Około godziny 17.00 Sala Rycerska w oławskim Urzędzie Miejskim zaczęła się wypełniać. Przybywali członkowie stowarzyszenia oraz kibice i sympatycy klubu. Zjawił się także ustępujący zarząd, z Jerzym Woźniakiem. Na początku głos zabrał Władysław Woźniak - przewodniczący Komisji Rewizyjnej. Przedstawił porządek obrad i zapytał o kandydata na przewodniczącego zebrania. Stanisław Lipiński zgłosił dyrektora OCKF - Dariusza Witkowskiego. Kandydatura przeszła niemal jednogłośnie.
3 lutego odbyło się walne zebranie Miejskiego Klubu Sportowego Oława. Nie wybrano nowego prezesa. Przegłosowano audyt i zarządzono miesięczną przerwę w obradach
Sprawozdanie Woźniaka
Przewodniczący rozpoczął obrady. Najpierw oddał głos Jerzemu Woźniakowi. Prezes na początku zakwestionował sens dalszej części walnego zebrania. - Wczoraj przyjechałem z Jastrzębia - mówił. - Dzisiaj rano skontaktowałem się z członkiem Komisji Rewizyjnej, panem Haśkiewiczem. Chciałem przekazać mu sprawozdanie finansowe, ale odmówił i powiedział, że dzisiaj jest na to za późno...
Dotychczasowy prezes zwrócił się do przewodniczącego o odwołanie obrad. - Skoro pan ma sprawozdanie, to proszę je przedstawić - zaproponował Witkowski. - Po panu głos zabierze komisja i ustosunkuje się do tego.
Woźniak przystał na propozycję i przedstawił raport finansowy klubu. Wspomniał m.in. o pożyczce od swojej firmy dla klubu na około 73 tysiące złotych. Stwierdził też, że nie zostawia klubu tragicznie zadłużonego i że do zapłaty zostaną tylko należności dla piłkarzy za grudzień 2009 i styczeń 2010.
Powołanie audytora
Po przemówieniu Jerzego Woźniaka głos zabrał Władysław Woźniak. - Komisja Rewizyjna nie miała możliwości zapoznania się z dokumentami finansowymi klubu - mówił. - Informowaliśmy pana Woźniaka oraz pana Kownackiego telefonicznie. Mimo to nie otrzymaliśmy dokumentów. Wnioskuję o powołanie audytora, który zbada sytuację stowarzyszenia, jak również o ogłoszenie przerwy w obradach do 3 marca. Wtedy dokończymy walne zebranie.
Wniosek przyjęto większością głosów. Po zaakceptowaniu audytora przyszedł czas na dyskusję. Każdy mógł zadać pytanie, bądź podzielić się refleksjami. - Jaki jest obecny status klubu w Krajowym Rejestrze Sądowym? - pytał były członek zarządu Albert Zieliński.
- W tej chwili zapis w KRS jest nieaktualny - odpowiadał Jerzy Woźniak. - Jest to spowodowane tym, że nie udało nam się uzyskać dokumentu stwierdzającego, że były członek zarządu pan Żydło nie żyje. Wszelkie zmiany w klubie były zgłaszane do Urzędu Miejskiego. Te dokumenty są dostępne do wglądu.
Następnie do dyskusji włączył się kolejny były członek zarządu - Stanisław Jaśnikowski. - Panie Woźniak, co pan tu opowiada? Miał pan dwa tygodnie na sporządzenie sprawozdania. Z Jastrzębia do Oławy jest jakieś dwie godziny drogi samochodem. Nie można było wsiąść w samochód i przywieźć Komisji Rewizyjnej wszystko, co trzeba? Niech pan spojrzy ilu nas tu się zebrało, wszyscy czekamy na jakieś wyjaśnienia! Dlaczego pan nie zrobił tego tak, jak należy?
- Panie Jaśnikowski! Nie mam obowiązku przedstawiać dokumentów na pana wezwanie! -odpowiedział Jerzy Woźniak. - Wszystkie zresztą są złożone w Urzędzie Miejskim, bo rozliczaliśmy się co miesiąc. Poza tym, na sprawozdanie mam czas do końca marca. Jak poinformowałem o zamiarze rezygnacji z funkcji prezesa zaznaczyłem, że sam zwołam walne w połowie lutego. Komisja zadecydowała inaczej...
Kolejne pytanie zadał Albert Zieliński: - Mówił pan o pożyczce w kwocie 73 tysięcy zł, zaciągniętej przez stowarzyszenie MKS Oława. Od kogo była ta pożyczka i kto o nią wnioskował?
- Wszystko jest w dokumentach, ale mogę odpowiedzieć - wyjaśniał prezes. - Pożyczał zarząd, a pożyczającym była moja firma. Jeszcze nie wiem, czy ta pożyczka będzie wymagalna, czy nie.
Później wystąpił przewodniczący Komisji Młodzieży i Sportu oławskiej Rady Miejskiej Witold Niemirowski, który pytał o przyczyny odejścia prezesa z klubu oraz czy ma do zaproponowania jakąś kandydaturę na swoje miejsce. Zapytał też o rozliczenia finansowe. Odejście Woźniaka z klubu nazwał ucieczką. - Wszystkie rozliczenia finansowe są w Urzędzie Miejskim, bo oprócz składanych sprawozdań finansowych z dotacji miasta, były składane też te z tzw. środków własnych - tłumaczył Jerzy Woźniak. - To nie jest żadna ucieczka, ktoś zauważył moje zdolności menedżerskie. Propozycja została mi złożona przed świętami, w momencie gdy odwołałem trenera Pawlaka, który miał docelowo doprowadzić MKS do II ligi. Owszem, w tej chwili jest do zapłacenia 60 tysięcy zł piłkarzom za grudzień i styczeń, ale zostawiam klub z zakontraktowanymi zawodnikami na trzy lata. Odszedłem do klubu drugoligowego, bo dał mi szansę w trzy-, cztery lata zrobić ekstraklasę. W Oławie powiedziano mi, że miasta nie stać na III ligę. Pan wie, ile kosztuje autokar, którym piłkarze jadą na mecz? Czy pan wie, że wynagrodzenie dla piłkarzy, to 28 tysięcy złotych miesięcznie? Zawodnicy mają podpisane kontrakty na 2 - 2,5 tysiąca zł miesięcznie...
Na to zareagował wieloletni zawodnik MKS Andrzej Gancarczyk: - Pan mówi o kontraktach w wysokości około 2 tysięcy złotych - kto miał takie kontrakty, gdzie są ci ludzie, którzy takie pieniądze zarabiali? Mi pan proponował 500 złotych. Skoro wiedział pan w grudniu o tym, że będzie rezygnował z funkcji prezesa, to czemu nie przygotował się do rozliczenia i odejścia tak, jak się należy? Gdy odchodziłem rok temu z klubu, miałem wszystko przygotowane. Pobrany sprzęt oddałem i wtedy dopiero mogłem odejść. Wydaje mi się, że pan podobnie powinien być gotowy na takie rozliczenie, a nie w dniu walnego chce się pan rozliczać z Komisją Rewizyjną...
Kownacki zgłasza,
Woźniak wychodzi
Do dyskusji włączył się burmistrz Oławy Franciszek Październik. - Jestem zaskoczony tą nagłą decyzją zarządu - powiedział na wstępie, a chwilę później, zwracając się do Jerzego Woźniaka, dodał: - Dziękuję panu za te trzy lata. To nie jest tak, że nie widzimy pana pracy. Zostaliśmy 22 stycznia na piśmie poinformowani o rezygnacji całego zarządu. Jednakże chciałbym zaznaczyć, że w związku z niecodzienną i nagłą sytuacją należało podjąć wyjątkowe kroki. Stąd jest to dzisiejsze nadzwyczajne zebranie. Pozostałe punkty walnego będą dokończone po miesięcznej przerwie, wtedy gdy przedstawicie bilans zysków i strat. To co zostało złożone w Urzędzie Miejskim, to jest rozliczenie z dotacji. Tego nie kwestionuję, to było na bieżąco wyjaśniane. Nie można natomiast mówić o tym, że macie czas do końca marca. Tak by było, gdyby to była normalna procedura, kończąca rozliczenie całoroczne z działalności stowarzyszenia. Wy złożyliście rezygnację w jeden dzień, dlatego zwołano zebranie w trybie nagłym. Proszę ustępujący zarząd o dostarczenie wszystkich dokumentów audytorowi, bo chodzi o to, żeby nowy zarząd miał możliwość zapoznania się z obecną sytuacją klubu.
Kolejnym mówcą był Zbigniew Szwarc, który również zaapelował o przedstawienie aktualnego zadłużenia klubu, skrytykował też dotychczasowe zarządzanie stowarzyszeniem. Po nim głos zabrał Jan Kownacki, który zgłosił wniosek o objęcie audytem również lat 2002-2006. Poddano to głosowaniu. Najpierw przewodniczący obrad zapytał, kto jest za rozszerzeniem audytu o kolejne lata? Zgłosiło się trzech członków - Jerzy Woźniak, Jan Kownacki i Albert Zieliński. Potem padło pytanie, kto jest przeciw? Gdy nikt nie podnosił ręki, przewodniczący poinformował, że wstrzymanie się od głosu sprawi, że wniosek Kownackiego przejdzie. Wtedy kilka rąk powędrowało w górę. Z takim obrotem sprawy nie chcieli się zgodzić Jan Kownacki i Jerzy Woźniak, którzy wstali z miejsc i skierowali się do wyjścia, oskarżając Witkowskiego o manipulację w głosowaniu. Poparł ich Albert Zieliński. <i>- O zasadach powinno się informować przed głosowaniem - mówił. - Najpierw padło pytanie, kto jest przeciw, potem po piętnastu sekundach, gdy nikt się nie odzywał, padła informacja, że nie liczą się głosy wstrzymujące. Spojrzenie na zawodników, którzy podnoszą ręce, to nie jest manipulacja?
- Nikim nie manipulowałem, moim zamiarem było tylko poinformowanie o zasadach głosowania - odpowiedział Witkowski i powtórzył głosowanie.
Tym razem za wnioskiem Kownackiego było też trzech członków, ale przeciw dziesięciu, a sześciu wstrzymało się od głosu. Wniosek nie został więc przyjęty. Jan Kownacki i Jerzy Woźniak byli oburzeni tą sytuacją i demonstracyjnie opuścili salę, grożąc zaskarżeniem prawomocności walnego zebrania.
Tekst i fot.:
Piotr Walęciak
Reklama
Reklama
Reklama







Napisz komentarz
Komentarze