Głos wyłączonego
- Jestem waszym stałym czytelnikiem w internecie, a teraz kupiłem ostatnie dwa numery wydania papierowego, przeczytałem i musiałem zadzwonić - mówił. - Cały świat widzi, że nad Polską gromadzą się chmury, decyduje się nasz los, a w gazecie ani słowa o tym.
O czym? Coś ważnego przegapiliśmy?
Ano o tym, jak rozkradają Polskę, jak okłamują naród, jak decydują za nas, lekceważą Polaków...
A skąd pan to wszystko wie, skoro od 30 lat mieszka w Stanach?
Z „Gazety Polskiej”. Dorzucił coś jeszcze o Żydach i Michniku.
- No właśnie - tłumaczę. - „Gazeta Polska” tym się zajmuje, a my jesteśmy lokalni i interesujemy się tylko sprawami powiatu oławskiego.
- Ale powiat oławski jest częścią Polski, więc musicie powiedzieć Polakom, na kogo głosować, jaką drogę wybrać! - grzmiał starszy pan. - Bo potem będzie za późno!
Już wiem, że właśnie tracę jednego czytelnika, ale jeszcze raz tłumaczę, że w Polsce też jest „Gazeta Polska”. Kto chce, może sobie kupić i ratować kraj.
- Ale ludzie w powiecie jej nie czytają, bo jest zbyt poważna! - trzeźwo odpowiada starszy pan.
No właśnie. A nas czytają. I sami sobie wyrabiają zdanie na temat naszego kawałka Polski, w większości nie potrzebują potem wskazówek, karteczek z numerkiem, nazwiskiem czy partią.
- Sam pan sobie odpowiedział na własne pytanie - mówię i teraz ja pytam: - A skoro trzeba ratować nasz kraj, to gdzie pan był przez ostatnie 30 lat? Dlaczego pan nie wrócił?
Mówi, że w Polsce nie miał pracy, nie mógł się rozwijać i źle się czuł. Ale ratować chce. Dla innych, bo to przecież nasz kraj!
I tak rozmawialiśmy sobie kwadrans, bez zrozumienia, bez sensu, ale grzecznie. Ostatecznie każdy pozostał przy swoim.
- Ale jeszcze zadzwonię, za parę lat, i wtedy przekonacie się, kto miał rację, gdy Polski praktycznie już nie będzie - rzucił jeszcze Polonus. Kiedyś powiedziałbym, że rzucił na odchodnym albo rzucił słuchawką. Teraz chyba po prostu - wyłączył się.
Jerzy Kamiński







Napisz komentarz
Komentarze