za próbę wymuszenia rzutu karnego; Andrzej Gancarczyk (70) - za krytykę orzeczeń sędziego oraz Michał Sikorski (70), Adam Sankiewicz (79) i Adam Hajdasz (88) - za niesportowe zachowanie.
Pogoń Świebodzin: Hajdasz - Wasielewski, Stachowiak, Sankiewicz, Chmielewski (90 Jurczyk) - Pawlak, Adamczewski, Szczepanek, Sobczak - Cenin (87 Kruszyński), Nazar (65 Monczyn).
MKS SCA Oława: Florczyk - A.Gancarczyk, Kalinowski, Sikorski, Pożarycki - Telatyński (80 Skorupa), Kozioł (65 Wiraszka), W.Gancarczyk, K.Gancarczyk - Adamczyk (63 Czajka), Łodyga.
Tekst i fot.:
Krzysztof A.Trybulski
Reklama
Reklama
Reklama







Napisz komentarz
Komentarze