Wczoraj zaparkował naprzeciwko wejścia do Urzędu Miejskiego. Ktoś zrobił mu zdjęcia i wysłał do redakcji. Powiadomił też policję. Ta przyjechała dopiero po ok. 40 minutach, bo miała pilniejsze wezwanie. Po około 20 minutach czekania na kierowcę, funkcjonariusze pozostawili za wycieraczką informację, aby ten zgłosił się do Komendy Powiatowej. jak nam potwierdziła oficer prasowa Wioletta Polerowicz, kierowca niezwłocznie zgłosił się i za niewłaściwe parkowanie został ukarany mandatem oraz punktami karnymi.
Spytaliśmy przewodniczącego, w jakiej wysokości był mandat, ale unikał odpowiedzi.
- A czy to takie ważne! Po co to komu wiedzieć? - mówił, ale przyznał, że mandat oraz punkty karne otrzymał. - Gdybym wiedział, że jest przepis o 10 metrach, to bym nie stawał. Byłem przekonany, że przepis mówi o 5 metrach za przejściem, więc sobie stanąłem. Zostawiłem miejsce na chodniku, nie zasłaniałem przejścia.
Gdy wyrażamy wątpliwość, czy nawet te 5 metrów tam było, przewodniczący odpowiada: - No, może cztery... Byłem przekonany, że nikomu tam nie przeszkadzam. Uznałem, że jest wystarczająco dużo miejsca,. Gdybym wiedział, że przepis mówi o 10 metrach, na pewno bym tam nie stanął. Dopiero policja mi uświadomiła, że jest taki przepis. Jak zdawałam na prawo jazdy, przepisy mówiły inaczej, że zaraz za pasami nie można stanąć i jakoś mi to zostało. Myślałem, że teraz jest góra 5 metrów od przejścia i w tym się mieszczę...
Przewodniczący zapewnia, że świadomie nie łamał przepisów, a już na pewno od teraz będzie bardziej uważał.
- Dla mnie to jest trochę chore, aby do takiego wydarzenia do razu wzywać policję... - komentuje przewodniczący Mazurek. - Nie zrobiłem tego świadomie, przepraszam. Stało się, jak się stało. Dostałem mandat, dostałem punkty karny. Przyjąłem, to wszystko bez zastrzeżeń...
*
Tak pisaliśmy wcześniej o parkowaniu przewodniczącego w innym miejscu:
Napisz komentarz
Komentarze