Jelcz-Laskowice
Patrząc na ten charakterystyczny autobus, raczej nie mówi się o jelczu, o skodzie, tylko o "ogórku". - Kocham to auto - mówi jego właściciel
Na niedawnym zlocie pojazdów wyprodukowanych w Jelczańskich Zakładach Samochodowych, nie mogło go zabraknąć. Słynnym "ogórkiem" przyjechał do nas z Inowrocławia Radosław Kostuch. Ale nie sam, tylko z całą ekipą inowrocławskiego fan-clubu klasyków pod nazwą "Tim PRL".
- Bo to już jest klasyk - nie ma wątpliwości jego właściciel. Auto pochodzi z 1964 roku, zostało wyprodukowane w JZS i początkowo trafiło do Łańcuckiej Fabryki Śrub. W latach 90. przejął go prywatny właściciel, który z tego autobusu stworzył sobie magazyn warzyw, skrzynek itp. W 2008 roku "ogórka" kupił pan Radek i poddał go kompleksowej renowacji. Dlaczego zdecydował się akurat na niego? - Nie, nie mam żadnych związków z Jelczem, ale idąc za ciosem, czyli powiększając swoją kolekcję, narodził się pomysł, aby mieć autobus - mówi jego obecny właściciel. - Akurat udało się kupić nadający się do odbudowy.
Prace nad przywróceniem pojazdowi świetności trwały 2,5 roku. Obecnie to auto w 90-95 procentach oryginalne. Silnik skody, zawieszenie skody, niemal wszystko to, co najważniejsze. Brakuje tylko paru detali, np. wycieraczki są z autosana.
Nie może jednak zabraknąć charakterystycznego zapachu, o którym mówią wszyscy, siedzący kiedykolwiek w "ogórku". - Co to jest? Dokładnie nie wiem, czym on tak pachnie - zastanawia się pan Radek, ale ma swoją teorię. - Moim zdaniem to jest kwestia tego, że silnik jest w kabinie, pod charakterystyczną owalną maską. Gdzieś się wydostaną spaliny, gdzieś kropla oleju, a to są silniki, którym się coś takiego może przydarzyć. Stąd tej charakterystyczny, a nawet klimatyczny zapach.
Pan Radek nie waha się mówić, że kocha to auto. Za co? Po prostu nie da się inaczej, jeśli w jego renowację włoży się tyle czasu i pracy. No i ten efekt - inowrocławski "ogórek" jest niemal bezawaryjny. Teraz jeździ już tylko na zloty, pokazy, wystawy, czasem obsługuje imprezy, można nim wybrać się np. do ślubu.
***
W 1957 roku ze względu na brak w ofercie ówcześnie jedynego polskiego producenta autobusów, jakim była Sanocka Fabryka Autobusów, tego typu pojazdów, rozpoczęto prace konstrukcyjne nad autobusem odra A81, który bazował na rozwiązaniach samochodu ciężarowego żubr A80. Pomimo pozytywnych wyników testów tego modelu, podjęto decyzję o przerwaniu dalszych prac konstrukcyjnych i rozpoczęciu współpracy z czechosłowacką firmą Škoda. 6 grudnia 1958 roku podpisano umowę między stroną polską a czechosłowacką, o przekazaniu Jelczańskim Zakładom Samochodowym licencji na produkcję autobusu międzymiastowego Škoda 706 RTO z nadwoziem konstrukcji firmy Karosa, z miejscowości Vysoké Mýto. Według umowy strona czeska dostarczała zakładowi w Jelczu kompletne podwozia, na które osadzane były wytwarzane na licencji nadwozia. Pod koniec 1959
roku zmontowano pierwszą próbną serię 20 sztuk autobusu jelcz 043 (niektóre źródła podają informację o 4 szt.). W następnym roku po rozwinięciu procesu produkcyjnego wytworzono już około 200 tych pojazdów. Wnętrze o wysokości 1900 mm, przeznaczone zostało do przewozu 42 pasażerów na stałych miejscach siedzących oraz 10 na dodatkowych siedzeniach rozkładanych. Wewnątrz przestrzeń pasażerska wykończona została lakierowanymi płytami pilśniowymi, podłogę stanowiły deski sosnowe pokryte gumą. Wnętrze modelu 043 ogrzewane było przez nagrzewnicę zasilaną ze zbiornika paliwa pojazdu oraz nagrzewnicę wodną. (źródło Wikipedia)
Tego kształtu nie da się nie pokochać. - Kolor jest to czeskie malowanie - tłumaczy Radosław Kostuch. - Jelcz raczej wypuszczał autobusy niebieskie dla potrzeb PKS bądź też czerwone dla MPK
Tekst i fot. Jerzy Kamiński
Napisz komentarz
Komentarze