- Do wtorku, kiedy ponownie będzie można otworzyć cmentarze, większość kwiatów nie przetrwa. - Ja już dzisiaj wyrzucam 60 róż, bo dziś nie sprzedam, a one są delikatne - mówi Wioletta Kowalska, właścicielka jednej z kwiaciarni przed oławskim cmentarzem przy ul. Zwierzynieckiej.
- Największy ruch miałybyśmy dzisiaj i we Wszystkich Świętych, bo to jeszcze dochodzą przyjezdni i też kupują, a teraz leżymy - mówi Bożena Herba, pracownica kwiaciarni Flora.
Od sobotniego poranka składają towar i liczą straty, a te są niemałe. Jedna z właścicielek sporej kwiaciarni (stoiska przy obu oławskich cmentarzach) mówi, że dla niej to straty rzędu 100 tys. zł, a tylko w jednym miejscu, przed oławskim największym cmentarzem na Zwierzynieckiej, było niemal 20 stanowisk handlowych. Znicze można przechować, ale kwiaty i stroiki już nie.
- A przecież płacimy za wynajęcie tego miejsca i to spore pieniądze - mówi jeden z mężczyzn pakujących kwiaty na busa. - To nie można było chociaż parę dni, chociaż dzień wcześniej powiedzieć, że zamyka się cmentarze?! Nie zamawialibyśmy tego towaru, nie byłoby takich strat teraz. Przecież wszyscy o tym zamykaniu mówili, tylko rząd czekał do ostatniej chwili. To co mieliśmy robić? Jak to przewidzieć? To my nie jesteśmy polskimi przedsiębiorcami, nie płacimy podatków?
- Jesteśmy załamani, ten czas to były dla nas żniwa, a teraz to będzie czas klęski, po której długo się nie odbijemy - mówi inny z handlujących.
Napisz komentarz
Komentarze