W dyskusji o zmianach w budżecie miasta na ten rok i o konieczności kolejnego dofinansowania spółki miejskiej "Termy Jakuba" radny Albert Zieliński wywołał temat funduszu świadczeń pracowniczych w spółkach miejskich. Zaczęło się od Zakładu Wodociągów i Kanalizacji, co w kontekście tej spółki miejskiej nie raz było już tematem publicznych dyskusji, zwłaszcza gdy jej pracownicy wyjeżdżali na kolejną wycieczkę zagraniczną.
- Jak to jest z dywidendami, które spółka ZWiK powinna wpłacić do budżetu miasta? Czy w tym roku dostaniemy jakąś dywidendę ze ZWiK-u za rok 2024, czy już może dostaliśmy? - pytał radny Zieliński burmistrza. - Czy 900 tys. zł jako zobowiązanie z tytułu dywidendy, które ma wpisane w sprawozdanie finansowe ZWiK, już trafiło do budżetu miejskiego czy jeszcze nie trafiło? W ubiegłym roku spółka ZWiK zaraportowała zysk w kwocie 560 tys. zł, a pan na zgromadzeniu wspólników ten zysk podzielił i zaakceptował na takiej zasadzie, że 400 tys. zł z tej kwoty zostało przekazane na kapitał zapasowy, a 160 tys. zł na zakładowy fundusz świadczeń pracowniczych dla 80 osób, które pracują w ZWiK łącznie z prezesem. Czyli przekazaliście 160 koła na wycieczki zagraniczne, a w tym samym czasie pan opowiada, że w mieście nie ma dróg, bo mamy centrum kultury, nie ma dróg, bo mamy basen itd. Otóż nie. Nie mamy dróg, bo pan tak właśnie zarządza mieniem publicznym. Dlaczego te pieniądze nie trafiają do basenu, obojętnie jaką drogą, tylko państwo je rozdysponowujecie wśród samych swoich?
Odpowiadając radnemu burmistrz Tomasz Frischmann odwołał się do kolejnej spółki miejskiej - Miejskiego Zakładu Energetyki Cieplnej w Oławie. Powiedział, że tam też podobne kwoty przeznacza na fundusz świadczeń socjalnych. W jaki sposób pracownicy sobie to rozdysponowują, burmistrz nigdy w to nie ingerował, bo uważa, że to ich wewnętrzna sprawa.
- Panie burmistrzu, po co pan kłamie? - ripostował radny Bartosz Gawlas. - Nie rozumiem. Proste pytanie, a pan tworzy alternatywną rzeczywistość. Zarówno sprawozdanie finansowe jak i uchwała o podziale zysku MZEC i ZWiK są dostępne na portalu rejestrów sądowych i czarno na białym jest napisane, że kwoty dwu-, trzykrotnie mniejsze są przeznaczane w MZEC na to dodatkowe zasilanie funduszu świadczeń socjalnych niż w ZWiK-u. Tam jest to kwota rzędu 30-40 tys. zł, jeżeli dobrze pamiętam, a w ZWiK-u jest to 160 tys. zł!
Tymczasem zdaniem burmistrza przedstawiając pewne dane trzeba to robić całościowo. MZEC zatrudnia około 30 osób, ZWiK ponad 80, czyli niemal trzy razy więcej. Co do dywidendy od ZWiK, to "na jego gust", jak to określił burmistrz, wszystko wpłynęło tak, jak powinno być, ale pewności nie ma, więc dokładnie sprawdzi i na grudniowej sesji odpowie radnemu na związane z tym pytania.
To nie zakończyło dyskusji. Przeciwnie, bo każda kolejna odpowiedź burmistrza ją generowała. Zdaniem radnego Zielińskiego ciepłownia miejska ma zupełnie inny wynik finansowy niż ZWiK, więc procent przekazany na fundusz świadczeń socjalnych w ciepłowni w stosunku do tego, co jest przekazane w ZWiK, to "kosmos". To określenie spotkało się z aprobatą burmistrz, który uznał, że owszem jest to kosmos, zarówno w zakresie liczby zatrudnionych jak i przerobów. - Jak pan wszystkie te dane sobie porówna, to dyskusja będzie inna - stwierdził.
Radny Zieliński nie dawał za wygraną. Kontynuując temat powiedział, że analizuje wyniki finansowe spółek miejskich i dużo o nich wie, także to, że właścicielem basenu miejskiego jest ZWiK, a nie miasto, bo miasto jest tylko pośrednio, właśnie poprzez ZWiK
- Ja nie rozumiem, dlaczego pan, bo to jest tylko i wyłącznie pana decyzja, wypłaca rocznie 180 tys. zł premii prezesowi ZWiK-u, który sam rocznie zarabia więcej niż cała spółka. Zysk ZWiK-u jest mniejszy niż wynagrodzenie jej prezesa, a pan opowiada jakieś historie o tym, że pana nie interesuje, na co te środki idą, bo pan je przekazuje na pracowników i nich oni sobie tam dzielą. To jest mienie publiczne. To nie są pana pieniądze, panie burmistrzu, żeby to pana mogło nie interesować. Pana to powinno żywo interesować. A ponieważ to jest mój ostatni głos w tym punkcie, teraz będzie miał pan okazję uskutecznić wszystkie swoje światłe teorie bez możliwości reagowania na nie, więc zostawiam panu czas, powodzenia.
Burmistrz po raz kolejny nie skomentował uszczypliwości pod jego adresem i inwektyw, jakie padały na sesji, bo - jak stwierdził - szkoda mu na to czasu.
- Każdy dobrze wie, że w każdym zakładzie pracy jest coś takiego jak zakładowy fundusz świadczeń socjalnych - tłumaczył. - U nas w urzędzie też jest i może pana zaskoczę, ale tu też nie ingeruję w to, w jaki sposób pracownicy decydują o rozdysponowaniu tych środków. Odpis dotyczy pracownika i pracownicy w formie komisji mają decydować, na co te środki są przeznaczone. To nie jest rola burmistrza, właściciela czy organu zarządzającego. Zakładowy fundusz świadczeń socjalnych jest odpisem i o tym odpisie mają decydować pracownicy. Takie jest moje podejście.
- Czym innym jest jednak ustawowy odpis na fundusz świadczeń socjalnych, który wynika z ustawy, a czym innym przekazywanie środków dodatkowych z wygenerowanego zysku - zauważyła radna Magdalena Ziółkowska, a burmistrz się z nią zgodził.
- Tylko kto ten zysk wygenerował ? - pytał retorycznie, kontynuując swoją wypowiedź. - Ten pracownik, który siedzi w wykopie w zimie w lecie i te rury układa. Pracuje w warunkach trudnych, tak samo jak w MZEC. Kto ten zysk wypracował? Ten, który pracuje na ciepłowni w warunkach trudnych całodobowo, Uważam, że oczywistą firmą podziękowania jest zwiększenie zakładowego funduszu świadczeń socjalnych dla tych pracowników. Jeżeli pracują w tak trudnych warunkach, to... o premii nie decyduje burmistrz. Nie wiem, jakie są, czy w ogóle są, natomiast zakładowy fundusz świadczeń socjalnych dotyczy spraw socjalnych i uważam, że to jest bardzo istotne, by tym, którzy to wypracowują, w jakiejś części to zwrócić.
Wioletta Kamińska







Napisz komentarz
Komentarze