Ostatni w tym sezonie w Oławie mecz o mistrzostwo III ligi zgromadził „rekordową” liczbę widzów. Na stadion OCKF przyszło niespełna 100 osób. Przyczyn było kilka - m.in. trwający równolegle na Miasteczku koguci festyn, a w telewizji atrakcyjny pojedynek mistrzostw świata Argentyna - Nigeria. Nie bez wpływu na niską frekwencję była też plaga komarów, która nawiedziła Oławę, a kibice mało skutecznie próbowali się bronić gałęziami z drzew.
Słabo z frekwencją było też na ławce rezerwowych MKS - trener Andrzej Leszczyński miał do dyspozycji tylko drugiego bramkarza Radosława Florczyka oraz pomocnika Sebastiana Wiraszkę. - To efekt kontuzji i kartkowych kar, ale przede wszystkim bardzo skromnej kadry, jaką obecnie dysponujemy - wyjaśniał po meczu szkoleniowiec oławskiej drużyny.
Gra toczyła się przy upalnej pogodzie, co sprzyjało przyzwyczajonym do wysokich temperatur Nigeryjczykom, występującym w Ilance. Oni nadawali ton gry zespołowi z Rzepina, a szczególnie jego najlepszy strzelec Christian Ndubuisi Nnamani. Nominalny pomocnik nie tylko konstruował akcje ofensywne, ale często występował w roli egzekutora. Pierwszą groźną sytuację Nnamani stworzył w 10 minucie, popisując się sprytnym podaniem do Artura Anioła. Ofensywnie grający obrońca Ilanki wyprzedził Mateusza Czajkę, wyszedł na czystą pozycję i lobem próbował pokonać Jacka Sajaka, ale chybił. Chwilę później groźnie zaatakowali oławianie, ale Łukasz Ochmański stracił piłkę na polu karnym gości. Dużo lepiej poszło mu w 13 minucie, kiedy przechwycił futbolówkę na środku boiska, podciągnął kilka metrów i wypuścił w uliczkę Pawła Łodygę, a ten nie zmarnował sytuacji sam na sam z bramkarzem.
W 17 minucie znowu popisał się Nnamani - przed polem karnym łatwo przedryblował Czajkę i strzelił z 16 metrów, ale Jacek Sajak obronił i świetnie spisał się także w 27 minucie. Po podaniu Konrada Zandrowicza na czystej pozycji był Michał Grobelny, ale Sajak wybiegł z bramki i ofiarnym rzutem pod nogi zablokował strzał. Odbitą piłkę przejął jednak Piotr Granarczyk i strzelił między słupki, ale tym razem przytomnie zachował się Mateusz Czajka, wybijając z linii bramkowej.
Pięć minut później oławianie przeprowadzili szybką kontrę, którą zainicjował Paweł Łodyga, podaniem na prawe skrzydło do Krzysztofa Telatyńskiego. Napastnik MKS pognał do przodu, a gdy wpadł na pole karne, wypatrzył dobrze ustawionego Łukasza Ochmańskiego. Najlepszy trzecioligowy strzelec popisał się pięknym technicznym uderzeniem w okienko rzepińskiej bramki i MKS prowadził 2:0. Chwilę później mogło być 3:0, ale Paweł Łodyga, któremu podał Waldemar Gancarczyk, nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem. Tuż przed przerwą kąśliwie strzelił z rzutu wolnego Chorwat Ivan Udarević, ale Jacek Sajak obronił.
Początek drugiej połowy to ładna indywidualna akcja ofensywna Ochmańskiego, którego powstrzymał bramkarz gości Łukasz Twarowski. Chwilę później Krzysztof Gancarczyk podał w uliczkę do Ochmańskiego, który po krótkim dryblingu uderzył z ostrego kąta, ale i tym razem górą był golkiper, wybijając piłkę na rzut rożny. Kolejną szansę bramkową mieli oławianie w 63 minucie, kiedy po rajdzie Krzysztofa Gancarczyka główkował z bliska Krzysztof Telatyński, ale trafił w… Sebastiana Wiraszkę.
W 65 minucie zaczął się dramat oławian. Pozornie niegroźna akcja Ilanki zakończyła się przed polem karnym starciem Jakuba Kalinowskiego z Georgem Kukoya Gilmorem, który szarpiąc się z obrońcą MKS zdołał wpakować piłkę do oławskiej bramki. Arbiter uznał jednak, że nigeryjski pomocnik był faulowany, więc podyktował rzut wolny, a Kalinowskiemu pokazał czerwoną kartkę. Z wolnego uderzył Udarević, ale trafił w spojenie słupka z poprzeczką.
Końcowe minuty to prawdziwy dramat oławian, którzy po zejściu Kalinowskiego rozpaczliwie się bronili i tylko od czasu do czasu anemicznie kontrowali. Ta taktyka okazała się zgubna, bo goście zwietrzyli szansę na zmianę wyniku i wciąż atakowali bramkę MKS. Po raz pierwszy dało to efekt w 81 minucie, kiedy to po faulu Waldemara Gancarczyka i sprytnym rozegraniu rzutu wolnego, pięknym uderzeniem z 25 metrów popisał się Artur Anioł. Nie minęły nawet 3 minuty i był remis. Z prawej strony podał Konrad Zandrowicz, a oławscy obrońcy nie upilnowali Nnamaniego, który był szybszy od Jacka Sajaka o ułamki sekund.
W doliczonym czasie gry pojawił się na boisku Radosław Florczyk, ale nie jako zmiennik Jacka Sajaka w bramce, lecz Łukasza Ochmańskiego w ataku. Oławianie mieli wtedy jeszcze szansę na gola, ale Michał Sikorski nie trafił z bliska główką, po dośrodkowaniu Waldemara Gancarczyka z rzutu wolnego.
Mecz zakończył się sprawiedliwym podziałem punktów, który zadowolił obie drużyny, bo na kolejkę przed końcem sezonu zapewnił im prolongatę trzecioligowego bytu…







Napisz komentarz
Komentarze