Grupa z Legnicy dochodzi do wsi. Tymczasowe pole namiotowe zaludnia się, strażacy kończą podłączać wodę z hydrantu, z przyczepy lądują na ziemię toy-toyki. Po chwili pielgrzymi z kolorowymi ręcznikami w dłoniach rozlewają się po wsi, wypytując gospodarzy, gdzie by tu się wykąpać po kilkudziesięciu kilometrach marszu. Czuje się ludzką życzliwość i solidarność. Zdecydowana większość chce pomóc, ugościć, nakarmić, porozmawiać. Tak normalnie, po ludzku.
Na ekranie telewizora właśnie trwa relacja z pierwszej bitwy o krzyż przed prezydenckim pałacem, gdy na nasze podwórko wkracza czworo młodych ludzi z muszelkami na piersiach, tuż przy identyfikatorach - to znak rozpoznawczy pielgrzymów. Grzecznie pytają, czy mogą. U nas mogą, u sąsiadów też - widzę kolejną grupkę. Kąpią się, jedzą, chwilę rozmawiamy. Są młodzi, około osiemnastki. Jedna para idzie do Czestochowy, aby podziękować Bogu za to, że dane im było się poznać na rekolekcjach. Druga pielgrzymuje pierwszy raz. Są zachwyceni.
- Bóg jest z nami - mówią - Szkoda tylko, że w namiocie nie można być razem. To znaczy razem chłopcy i dziewczyny. Porządkowi gonią. Ale być może za rok też pójdziemy, żeby podziękować za to, że na pielgrzymce się poznaliśmy. Teraz to musimy już iść, bo o dwudziestej apel. Zapraszamy!
Z telewizora słychać końcówkę relacji: - Po moim trupie, będziemy się bronić, nie ruszycie tego krzyża, bo bez niego nie będziemy istnieli, Polska nie będzie istniała! - wrzeszczy jakiś pan z ekranu. - Wykończyli Kaczyńskiego, a teraz chcą to ukryć! Dołączcie do nas, jeśli jesteście prawdziwymi Polakami!
Wsiadamy na rowery. Jedziemy do sklepu. - Jadźka, szybciej, bo mój Piotruś chce być na apelu i już płacze - woła jakaś kobieta. Dźwiga torbę pełną bochenków chleba dla pielgrzymów.
Zresztą w sklepie ruch ponadprzeciętny. Wszyscy chcą zdążyć z zakupami przed apelem.
W drzwiach staje mężczyzna w roboczym ubraniu. Wychodzi spokojnie ze sklepu. Nie spieszy się. Odbija butelkę czystej i ciągnie spory łyk prosto z gwinta. Wsiada na rower i jedzie. Za plecami gonią go dźwięki modlitw.
Jerzy Kamiński







Napisz komentarz
Komentarze