Najbliższa sobota z pewnością będzie spokojniejsza od poprzednich. Nie zakładamy bowiem, że ktoś zdecyduje się na akcje kampanijne w ciszy wyborczej. Działo się za to przed tygodniem. Jak kandydaci na burmistrza, ale też na radnych przekonywali swoich wyborców? Publikujemy artykuły z papierowego wydania "GP-WO". * Dekret: - Ludzie mówią, że jak nie ja, to kto Krystyna Dekret walczy o głosy mieszkańców
W ostatnią sobotę rozmawiała z potencjalnymi wyborcami na jelczańsko-laskowickim targu. Jak mówiła, kampanię robi nie tyle dla siebie, co przede wszystkim dla nich: - Startuję na burmistrza, ponieważ moja inicjatywa jest oryginalna, tak jak ja. Nikomu nic nie obiecuję, nikogo nie okłamałam, żyję uczciwie. To, co proponuję, to potrzeby naszych mieszkańców. Problemy, które jak najszybciej trzeba rozwiązać!
Dekret twierdzi, że będzie starała się wywiązywać ze wszystkich założeń programu. Zwracając się bezpośrednio do wyborców mówi, że od tego, jakiego dokonają wyboru, będzie zależało to, jak będzie się rozwijało miasto: - W tym momencie ludzie nie zadają już nawet wielu pytań. Mówią do mnie "jeżeli nie ty, to kto?". Jestem radną od czterech lat, od ośmiu przewodniczącą osiedla. Działam na rzecz miasta. Dzięki moim działaniom remontowane są ulice, powstała bezpieczna droga do szkoły, zadbałam o zapomniane Brzezinki. Niektórzy się śmieją, że czyszczę nawet rowy. Nie przeszkadza mi to. Jeżeli rowy nie będą poczyszczone, to wszyscy będziemy pływać. Infrastruktura jest dla mnie bardzo ważna. Nowe drogi, mosty, przejazdy kolejowe. Słucham ludzi i wiem, że w moim programie każdy znajdzie coś dla siebie. Nasze dzieci wyjechały za granicę. I to jest nasza wina, bo nie potrafimy się dogadać. Każda kolejna partia dochodzi do władzy i robi prywatę. Dość kolesiostwa. Trzeba postawić na społeczeństwo. Bo bez społeczeństwa nie jesteśmy warci nic!
*
Dalgiewicz wspiera Dudkowskiego, ale nie tylko
Wieloletni dyrektor Jelczańskich Zakładów Samochodowych udzielił poparcia Łukaszowi Dudkowskiemu, a także Stanisławowi Grzesikowi i Stefanowi Dębskiemu
Ten pierwszy jest kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na burmistrza Jelcza-Laskowic. Pozostała dwójka walczy o mandat radnych Rady Powiatu z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Na krótkiej konferencji prasowej Jan Dalgiewicz powiedział: - Ludzie, którzy mnie znają, wiedzą, że zawsze zależało mi na rozwoju miasta i gminy. Teraz, kiedy nadchodzą wybory, powinniśmy wybrać możliwie najlepszego z kandydatów. Wspieram Łukasza Dudkowskiego, prezesa spółki "Jelcz" (od miesiąca już byłego prezesa - przyp. red.), który zna zarówno środowisko wiejskie, jak i miejskie. Zna też dobrze gospodarkę, ponieważ przez parę lat pracował w przemyśle i w obiekcie gminnym. Jest to człowiek, który może pomyślnie pobudzić do życia całe społeczeństwo jelczańsko-laskowickie. Nie bez znaczenia jest to, że jest w kwiecie wieku. Ma dobre zdrowie, jest rozwojowy. Wspieram go i namawiam do oddania głosów na tego kandydata.
Cztery lata temu Dalgiewicz sam walczył o fotel burmistrza J-L. Zdobył wtedy 19% głosów, co dla wielu było sporym zaskoczeniem. Dziś mówi, że w programie Dudkowskiego widzi elementy, o które sam postulował w swojej kampanii: - Namawiałem pana Łukasza, żeby skorzystał z mojego programu. Nie wiem, na ile to zrobił, ale w jego postulatach powtarza się z całą pewnością wizja rozwoju. Rozczarowało mnie to, co się przez ostatnie cztery lata w gminie działo. Miasto jest zasobne w fundusze dzięki licznym mniejszym i większym przedsiębiorstwom gospodarczym. Nie miało jednak takiego gospodarza i koncepcji, która by nadawała tej aglomeracji miejsko-przemysłowej charakter coraz bardziej miejski.
Dudkowski dziękował za te słowa, mówiąc że dokładnie oddają one zawiedzione nadzieje mieszkańców. Obiecał, że będzie szedł naprzód, z nową energią i nowymi pomysłami. Już po konferencji Jan Dalgiewicz zadzwonił do nas i zapytał, czy mógłby uzupełnić swoją wypowiedź. Chodziło o poparcie jeszcze dwóch osób. - Na głosy mieszkańców zasługują również kandydaci na radnych Rady Powiatu Stanisław Grzesik i Stefan Dębski z SLD - mówił. - Bardzo drogie są mi kolory biały i czerwony, nasze barwy narodowe. Dobrze oddają one charakter Polaków. Łukasz Dudkowski reprezentuje PiS, natomiast tych dwóch dżentelmenów ma charaktery lewicowe. Nie znoszę skrajności i zaprzaństwa. Ludzie pytają mnie, czy to prawda, że dołączyłem do Prawa i Sprawiedliwości. Nie muszę się zapisywać do partii, żeby kogoś popierać. Poza tym żadne poparcie nie jest decyzją wiążącą. 21 października mieszkańcy i tak zdecydują sami. Patrząc z boku mogę jednak wygłaszać opinie i oceny. Ostatecznie wyborca pozostanie sam na sam z kartką. Nie będę się wypierał jak żaba błota, że jestem mocno osadzony w środowisku lewicowym i takie mam też przekonania. Nie przekreśla to jednak moich trzeźwych ocen innych ludzi. Jest jeszcze tylko kwestia, żebym się nie pomylił. Dla pewnej równowagi chciałbym więc też wspomnieć o tych dwóch kandydatach do Rady Powiatu. Zasługują na wsparcie. To ludzie starszego wieku, ale w działalności samorządowej wiek i doświadczenie mają ogromne znaczenie.
* Szczęśniak: - Mam doświadczenie, którego nie mają inni Przez długi czas kampania Bogdana Szczęśniaka była wyjątkowo spokojna, czasem nawet niezauważalna. Na tydzień przed wyborami mieszkańcy wyraźnie usłyszeli, że obecny burmistrz walczy o reelekcję
Wszystko za sprawą radnego Roberta Jadczaka (jednocześnie kandydata Koalicji 2018-2023), który w centrum Jelcza-Laskowic za pomocą solidnego nagłośnienia przekonywał, że tylko Bogdan Szczęśniak nie obiecuje gruszek na wierzbie i będzie gwarantem dalszego rozwoju. Sam zainteresowany rozmawiał wtedy z mieszkańcami. O czym? - To już ostatnia sobota przed wyborami - mówił w rozmowie z nami. - A jak wiadomo, sobota to specyficzny dzień w Jelczu-Laskowicach, w którym sporo osób przemieszcza się w centrum. To dobry moment, by spotkać mieszkańców i z nimi porozmawiać. Ludzie chętnie mówią o swoich problemach. O takich, które znamy, ale też o takich, które są dla nas nowe. Dziś usłyszałem o problemie kanalizacji burzowej przy ulicach Długiej i Cichej w Jelczu-Laskowicach. Ktoś inny zapytał, kiedy zostanie zrealizowana ulica Folwarczna. Usłyszałem również pretensje, że gmina nie robi nic z murem przy Urzędzie Miasta i Gminy. Wytłumaczyłem mieszkańcowi, że niestety jest to prywatna własność. Na szczęście pojawił się inwestor, który chce tam wybudować obiekty handlowe. Dobrze było się spotkać i porozmawiać. Wiele osób nie chciało nawet brać moich ulotek. Mówili, że mnie znają i będą na mnie głosować. Odbiór jest bardzo pozytywny. To miłe, budujące i motywujące do dalszej pracy.
Gdy Jadczak przekonywał, że najlepszym wyborem będzie Szczęśniak, po drogach jeździł samochód sztabu innego kandydata. Z tego objazdowego głośnika mieszkańcy usłyszeli, że Bogdan Szczęśniak przez lata swojej działalności samorządowej, postawił tylko BricoMarche w centrum miasta. - Twierdzenie, że nic w tym mieście się nie dzieje jest, delikatnie mówiąc, nieuprawnione - komentował Szczęśniak. - Propozycje moich kontrkandydatów są szerokie, ale nie zawsze do końca realne. Podam przykład. Jeden z nich pokazuje na wizualizacjach, że na placu Jana Pawła II będzie ciąg handlowy. Na jakiej podstawie to obiecuje? Jest to teren prywatny i jeżeli kandydat na burmistrza lansuje prywatnego inwestora, to coś jest nie tak. Druga sprawa to kwestia planu miejscowego. Można go zmienić, ale ten plac to obecnie jedyny teren zielony w centrum miasta. Budowanie kolejnych pawilonów nie ma żadnego sensu. Wierzę, że wyborcy po raz kolejny mi zaufają. Mam doświadczenie, które jest bardzo ważne w działalności samorządowej.
* Stajszczyk: - Z nikim się nie ułożyłem Piotr Stajszczyk wierzy, że wygra wybory i będzie burmistrzem Jelcz-Laskowic. Jak podsumowuje swoją kampanię?
W ostatnią sobotę wielu kandydatów walczyło o głosy mieszkańców. Piotr Stajszczyk przyznaje, że chciałby, aby kampania przed kolejnymi wyborami zaczęła się już od pierwszego dnia nowej kadencji. Jego zdaniem burmistrz swoimi działaniami, a nie obietnicami, ma przekonywać wyborców. - Staram się zwyciężyć i rozmawiam z ludźmi od wielu tygodni - mówi kandydat Wspólnoty Samorządowej. - Słucham o ich problemach. Mój program oparty jest nie tylko na moich doświadczeniach, ale przede wszystkim na tym, co mówią ludzie. Z mieszkańcami rozmawiam właściwie od 12 lat, czyli odkąd współpracuję z gminą. W 2007 roku napisałem strategię, która wciąż jest realizowana. Przez cztery lata byłem wiceburmistrzem i wiem, że potrzeby są różne. Jedni potrzebują kawałka chodnika, inni ścieżek rowerowych czy placów zabaw. W moim programie jest również ważny punkt dla osób starszych. Chciałbym stworzyć dom opieki dziennej dla seniorów. Zakład opiekuńczo-leczniczy nie jest zadaniem gminnym, ale od wielu miesięcy rozmawiam z ludźmi, którzy mogliby być zainteresowani otworzeniem czegoś takiego. Nie mówię o budowie, bo nie jestem za budowaniem. Jestem za rozwiązywaniem problemów. Potrzeba jest i wiem to z autopsji. Moja mama potrzebowała opieki każdego dnia i właśnie w takim zakładzie opiekuńczo-leczniczym zmarła.
Piotr Stajszczyk nie chce oceniać obecnego burmistrza ani żadnego z kontrkandydatów. Podkreśla jednak, że przez lata pozyskiwał dla gminy fundusze unijne (jako współpracownik, a potem zastępca Kazimierza Putyry, i w ostatniej kadencji jako pracownik gminy - przyp. red.) i na pewno na ten temat wie najwięcej: - Tylko ktoś, kto nie ma rozeznania, jak funkcjonuje przyznawanie dotacji, może mówić o tym, czy 12,5 mln z Unii Europejskiej w cztery lata to mało lub dużo. To nie jest tak, że Unia daje pieniądze i za każdym razem, kiedy się chce, można o nie wnioskować. Bywa tak, że w całej perspektywie finansowej jest tylko jedna okazja. I wtedy należy ten jeden strzał wykorzystać. Niektóre nabory i wnioski będą realizowane w kolejnych latach. Mam na myśli między innymi parking w Miłoszycach czy rewitalizację zbiorników wodnych. Mogę spokojnie powiedzieć, że w sposób maksymalny wykorzystałem możliwości wyciągnięcia pieniędzy z UE.
* Iluminacją do wyborów "Lokalni Patrioci" chcą być radnymi. Jak walczą o głosy?
W trakcie całej kampanii docierały do nas głosy, że Piotr Stajszczyk dogadał się z Łukaszem Dudkowskim, którego zastępcą ma zostać po wyborach. Kandydat Wspólnoty Samorządowej dementuje te plotki: - Ludzie pytają mnie, czy to prawda. Słyszałem bardzo wiele takich głosów. Przede wszystkim zakładam zwycięstwo. Z nikim nie chcę się w tej chwili układać. Nie ma żadnej umowy. Jeśli ktoś inny zostanie burmistrzem i będzie chciał porozmawiać ze mną o mojej pracy, to nikomu takiej rozmowy nie odmówię. W tym momencie podkreślam jednak, że żadnej umowy nie ma.
W ostatnią sobotę członkowie stowarzyszenia i kandydaci na radnych agitowali w centrum miasta. Były rozmowy, ulotki wyborcze oraz gadżety i kolorowanki dla dzieci. - Rozdajemy ulotki, zachęcamy ludzi do głosowania i rozmów z naszymi kandydatami - mówiła szefowa "Lokalnych Patriotów" Weronika Kuszyk. - Mieszkańcy mogą również poznać nasze priorytety wyborcze, czyli zbiór zadań, które chcemy wykonać po wyborach. Mówią nam, co można w gminie poprawić. Słuchamy i zbieramy to wszystko. Zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy wszystkowiedzący. Na szczęście odbiór społeczny jest wspaniały. Ludziom podoba się, że jesteśmy młodzi i wykształceni. Każdy z nas jest specjalistą w jakieś dziedzinie. Kojarzą nas z budżetu obywatelskiego i jest to bardzo miłe. Czasami pytają, dlaczego nie wystawiamy kandydata na burmistrza, ale my wiemy, że musimy mierzyć siły na zamiary.
Rozmowy w centrum miasta, to z całą pewnością nic odkrywczego. Wszak w ostatni weekend robiły to wszystkie komitety. "Lokalnych Patriotów" można jednak spotkać również wieczorami. Po zmroku w różnych miejscach, za pomocą rzutnika, wyświetlają swoje logo oraz sylwetki kandydatów. Rozpoczęli w sobotę, zaraz po meczu futsalowego "Orła" i obiecują, że nie zaprzestaną aż do ciszy wyborczej. Chcą tym samym w niesztampowy sposób zwrócić uwagę mieszkańców. Zwłaszcza tych, którzy mają już dość zmieniającego się codziennie plakatowego krajobrazu na słupach ogłoszeniowych.
Napisz komentarz
Komentarze