Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 15 grudnia 2025 13:05
Reklama Hipol

Zmarł Ryszard Sławik - dowódca "Jednostki Sokołów"

Nie robił z siebie bohatera, ale nim był. 31 sierpnia zmarł Ryszard Sławik, w latach 50. założyciel i dowódca harcerskiej konspiracyjnej "Jednostki Sokołów" z Jelcza-Laskowic
Zmarł Ryszard Sławik - dowódca "Jednostki Sokołów"
Ryszard Sławik - członek konspiracyjnej "Jednostki Sokołów" z Jelcza-Laskowic

Źródło: archiwum rodzinne

Podziel się
Oceń

Kim był? Najlepiej odpowie na to pytanie reportaż Aleksandry Solarewicz z "Gazety Powiatowej", umieszczony także w I tomie książki "INNI - ludzie powiatu oławskiego":

*

Nic mi nie mogli zrobić

 

Jako osiemnastolatek był bity, głodzony i przetrzymywany w karcerze. Za jeden rok marzeń o wolności. Ryszard Sławik, w latach 50. członek tajnej organizacji harcerskiej „Jednostka Sokołów”, krótko podsumowuje czas więzienia: - Mogłem tylko zaciskać zęby. Nie z bohaterstwa. Tak w człowieku jest…

Od razu rozpoznaję w nim harcerza. Gdy pojawiam się przed furtką domu na przedmieściach Wrocławia, Ryszard Sławik energicznie przemierza głęboki śnieg, otwiera drzwi i szarmancko zaprasza do środka. Gdy siadamy przy małym stoliku i mamy zacząć opowieść, nieustannie żartuje i odpowiada celnymi ripostami. Jestem zaskoczona. Bo przecież… mam spisywać wspomnienia z karceru.

 

Moskale zabrali


Do Laskowic Oławskich (dziś Jelcz-Laskowice) przyjechali w 1945. Ekspatrianci spod Stryja. Właściwie uciekinierzy. Ojciec, Emil Sławik, był naczelnikiem stacji w Piasecznej. Jeszcze za tak zwanych „pierwszych Sowietów” nosił służbowy mundur z guzikami. Srebrnymi, z orzełkiem. Ale w czasie okupacji niemieckiej szerzyły się zbrodnie UPA i on usłyszał od znajomego Ukraińca: - Pane Sławyk… Pan jest porządny człowiek. Z naszych - pana nikt nie ruszy. Ale inni… - ostrzegał. Więc w 1944 roku, gdy Rysiek miał dziesięć lat, rodzina spakowała na wóz skrzynię zrobioną z dębowego stołu, parę krzeseł i trochę jedzenia. W wagonie bydlęcym ruszyli na zachód. Ten, jak się okazało, wcale nie czekał na tak zwanych repatriantów. 
Na Śląsku jeszcze trwały walki, więc po tułaczce byli zmuszeni czasowo osiąść w Rudniku nad Sanem. Na swój transport i… dom czekali do czerwca 1945. Wówczas to odjechali z Rzeszowszczyzny pociągiem, który miał zawieźć ich do Wrocławia. Ale 27 kilometrów przed Wrocławiem, w Laskowicach Oławskich, Rosjanie brutalnie zatrzymali skład i wyrzucili ludzi na pole. Potrzebowali wagonów na sprzęt, który rabowali w zakładach Kruppa (później Jelczańskie Zakłady Samochodowe). Sławikowie osiedlili się więc w Laskowicach. Tu mieli oglądać to samo, czego świadkami byli na okupowanych Kresach. 
- Po pijaku, nie po pijaku. Na grandę, na chama! - nie przebiera w słowach Sławik. - Nie demontowali urządzeń. Wyrywali. Cięli palnikami. 
I „dawaj, dawaj!”. Transport za transportem ze zrabowanym mieniem szedł do ZSRR. Nie oszczędzali także domów prywatnych. Polacy nocami barykadowali się w mieszkaniach. Bo ci wyzwalali ich ze wszystkiego. Nawet z odzieży. 
Gdy odjechali Rosjanie, zaczęła się nowa grabież, zwana kolektywizacją wsi. Agitacja, nękanie, szantaż. Po kolei, dzień w dzień, miejscowy aktyw nachodził kresowych rolników. Pod dowództwem gminnego sekretarza PZPR, Józefa Jowsy, mającego opinię, delikatnie mówiąc, nadgorliwca. Ojciec jednego z kolegów Aleksandra Trznadla odmówił objęcia przewodnictwa „kołchozu”, czyli spółdzielni produkcyjnej. Narzucili mu morderczy kontyngent, tak że rodzinie groził głód. Ojciec Ryszarda Sławika miał osobiście chodzić i namawiać do rolniczych spółdzielni produkcyjnych innych kresowiaków, którzy tak jak on, przeżyli na Wschodzie sowiecki porządek. Wzburzony odmówił. O mały włos nie stracił przez to pracy na kolei. - Będę rąbał drzewo, a tam nie pójdę - powiedział. Tak było w wielu domach. Słuchali tego dorastający synowie. I buntowali się.

 

Synowie w obronie ojców

 

Jako nastolatki też coraz mocniej odczuwali terror polityczny. 
- W szkole najpierw było fajnie - wspomina Sławik podstawówkę. Przez parę miesięcy nawet uczył się języków zachodnich. - Ale już nic nie pamiętam! - parska śmiechem. I oczywiście, działała drużyna harcerska, do której się zapisał. Tu spotkał innych chłopaków z Kresów - Franka Sumisławskiego, Bolka Telipa, Olka Trznadla, Mariana Kalicińskiego, Wacka Stramskiego… 

- Na zbiórkach też było fajnie - podsumuje po latach. Chłopcy rozmawiali na tematy patriotyczne. Razem z drużynowym Jurkiem Kalińskim chodzili na harcerskie uroczystości do Oławy, gdzie była siedziba hufca. Sławik demonstruje ze śmiechem, jak z wypiętą piersią maszerowali chłopcy z zastępu „Indian”, któremu przewodził. Latem jeździli na obozy. Dwa były skautowe, a trzeci propagandowy. - Z dozorcą - mówi Sławik. 
Chłopcy zorientowali się, że jeśli chcą dalej być wierni ideałom harcerskim, muszą zejść do podziemia. Na przełomie 1949 i 1950 roku Franciszek Sumisławski z Marianem Kalicińskim, Wacławem Stramskim, Zbigniewem Kapiciakiem, Janem Selwą oraz Fryderykiem Surowcem stworzyli zalążek tajnej organizacji harcerskiej.


Jednostka Sokołów

 

- Ja w organizacji byłem krótko, od marca 1951! - zaznacza Ryszard Sławik. 
To w marcu wraz z Bolesławem Telipem i Aleksandrem Trznadlem złożył przysięgę na ręce komendanta, Franciszka Sumisławskiego. Przysięgali wtedy wszyscy członkowie: będą walczyć wiernie o sprawiedliwą Polskę i staną w obronie prześladowanych ojców. Organizację nazwali „Jednostką Sokołów”. Odtąd spotykali się na tajnych zebraniach. Rozmawiali o sytuacji politycznej w kraju i na świecie. Słuchali zachodnich stacji radiowych, „Głosu Ameryki” i BBC. Przygotowywali się do zawiązania oddziału partyzanckiego na wypadek konfliktu ZSRR z Ameryką i kolejnej wojny. To dlatego zbierali broń, którą znajdowali w poniemieckich ruinach i na pustkowiach. Tak zdobyli trzy automaty “MP”, jeden automat “PP”, jeden pistolet typu “FN” i jeden “Parabellum”, dwa karabiny “Mauser”, granat zaczepny i amunicję. Ukryli je w obejściach rodzicielskich gospodarstw. 
Latem 1951 zorganizowali swoją pierwszą akcję społeczną. Namawiali miejscowych rolników do sprzeciwu wobec kolektywizacji wsi. „Każdy uczciwy Polak nie zdaje zboża komunistom” - tak brzmiało hasło na ulotkach ręcznie pisanych przez Bolesława Telipa, które w Laskowicach i Piekarach rozklejał Aleksander Trznadel. Marian Kaliciński planował nawet zastrzelić sekretarza Jowsę. Wstrzymał się w ostatniej chwili.  A już w  listopadzie „Jednostką Sokołów” zainteresowało się UB. Podczas sprawdzania broni Zbyszek Kapiciak przypadkowo postrzelił Wacka Stramskiego. Mimo że próbowali zatrzeć ślady, MO doszła po śledztwie, z jakiej broni padł strzał. „Sokołom” zaczął się palić grunt pod nogami.

 

Jak najgorsi zbrodniarze


Musieli choć na chwilę zniknąć z oczu miejscowych służb bezpieczeństwa. Franek dowiedział się, że w kłodzkim Liceum Pedagogicznym jest roczny kurs nauczycielski dla osób z wykształceniem niepełnym średnim. Szkoła odpowiednio daleko od Oławy. A kurs odpowiednio krótki, by po ukończeniu zacząć pracę i pomagać rodzicom. 
- I to był dobry pomysł - mówi Sławik, podówczas uczeń Państwowego Liceum Mechanicznego I stopnia Wydziału Mechanicznego we Wrocławiu. Załatwianie miejsc dla trzech harcerzy trochę trwało. Ale udało się. No, to wio! Sławik wraz z Sumisławskim i Telipem wyjechali do Kłodzka. Ale UB podążało za nimi. Funkcjonariusze przyszli po nich na początku marca. Sławika, Sumisławskiego i Telipa aresztowali w czasie lekcji. Prosto ze szkoły zaprowadzili do internatu, gdzie nastąpiła rewizja. Z Kłodzka wywieźli pociągiem przez Wrocław do Oławy. Skutych jak najgorszych zbrodniarzy.

 

W oławskim karcerze


Tam wtrącili ich w letnich ubraniach do piwnicznych cel PUBP. Każdego do osobnej. Ciemność, ziąb, wilgoć. Z tych cel wyprowadzali ich na przesłuchania. W dzień i w nocy. Bici, popychani, szantażowani i wyzywani, musieli w nieskończoność powtarzać swoje życiorysy, skąd mieli broń i z jaką organizacją zdążyli nawiązać kontakt. 
- Co było charakterystyczne, to nacisk, byśmy zeznali, że kierował nami ktoś starszy od nas - mówi dziś Ryszard Sławik. - A przecież nikogo takiego nie było. Ale ubecy, a przede wszystkim śledczy Władysław Kolasa, drążyli. Podsuwali chłopcom niby to dokumenty, twierdząc, że to zeznania kolegów. - Mnie przesłuchiwał kpt. Mieczysław Staner z Wrocławia. Drań niesamowity! Ale wiedziałem przecież czego się spodziewać. 

 



Franciszek Sumisławski, obok kolega niezwiązany z Sokołami, dalej Bolesław Telip i Ryszard Sławik. Zdjęcie zrobione w Laskowicach

Marian Kaliciński, Ryszard Sławik i Franciszek Sumisławski. Służba wojskowa, połowa lat 50. Zdjęcie zrobione w Zabrzu


Napisz komentarz

Komentarze

ZASTRZEŻENIE PODMIOTU UPRAWNIONEGO DOTYCZĄCE EKSPLORACJI TEKSTU I DANYCH

Dokonywanie zwielokrotnień w celu eksploracji tekstu i danych, w tym systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji ze strony internetowej tuolawa.pl i publikacji przy użyciu oprogramowania lub innego zautomatyzowanego systemu („screen scraping”/„web scraping”) lub w inny sposób, w szczególności do szkolenia systemów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji (AI), bez wyraźnej zgody wydawcy - RYZA Sp. z o.o. jest niedozwolone. 

Zastrzeżenie to nie ma zastosowania do sytuacji, w których treści, dane lub informacje są wykorzystywane w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe. Szczegółowe informacje na temat zastrzeżenia dostępne są TUTAJ

KOMENTARZE
Reklama
NAPISZ DO NAS!

Jeśli masz interesujący temat, który możemy poruszyć lub byłeś(aś) świadkiem ważnego zdarzenia - napisz do nas. Podaj w treści swój adres e-mail lub numer telefonu. Jeżeli formularz Ci nie wystarcza - skontaktuj się z nami.

Reklama
Reklama
Reklama