- Co spowodowało, że zgodził się pan objąć funkcję wiceszefa klubu i to w sytuacji, która - najdelikatniej mówiąc - różowa nie była i nadal chyba nie jest?
Reklama
Z Tomaszem Frischmannem, wiceprezesem MKS Oława - rozmawia Krzysztof Andrzej Trybulski
- Jako radny Rady Miejskiej, działający w komisji, zajmującej się m.in. sprawami sportu, często spotykałem się z opiniami, że należy coś zmienić w tej dziedzinie, a konkretnie w Miejskim Klubie Sportowym Oława. On działał i działa w formie samorządnego stowarzyszenia i chcąc dokonać tam zmian, trzeba było po prostu zostać jego członkiem i najlepiej być w jego władzach, bo wtedy można rzeczywiście coś konkretnego zdziałać. Sytuacja w klubie faktycznie jest zła, ale po to do niego przyszedłem, by to zmienić...
- Nowy zarząd, podobnie jak poprzedni, jest trzyosobowy, także składa się z dwóch mężczyzn i kobiety. Czy to przypadek, czy też zamierzacie w jakimś sensie kontynuować pracę Jerzego Woźniaka i Jana Kownackiego oraz Magdaleny Przystawskiej?
- Ten w pewnym sensie podobny skład zarządu, to czysty przypadek. Nie zwróciłem nawet na to uwagi, dopiero pan mi to teraz uświadomił. Co do kontynuacji pracy poprzedników, to na pewno chcielibyśmy utrzymać to, co było w klubie dobrze prowadzone, czyli szkolenie młodzieży.
- Początek waszej pracy nie był więc łatwy. Już na starcie mieliście sporo problemów...
- To prawda i one wciąż występują. Te najważniejsze kwestie, które musieliśmy rozwiązać na początku i w trybie pilnym, to przede wszystkim dokonanie zmian w Krajowym Rejestrze Sądowym. Poprzedni zarząd zaniedbał to zupełnie i w efekcie w KRS nadal widnieli już dawno nieżyjący członkowie klubowych władz. Także prezes był tam inny niż ten, co faktycznie rządził w klubie. Musieliśmy też odblokować konto bankowe, co przy braku współpracy z poprzednikami nie było takie proste. Było też sporo problemów z rejestrowaniem bądź wyrejestrowywaniem zawodników. O należne pieniądze upomnieli się różni wierzyciele, w tym państwowe instytucje - Urząd Skarbowy i Zakład Ubezpieczeń Społecznych…
- Na mocy decyzji Wydziału Dyscypliny Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej musieliście wypłacić - i to w krótkim czasie - sporo rożnego typu zaległych zobowiązań wobec trenerów i piłkarzy. Proszę przypomnieć, ile i komu trzeba było zapłacić w trybie pilnym i jakie były to zobowiązania…
- Ze względu na ochronę danych osobowych nie mogę podawać do publicznej wiadomości konkretnych nazwisk. Mogę tylko powiedzieć, że już w pierwszych tygodniach naszego urzędowania w klubie musieliśmy wypłacić trzem byłym zawodnikom oraz jednemu byłemu trenerowi łącznie 17.025 zł. Gdybyśmy tego nie uczynili, nie otrzymalibyśmy licencji na grę w III lidze. Kolega prezes Witold Niemirowski „wyżebrał” u pewnego oławskiego kibica nieoprocentowaną pożyczkę w wysokości 8 tys. zł na okres dwóch miesięcy. Spowodowaliśmy także wznowienie współpracy sponsorskiej z firmą SCA Hygiene Products i dzięki jej pieniądzom oraz wspomnianej „prywatnej” pożyczce, mogliśmy uregulować te szybko wymagalne zobowiązania.
- Czy na tym kończą się roszczenia byłych piłkarzy i trenerów? Jeśli nie to, komu i ile będzie jeszcze musiał klub zapłacić?
- Z dwoma byłymi piłkarzami zawarliśmy ugodę na spłatę zobowiązań w ratach - to zadłużenie wynosi razem 19.400 zł. Obecnie trwają sprawy w DZPN z powództwa pięciu innych byłych piłkarzy, jednego trenera oraz - co ciekawe - WKS „Śląsk” Wrocław. Te roszczenia wynoszą łącznie 35.000zł. Po konsultacjach z prawnikami stoimy na stanowisku, że w tych przypadkach umowy zostały zawarte niewłaściwie, z naruszeniem prawa i zaproponowaliśmy odrzucenie roszczeń. Jak będzie - zobaczymy. Jeśli jednak orzeczenie będzie dla nas niekorzystne, to odwołamy się do PZPN. Mamy tu trochę związane ręce, bo w sądzie cywilnym pewnie byśmy ten spór wygrali, ale związek piłkarski w takich przypadkach grozi relegacją ze swoich struktur…
- Jak wygląda obecna sytuacja finansowa klubu? Kto wam pomaga, a kto przeszkadza?
- Pożar został stłumiony, ale nie ugaszony. Spłaciliśmy wszystkie zobowiązania wobec Urzędu Skarbowego, z którym nie mogliśmy podpisać ugody. Obecnie mamy jeszcze 29.700 zł długu wobec piłkarzy, grających w naszym klubie, pracującym u nas trenerom zalegamy 45.700 zł, ZUS-owi - 12.700 zł, a pozostałym różnym podmiotom - 107.200 zł. To bardzo duże kwoty, które razem składają się na roczną dotację, przekazywaną klubowi z budżetu miasta. Niestety, na większe wsparcie finansowe ze strony miasta - przynajmniej na razie - nie możemy liczyć. Oprócz miasta i firmy SCA, dużą pomocą służą nam także różni drobni sponsorzy, wśród których najbardziej cenimy sobie współpracę z firmą „Wena”. Mamy duże wsparcie ze strony burmistrza Franciszka Października oraz Dariusza Witkowskiego, dyrektora Oławskiego Centrum Kultury Fizycznej. To dzięki ich decyzji od początku lutego wszyscy trenerzy klubowi mają umowy z OCKF i stamtąd systematycznie otrzymują wynagrodzenie. To bardzo ważne, bo ich praca w klubie stała się dzięki temu bardziej stabilna.
- Ilu zawodników (w tym juniorów, trampkarzy, orlików itp.) trenuje obecnie w klubie? Czy porównywaliście z sytuacją w innych oławskich stowarzyszeniach sportowych, wspieranych także z budżetu miasta?
- Systematycznie trenuje u nas około 130 zawodników. Nie mam dokładnych danych o sytuacji w innych oławskich klubach. Wiem, że raczej na pewno pod tym względem jesteśmy najliczniejsi, co nie znaczy najbogatsi.
- Wiem, że zweryfikowaliście dotychczasowe umowy z piłkarzami i trenerami. Jak one obecnie wyglądają?
- Od 3 marca wszyscy zawodnicy, grający w trzecioligowej drużynie, mają nowe umowy, które obowiązują do końca rundy wiosennej, czyli do 3 lipca. Stare w większości przypadków przestały obowiązywać, bo poprzednie władze klubu zawarły je na czas ściśle określony, do 31 grudnia 2009. Okazało się zresztą, że z ponaddwudziestoosobowej kadry w końcówce rządów poprzedniego zarządu, tylko pięciu piłkarzy miało pisemne umowy. Nie wiemy, co będzie dalej. Zależy to przede wszystkim od tego, czy znajdą się jeszcze nowi sponsorzy. Grający obecnie w klubie piłkarze nie otrzymują pieniędzy od listopada ubiegłego roku. Tuż przed świętami wielkanocnymi wypłaciliśmy im po 300 zł zaliczki. Następne pieniądze otrzymają najwcześniej w maju. Jesteśmy im wdzięczni, że na razie grają praktycznie za darmo, ale co ciekawe, całkiem nieźle.
- Na jakim etapie jest zapowiadane przez prezesa Niemirowskiego złożenie wniosku do prokuratury przeciwko byłym szefom klubu?
- Ten wniosek został już złożony w prokuraturze - on dotyczy braku dokumentacji w klubie. Zawiadomiliśmy również inne urzędy i instytucje - m.in. Starostwo Powiatowe, które nadzoruje stowarzyszenia, oraz ZUS i Urząd Skarbowy o tym, że nie otrzymaliśmy od poprzedników dokumentacji klubowej i m.in. z tego powodu nie możemy złożyć poprawnych dokumentów rachunkowo-rozliczeniowych.
- Co w ogóle zmierzacie począć z klubem? Czy będziecie dążyli do wyprowadzenia go na prostą poprzez spłacenie zobowiązań i kontynuowanie działalności, czy też rozważacie ogłoszenie upadłości?
- Wszystkie możliwości są brane pod uwagę. Dużo zależy od tego, czy nam pomogą przyjaciele klubu, czy znajdziemy wystarczająco bogatych sponsorów. Upadłość jest ostatecznością. Nie chcielibyśmy do tego doprowadzić, bo wtedy zmarnowalibyśmy cały dotychczasowy dorobek klubu i musielibyśmy zaczynać wszystko od początku, od startu w najniższych klasach rozgrywkowych…
- Jeśli klub przetrwa, to zamierzacie przekształcić go w sportową spółkę akcyjną?
- O tym będziemy mogli spokojnie porozmawiać dopiero za kilka miesięcy.
- Kibice pytają o mecz z liderem III ligi, Górnikiem Wałbrzych - czy będą go mogli bez przeszkód obejrzeć, zasiadając na trybunach oławskiego stadionu?
- Decyzja o tym, że to spotkanie odbędzie się bez udziału publiczności, zapadła już w marcu i jest nieodwołalna. W dużym stopniu zadecydowała o tym opinia policji oraz wola gospodarza oławskiego stadionu. Przepraszam kibiców, ale muszą zrozumieć, że w tej chwili ryzyko jest zbyt duże. Fani Górnika są w ostrym konflikcie z kibicami wrocławskiego Śląska, których wspierają miłośnicy naszego klubu. Nie chcemy, żeby oławski stadion i ulice miasta zamieniły się w pole bitwy między zwaśnionymi kibicami.
- Czy macie jakieś sugestie, jako szefowie klubu, co do planów inwestycyjnych miasta na stadionie? Mam tu na myśli nie najlepszą lokalizację boiska ze sztuczną nawierzchnią, kosztem dotychczas funkcjonującej trawiastej płyty. Czy nie lepiej rozważyć zlokalizowanie tego nowego boiska na miejscu zielonego rynku lub obok strzelnicy miejskiej na Rybackiej? Przetarg na budowę sztucznego boiska ponoć jest odwołany więc chyba jeszcze nie wszystko stracone?
- Te pytania powinny być adresowane do kogo innego. Jako klub jesteśmy gośćmi na stadionie. W sprawie budowy boiska ze sztuczną nawierzchnią zdania są podzielone, ale decyzje już zapadły. Wierzymy, że po wykonaniu tego boiska, zadaszeniu nowych trybun, przebudowie ulicy Sportowej oraz wybudowaniu na miejscu zielonego targu nowego hotelu, obiekt ten będzie bardzo atrakcyjny i spełni kryteria bazy pobytowo-treningowej na „Euro 2012”. Ubolewamy natomiast, że wciąż nie ma na stadionie sprawnej tablicy wyników, zegara oraz nagłośnienia - a więc tego, co jest niezbędne, by w miarę profesjonalnie przeprowadzić zawody trzecioligowe.
- Mam nadzieję, że to jednak szybko się zmieni i że dzięki temu coraz większa liczba oławian i mieszkańców powiatu będzie przychodzić na mecze. Dziękuję za rozmowę i tego przede wszystkim życzę.
Tekst:
Krzysztof A.Trybulski
Fot.: Piotr Walęciak
Reklama
Reklama
Reklama







Napisz komentarz
Komentarze