Nie chodzę po górach, tylko czasem turystycznie. Nigdy wcześniej nie byłam w Bieszczadach, chociaż planowałam to od dłuższego czasu właśnie ze względu na jesienne krajobrazy. Obejrzałam mnóstwo zdjęć Bieszczad o tej porze roku i im więcej oglądałam, tym bardziej chciałam to zobaczyć na własne oczy. I w końcu zobaczyłam, ale.... żadne ze zdjęć nie oddaje rzeczywistości. Zrobiłam ich mnóstwo, bo tam inaczej się nie da. Obejrzyjcie, może was też zainspirują, ale pamiętajcie, że rzeczywistość jest dużo ładniejsza.
Byłam tam tylko dwa dni - nocleg w Wetlinie polecam, bo blisko do bardzo malowniczych tras. Ja na start zaserwowałam sobie to, z czego Bieszczady słyną, czyli połoniny.

Na rozgrzewkę Połonina Wetlińska i Chatka Puchatka. Wyruszyłam rano i już po kilkunastu metrach dopadał mnie deszcz, który dalej przekształcił się w krupy śniegu. Z każdym kolejnym krokiem nasilał się też wiatr. Chmury zasłaniały wszystko. Kilka razy zastanawiałam się, czy zawrócić, zwłaszcza że błoto na trasie nie ułatwiało wędrówki. Z prognozy pogody wynikało jednak, że pogoda się zmieni. Będzie kilkugodzinne okienko pogodowe, więc... skoro już wyszłam na szlak, a wraz ze mną gro innych ludzi, którzy twardo parli do góry, uznałam, że może jednak ja też się nie poddam. I - kolejny raz powtórzę - było warto. Chmury i śnieg towarzyszyły mi do schroniska Chatka Puchatka. Po około godzinie spędzonej tam wraz z tłumem innych oczekujących na poprawę pogody, naszym oczom ukazała się Połonina Wetlińska. W pełnej okazałości, z odległym horyzontem, tylko miejscami poprzecinana cienkimi chmurami łączącymi kolorowe górskie zbocza z błękitnym niebem. Niezapomniany widok i to dziwne uczucie wszechogarniającego spokoju. Każdy kolejny krok po połoninie był więc już tylko przyjemnością.
W nocy w Bieszczady zakradła się zima. Ranek przywitał mnie oszronionymi drzewami i delikatną warstwą śniegu w wyższych partiach gór, a jednocześnie błękitnym niebem i promieniami słońca, więc krajobraz stał się jeszcze bardziej wyjątkowy. Wędrówka po Połoninie Caryńskiej - bo to był cel drugiego dnia mojej wędrówki - przyniosła więc zupełnie nowe inne krajobrazy i wrażenia, ale - co będę opowiadać - musicie to zobaczyć sami. Bieszczadzkie połoniny to moim zdaniem obowiązkowa jesienna trasa dla każdego. Ja na pewno tam wrócę...
Mieszkanka powiatu oławskiego




Więcej zdjęć w galerii niżej...











































































































Napisz komentarz
Komentarze