Wałbrzyszanie przegrali dwa poprzednie pojedynki - z Chrobrym w Głogowie i niespodziewanie u siebie z kostrzyńską Celulozą. W Oławie miał być dla nich prawdziwy „mecz prawdy” - potwierdzenie tylko chwilowego spadku formy, bądź też głębszego regresu. Od początku widać było, że gościom, walczącym o drugoligowy awans, bardzo zależy na zdobyciu kompletu punktów. Zaatakowali od pierwszych minut i stworzyli kilka groźnych sytuacji pod bramką strzeżoną przez Radosława Florczyka. Górnicy mieli nieco ułatwione zadanie, bo gospodarze grali bez swojego głównego playmakera Waldemara Gancarczyka, który musiał przymusowo pauzować za dużą liczbę żółtych kartek. W dodatku drugi z oławskich rozgrywających, Damian Kozioł, narzekał na bóle pachwiny, a najlepszy strzelec MKS Łukasz Ochmański grał z odbitą piętą. Mimo tej dolegliwości popularny „Ochman” w pierwszej części meczu wykazywał sporo ochoty do walki i już w 4 minucie był bliski zdobycia gola. Po indywidualnej akcji uderzył z 20 metrów tuż obok spojenia słupka i poprzeczki. 10 minut później, po składnej akcji całego zespołu, Ochmański wpadł na pole karne Górnika, ale wdał się w drybling i stracił piłkę.
Tak skomentował grę swoich podopiecznych w meczu z wałbrzyskim Górnikiem trener MKS SCA Andrzej Leszczyński. Osłabieni kadrowo oławianie nie byli w stanie odebrać punktów liderowi, chociaż do szczęścia bardzo niewiele brakowało
Chwilę później groźnie zaatakowali wałbrzyszanie i mogli objąć prowadzenie. Po sprytnym zagraniu Pawła Tobiasza w idealnej sytuacji strzeleckiej znalazł się Adrian Moszyk, ale uderzył z kilku metrów niezbyt czysto, więc piłka zawirowała na murawie i odbiła się od słupka. Obrońca MKS wybił ją w pole, ale po chwili znowu wróciła na pole karne, gdzie dopadł do niej czeski napastnik Górnika Daniel Zinke i silnie strzelił z woleja, ale trafił w bramkarza.
W 30 minucie indywidualną akcję przeprowadził dobrze dysponowany w tym dniu Krzysztof Gancarczyk, ale jego strzał zza pola karnego przyblokował wałbrzyski defensor, więc bramkarz Górnika Damian Jaroszewski bez trudu złapał piłkę.
W ostatnim kwadransie znowu przycisnęli wałbrzyszanie, a najwięcej zamieszania w oławskiej defensywie siał na prawej stronie Paweł Tobiasz. Po jego szybkich akcjach i efektownych dryblingach goście wywalczyli kilka rzutów wolnych i rożnych. Tobiasz popisał się też kilkoma wrzutkami na pole karne, po których z bliska główkowali Adrian Moszyk i Dominik Janik, ale na szczęście dla oławian - niecelnie.
W 38 minucie Florczyk złapał piłkę, dośrodkowaną z rzutu rożnego i dalekim wykopem zagrał do Pawła Łodygi, ten zaś podał w uliczkę do Ochmańskiego, który po dryblingu strzelił z 20 metrów, ale obok słupka.
W drugiej połowie odważniej grali oławianie i do 80 minuty stworzyli znacznie więcej groźnych sytuacji pod wałbrzyską bramką, niż rywale pod oławską. Kilka interesujących zagrań pokazał Krzysztof Gancarczyk, którego często wspomagał na lewym skrzydle Mateusz Czajka. Brakowało jednak wykończenia akcji, bo mało widoczny był z przodu Paweł Łodyga, a Łukasz Ochmański słabł z minuty na minutę. W 73 minucie zastąpił go Piotr Adamczyk, ale ten napastnik nie przepracował w pełni zimowego okresu przygotowawczego i dlatego ciągle jest daleki od formy, jakiej oczekuje się od trzecioligowego piłkarza. Kilka razy próbował „szarpnąć” na skrzydle Krzysztof Telatyński, ale też bez powodzenia.
Losy meczu rozstrzygnęły się w 80 minucie regulaminowego czasu gry. Przed polem karnym MKS Jakub Kalinowski walczył w powietrzu o piłkę z Marcinem Morawskim. Nie wiadomo dlaczego arbiter dopatrzył się nieprzepisowego zagrania oławskiego defensora i podyktował rzut wolny dla gości. Michalak podał krótko do Morawskiego, a ten prawie z 25 metrów uderzył atomowo na bramkę. Mimo szczelnego muru, niezbyt dobrze ustawiony na linii bramkowej Radosław Florczyk nie zdążył odbić piłki, która wpadła do siatki tuż przy słupku.
Pomeczowe komentarze
Robert Bubnowicz - trener Górnika Wałbrzych:
- Po dwóch kolejnych porażkach mieliśmy „nóż na gardle” i musieliśmy dziś w Oławie zdobyć komplet punktów. To się udało, bo zagraliśmy dobre spotkanie. Niemal przez pełne 90 minut chłopcy realizowali założenia taktyczne, które im nakreśliłem na odprawie przedmeczowej. Podobnie jak we wspomnianych przegranych pojedynkach, zawodziliśmy trochę pod bramką rywala i w pewnym momencie to się mogło zemścić. Na szczęście udało się zdobyć tego jednego, ale jakże cennego gola. Jestem podwójnie zadowolony z dzisiejszego zwycięstwa, bo dotąd ani boisko w Oławie, ani miejscowa drużyna nigdy nam „nie leżały”. Górmikowi zawsze zawsze grało się z nią bardzo ciężko i tak też było dzisiaj...
Andrzej Leszczyński - trener MKS SCA Oława:
- Wałbrzyszanie pokazali dziś kawałek dobrego futbolu i udowodnili, że nieprzypadkowo liderują. Mimo to przy odrobinie szczęścia i większej koncentracji w defensywie mogliśmy wywalczyć co najmniej 1 punkt. Przegrywamy drugi z kolei mecz po golu straconym w podobnych okolicznościach, po rzucie wolnym. Będziemy musieli to dokładnie przeanalizować i solidniej przećwiczyć na treningach ten element gry defensywnej. Z powodu kartek nie mógł dziś wystąpić Waldek Gancarczyk, a Łukasz Ochmański i Damian Kozioł grali z niezaleczonymi urazami. To było bardzo widoczne w naszej grze, zwłaszcza w ofensywie, gdzie po prostu brakowało siły rażenia...
MKS SCA Oława - Górnik Wałbrzych 0:1
0:1 - Maciej Morawski (w 80 min.)
8 maja. Stadion OCKF w Oławie. Mecz bez udziału publiczności.
Sędziowali: Jarosław Babiarz jako główny oraz Krzysztof Urban i Jan Suchecki - asystenci liniowi (Żagań).
Żółte kartki: Grzegorz Michalak (w 18 min.), Krzysztof Gancarczyk (36), Adrian Moszyk (45) - wszyscy za faule.
MKS SCA: Florczyk - Skorupa, Kalinowski, Sikorski, Pożarycki - Telatyński, Kozioł (75 Wiraszka), K.Gancarczyk - Ochmański (73 Adamczyk), Łodyga.
Górnik: Jaroszewski - Majka, Łaski, Przerywacz, Smoczyk - Tobiasz (85 Misan), Morawski, Michalak, Zinke (82 Rytko) - Janik (60 Konarski), Moszyk (90 Ciołek).
Tekst i fot.:
Krzysztof A. Trybulski
Reklama
Reklama
Reklama







Napisz komentarz
Komentarze