O co chodzi? Z relacji, którą zaprezentowała publicznie na sali posiedzeń, wynika, że 9 grudnia zadzwonił do niej radny Prawa i Sprawiedliwości Krzysztof Skrzydłowski. - Zrobił to dwukrotnie i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie pora tego telefonu - mówiła. - Była 1:25 w nocy. Odebrałam, ale chwilę później się rozłączyłam, gdy usłyszałam bełkotliwy głos radnego. Dałam mu szansę, ale z niej nie skorzystał. Zadzwonił drugi raz i zaczął mnie wypytywać, co dalej z tym chodnikiem przy ul. Liliowej. Poruszył więc temat, który został rozwiązany i zakończony przez burmistrza Bogdana Szczęśniaka na listopadowej sesji RM. Nie życzę sobie takich telefonów. Jeżeli radny Skrzydłowski chce się popisać przed znajomymi na imprezie, niech robi to w inny sposób. Rajca PiS-u od razu chciał odpowiedzieć na zarzuty. Gdy podszedł do mównicy, zdążył powiedzieć tylko, że został pomówiony. Przewodnicząca zabrała mu głos i ogłosiła 5 minut przerwy. Po przerwie bronić kolegi próbował radny Wspólnoty Samorządowej Michał Pakosz.
Mikrofon znów został wyłączony i ponownie ogłoszono krótką przerwę. Beata Bejda zapowiedziała, że będzie tak robić za każdym razem, gdy radni będą mówić nie na temat: - W planie obrad mamy teraz punkt "informacje burmistrza". Pytałam, czy ktoś chce zabrać głos właśnie w tym punkcie. Jako przewodniczącej przysługują mi narzędzia policji sesyjnej. Pierwszym krokiem jest odbieranie głosu. Powaga sesji nie może być zakłócana w sposób, w jaki próbuje to robić opozycja. Po zakończeniu obrad poprosiliśmy o komentarz Krzysztofa Skrzydłowskiego, który stanowczo zaprzeczył, że sytuacja, opisana przez przewodniczącą, miała miejsca. Swoją wersję zdarzeń podtrzymała również Beata Bejda. Co powiedzieli?
Czytaj w papierowym wydaniu "GP-WO", dostępnym również w wersji elektronicznej: http://eprasa.pl/news/gazeta-powiatowa-wiadomo%C5%9Bci-o%C5%82awskie/2017-01-05
(kt)
Napisz komentarz
Komentarze