228 cm na fotografii
W przedszkolnej kronice dyrektor Maria Jarosławska z dumą odnotowała w 1956, że podczas remontu pracował tam Eugeniusz Taraciński - "najwyższy Polak, mieszkaniec Bystrzycy". Co ciekawe, podaje, że miał wtedy, czyli jeszcze przed trzydziestką, 220 cm wzrostu. W innych źródłach znalazłem informację, że Gieniu mierzył 227-228 cm i ważył ok.140 kg. - Gdy przestał rosnąć, cały czas mierzył 226 cm - upiera się Władysław Herba. Wiadomo na pewno, że pod koniec życia skurczył się do 217 cm.
Choć dla Google ktoś taki, jak Eugeniusz Taraciński z Bystrzycy, nie istnieje - wyszukiwarka nie odnajduje frazy - w podoławskiej wsi do dziś nie ma domu, gdzie by go nie pamiętano i nie wspominano, jak to ktoś z rodziny fotografował się z Gieniem.
- Nie miał z tym większego problemu - opowiada bratowa. - Chętnie pozował.
Wszyscy opowiadają o zdjęciach, gdy jednak próbuję do nich dotrzeć, nagle okazuje się, że nie ma prawie żadnych. Na jednym miał przestawiać karosę na jelczańskim parkingu. Na innym - w wielkiej dłoni trzymać malutkie dziecko. Jeszcze inne przedstawiało go, gdy w obu rękach trzymał drewniane kłody. Niestety, nawet bratowa ma dziś zaledwie parę fotografii, i to nie najlepszej jakości. - Wszystkie porozdawałam, każdy chciał wziąć na pamiątkę - tłumaczy.
- Mieliśmy zdjęcie, zrobione na naszym podwórku, ale rodzina gdzieś zabrała - mówi Zbigniew Kudlak z Bystrzycy. - Obejmował całą rodzinę rękoma, a to było z osiem osób.
Gdy zdrowie mu się pogorszyło, Gieniu bywał w sanatorium. Tam też wszyscy chcieli mieć z nim zdjęcie. Początkowo to go denerwowało. Potem się z tym jakoś pogodził, a nawet zawarł przymierze z uzdrowiskowym fotografem. - Pozował, a ten mu odpalał coś ze zwiększonych zysków - opowiada Zbigniew Kudlak.
- Panie, on miał z tym kłopot, biedaczyna - wspomina Herba. - Pojechali my grać w piłkę, a on z nami. Szliśmy sobie do pociągu, a ludzie nie chcieli go puścić, każden chciał go złapać, przywitać się z nim. Tłum za nim szedł, jak procesja.
- Ale siedzieć u niego na kolanach było przyjemnie - wspomina Maria Wierzyk, która wtedy była małą dziewczynką. - Bo z góry się patrzyło.
Napisz komentarz
Komentarze