Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 13 grudnia 2025 06:31
Reklama BMM

KRAJOBRAZ PO BITWIE (6)

Podziel się
Oceń

"Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe, bo jemu może być... miłe". Autorem tej mądrej rady jest Marian Kruk, doświadczony długoletni konstruktor, kierownik sekcji autobusów w biurze konstrukcyjnym JZS Jelcz, od lat na emeryturze.

Listy, polemiki, opinie

Miałem to szczęście, że pracowałem pod jego kierownictwem ponad 6 lat. Wiele w tym czasie od niego się nauczyłem. Był życzliwy dla swoich podwładnych, szczególnie dla młodych konstruktorów. W wolnych chwilach miałem nietypowe hobby, pisałem do "Głosu Jelcza" felietony, humor, pocztówkę z Laskowic itp. Z początkiem marca 1977 redaktor naczelny "GJ" Edward Bykowski zaproponował mi przejście do redakcji, od razu na etat sekretarza. Zachęcił tym, że oprócz pensji redakcja płaciła honorarium autorskie. Na etacie sekretarza redakcji pracowałem 19 lat i 7 miesięcy. Taki był wówczas rekord Polski w pracy na tym stanowisku. 30 sierpnia 1996 roku odszedłem na emeryturę. Na pożegnalnym spotkaniu było mnóstwo kwiatów, książek, dyplomów i podziękowań. Życzono mi miłego wypoczynku. A ja jak zwykle wypoczywałem pisząc felietony, tym razem do "Wiadomości Oławskich". Moje artykuły ukazywały się tam dość często. Po pewnym czasie, kiedy ogłoszono upadłość "Jelcza", otrzymałem propozycję zbierania materiałów na temat przyczyn postępującej od 1990 roku zapaści fabryki. Był to temat bardzo trudny, bo żaden z potencjalnych winowajców nie przyznawał się do powodowania narastających trudności i cała sprawa otoczona była tajemnicą. W tym czasie takie duże fabryki, jak "Jelcz", przeżywały podobne kłopoty. Z miesiąca na miesiąc spadała sprzedaż samochodów, brakowało pieniędzy na lokalne inwestycje, podwyżki płac dla pracowników i odprawy dla ludzi, których trzeba było zwolnić.

Parę lat wcześniej, kiedy dyrektorem naczelnym w JZS był Jan Dalgiewicz, w kierownictwie fabryki zdawano sobie sprawę ze  zmieniającej się sytuacji gospodarczej i politycznej w kraju. Jan Dalgiewcz przygotowywał plan zbliżenia się Jelcza do firmy Volvo i podpisania z tym wielkim koncernem umowy o współpracę. Trzeba było liczyć na własną zaradność.

Na przełomie lat 80. i 90. nie oczekiwał na cudowną pomoc znikąd. Otrzymał ją niespodziewanie, i to od strony przeciwników z Rady Pracowniczej Przedsiębiorstwa. 4 czerwca 1990, na posiedzeniu Rady, poinformowano dyrektora Dalgiewicza, że jej decyzją został odwołany z funkcji dyrektora naczelnego JZS. Było tajemnicą poliszynela, że RPP chce obsadzić to stanowisko swoim człowiekiem, związanym z Radą (Krzysztof Rozenberg). Jej przewodniczący Ryszard Wrzesiński uważał, że gdyby to jego zwalniano z funkcji przewodniczącego RPP bez podania przyczyny, byłby to dla niego cios i wielka krzywda. Sądził, że  Dalgiewicz też tak to odczuje i zrozumie, że wyrządzono mu krzywdę. Gdyby tak było, Dalgiewicz na pewno zwróciłby się do ministerstwa, z prośbą o anulowanie decyzji. Do odwołania dyrektora dużego zakładu upoważniony był bowiem jedynie minister lub jego zastępca, a nie RPP. Odwołując Dalgiewicza ze stanowiska, RPP przyjęła tym samym na siebie wszystkie działania i odpowiedzialność, które musiałby podejmować Jan Dalgiewicz, chcąc uratować przedsiębiorstwo. Powszechnie było wiadomo, że tylko nawiązanie kontaktów z bogatym sponsorem strategicznym uratuje "Jelcz". Zapewne przykro było Dalgiewiczowi, że odwołano go bez powodu i nie pożegnano, jak nakazuje przyzwoitość. Z drugiej jednak strony przypuszczać należy, że nachodziły go refleksje, że tym samym został zwolniony od zmartwień co do korekt wielkości i asortymentu produkcji, dostosowania wielkości załogi do zadań, poszukiwania i zdobywania rynków zbytu. Zdjęto z niego ogromną odpowiedzialność, a teraz zajmą się tym ludzie z RPP i nowo powołany następca. Nieświadomie sprawili, że coś, co wówczas wydawało się "niemiłe", po latach wcale takie nie było. W czerwcu 1990, kiedy fabryka pracowała jeszcze pełną parą, nie przypuszczał, że takie działanie RPP doprowadzi do upadłości "Jelcza".

Wkrótce komisja konkursowa z poręczenia RPP wybrała Krzysztofa Rozenberga na dyrektora naczelnego. Jakiś czas potem nie ukrywał, że "Jelcza" nie da się już uratować. Radził, aby brać co się da i ile się da. Ostatecznie fabryka została przejęta przez firmę Sobiesław Zasada Centrum SA. Firma ta, pod pozorem łączenia wszystkich zakładów samochodowych w Polsce w jedną całość, wykupiła od skarbu państwa większościowy pakiet akcji Jelcz SA i stała się właścicielem jelczańskiej fabryki. Nie zamierzała jej jednak ratować. Nie inwestowano. Produkcja spadała. Ludzi zwalniano. Zapaść finansowa narastała. Świadomie, bądź nie, prowadzono przejętą firmę do upadłości. Majątek - kawałek po kawałku - wyprzedawano za bezcen. W zaistniałej sytuacji warszawska Centrala SZC odwołała Krzysztofa Rozenberga z funkcji dyrektora. W opinii publicznej panuje przekonanie, że gdyby Dalgiewicza nie odwołano i gdyby dalej kierował "Jelczem," doszłoby do nawiązania współpracy z Volvo. Mimo trudności losy fabryki i zatrudnionych tysięcy ludzi potoczyłyby się inaczej. Jan Dalgiewicz nie miał zamiaru dopuścić przedsiębiorstwa do upadku. Za dużo serca włożył w ciągu 13 lat w rozwój fabryki oraz zżył się z załogą, by ten dorobek zaprzepaścić.

Nikt wówczas nie spodziewał się, jak potoczą się sprawy. Entuzjastom świetlanej przyszłości zabrakło głowy i wyobraźni. Zamiast łatwej naprawy, według ich myślenia, "błędów" ekipy Dalgiewicza i spodziewanej sielanki, okazało się, że w fabryce piętrzą się trudności. Nowe władze "Jelcza" wpadły w spiralę niekompetencji i szarpaniny. Upadłość firmy, do której doprowadzono bezmyślnością, nieporadnością i brakiem właściwych przedsięwzięć zapobiegawczych, stała się tragedią dla ogółu pracowników i członków ich rodzin.

Z początkiem roku 1989 organizowałem w Jelczu z wielką pompą XIII międzynarodowe mistrzostwa Polski dziennikarzy w szachach. Z dyrektorem Janem Dalgiewiczem nie zawsze było nam po drodze. Bywało, że w naszych relacjach od czasu do czasu coś iskrzyło. A jednak, kiedy jako organizator tej ważnej imprezy zwróciłem się o pomoc, zgodził się bez wahania. Stanął na czele komitetu honorowego oraz podjął m.in. decyzję o nieodpłatnym zakwaterowaniu i wyżywieniu uczestników mistrzostw. Wyraził zgodę na bezpłatne telefoniczne połączenia dziennikarzy z macierzystymi redakcjami. To był wyborny chwyt reklamowy dla "Jelcza". W pierwszym dniu imprezy najpierw zawodnicy zwiedzali fabrykę. Później Dalgiewicz przyjął dziennikarzy na dwugodzinnej konferencji prasowej. Odpowiadał szczerze i obszernie na wszystkie pytania. Z niedowierzaniem dziennikarze przyjęli informację, że "Jelcz" oddaje do skarbu państwa 80% dochodu z zysków, a mimo to starcza na wszystkie potrzeby, zwłaszcza na inwestycje i zapewnienie potrzeb socjalnych załogi. JZS wówczas dzięki gospodarności, mądrej polityce ekonomicznej prowadzonej w latach 80. XX wieku, pod kierownictwem dyrektorów: ekonomicznego Mariana Łąckiego i finansowego Kazimierza Kawalca, stał się bogatą firma i dysponował znaczącymi zasobami finansowymi. Z okazji tych mistrzostw opracowaliśmy i wydaliśmy encyklopedię "Od A do Z o JZS". Dużą pomocą służyła mi także sekretarka redakcji - Marysia Grdeń, która przygotowała dokumenty, potrzebne do organizowania mistrzostw i pisma do licznych sponsorów (było ich ponad pięćdziesięciu, toteż dziennikarze otrzymali po dwie nagrody). Kierowniczce zakładowego domu kultury - Aleksandrze Boczkowskiej , za przygotowanie lokalu dla dziennikarzy i organizację poczęstunku. We wszystkich gazetach, z których dziennikarze brali udział w mistrzostwach, ukazały się pochlebne informacje o naszej imprezie. W przedsiębiorstwie był sprzyjający klimat dla podejmowania takich i podobnych społecznych inicjatyw i przeprowadzania ich z powodzeniem. Z powodu nawału pracy, nie miałem okazji wówczas podziękować dyrektorowi Dalgiewiczowi za jego udział w tych bardzo udanych mistrzostwach szachowych. Chciałbym to niedopatrzenie naprawić i choć minęło wiele lat, serdecznie dziękuję mu za pomoc, bardzo odczuwalną w czasie mistrzostw. Docenili to też nasi goście - uczestnicy mistrzostw.

Sukces XIII mistrzostw skłonił wrocławskich dziennikarzy (i mnie także) do wystąpienia z prośbą do nowego dyrektora "Jelcza" o zorganizowanie podobnej imprezy w roku 1994. Choć też się udałą, nowy dyrektor aż tak się nie zaangażował. Tu dużej pomocy udzielił nam zastępca dyrektora Jan Dubielak. Dwukrotne organizowanie mistrzostw Polski dziennikarzy w szachach w Jelczu-Laskowicach było ewenementem - w żadnym mieście nie zorganizowano tych mistrzostw dwukrotnie - tylko w "Jelczu".

W tym czasie nie było już w "Jelczu" Jana Dalgiewicza, ale "Jelcz" nadal żył wspomnieniami z czasów jego rządów, tym bardziej, że były to lata sukcesów. Wtedy jednak fabryka już chyliła się ku upadkowi. Dziś trudno zrozumieć, dlaczego ta tragedia musiała nastąpić. Nie ma winnych tej upadłości i nie zanosi się na to, by kiedykolwiek ich ukarano. W mojej głowie ciągle tli się refleksja: nie rób drugiemu co tobie niemiłe, bo jemu może być miłe. O tej maksymie zapomniano, gdy RPP przygotowywała "niemiłe" zawiadomienie dla Dalgiewicza o odwołaniu go z funkcji dyrektora naczelnego JZS. Wydaje mi się, że Jan Dalgiewicz po pewnym czasie doszedł do wniosku, że choć decyzja ta była niesprawiedliwa i krzywdząca, to jednak zwolniła go z dalszych trosk.

Dalsze dramatyczne losy jelczańskiej fabryki i jej załogi trwale obciążyły jego następców. Tak więc ich zwycięstwo w czerwcu 1990 stało się ich klęską i klęską JZS. Przykre jest tylko to, że ten dramat położył się cieniem na naszej okolicy. Czy tak musiało być? I czy nie da się tego zmienić?!

Michał Szczupak


Napisz komentarz

Komentarze

ZASTRZEŻENIE PODMIOTU UPRAWNIONEGO DOTYCZĄCE EKSPLORACJI TEKSTU I DANYCH

Dokonywanie zwielokrotnień w celu eksploracji tekstu i danych, w tym systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji ze strony internetowej tuolawa.pl i publikacji przy użyciu oprogramowania lub innego zautomatyzowanego systemu („screen scraping”/„web scraping”) lub w inny sposób, w szczególności do szkolenia systemów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji (AI), bez wyraźnej zgody wydawcy - RYZA Sp. z o.o. jest niedozwolone. 

Zastrzeżenie to nie ma zastosowania do sytuacji, w których treści, dane lub informacje są wykorzystywane w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe. Szczegółowe informacje na temat zastrzeżenia dostępne są TUTAJ

KOMENTARZE
Autor komentarza: .Treść komentarza: Nawet jak muszą to robią to niechętnie, z wielką łaską albo wcale… A szczególnie patologiczne parkowanie jest w naszym mieście nagminne zlewane, najwyżej pouczenie.Data dodania komentarza: 12.12.2025, 21:42Źródło komentarza: Ma być tak pięknie, ale na razie... MINUS!Autor komentarza: PikoloTreść komentarza: Chyba już coś uzbierales za te debilne komentarze. Jedź i wykup niemieckie...Data dodania komentarza: 12.12.2025, 20:24Źródło komentarza: Wiemy, co tu będzie. Więcej szczegółów rozbudowy Parku Handlowego w OławieAutor komentarza: PikoloTreść komentarza: Strażnicy i policjanci pracują do emerytury, a robią coś jak muszą. Z własnej inicjatywy, jak ostatnio czytalem, tylko jeden dzielnicowy...Data dodania komentarza: 12.12.2025, 20:18Źródło komentarza: Ma być tak pięknie, ale na razie... MINUS!Autor komentarza: mysliwyTreść komentarza: Goście na legalu i na widoku zniszczyli trawnik i chodnik. Na zdjęciu na słupie widać znak "zakaz zatrzymywania się i parkowania." Żeby tam wjechać, muszą pokonać dystans wzdłuż po chodniku, a to grube wykroczenie. To się w głowie nie mieści! Gdzie jest Straż Miejska i Policja się pytam? No gdzie? Państwo i miasto z dykty...Data dodania komentarza: 12.12.2025, 19:22Źródło komentarza: Ma być tak pięknie, ale na razie... MINUS!Autor komentarza: mieszkańcyTreść komentarza: Apelujemy do redakcji o podjęcie tematu zwolnień z podatku osób powiązanych z burmistrzem, w tym między innymi radnego miejskiego z jego ugrupowania! Ten ogromny skandal jest zamiatamy pod dywan! Mieszkańcy mają prawo wiedzieć że w czasie kiedy są im drastycznie podnoszone podatki, ludzie związani z burmistrzem są z nich zwalniani! Redakcji liczymy na Was!Data dodania komentarza: 12.12.2025, 18:36Źródło komentarza: Przemysław Olechowski odwołany z funkcji prezesa CSiR. Jest tymczasowy następcaAutor komentarza: FranzTreść komentarza: Oławianin: To jest ławka? Burmistrz: Na pewno ławka. Oławianin: A może pan się myli, może to nie jest ławka, dajmy na to beczka burmistrza? Burmistrz: To nie jest beczka burmistrza, to jest ławka. Oławianin: Niech się pan dobrze przypatrzy. Twierdzi pan kategorycznie, że to nic innego jak tylko coś nazywane ławką? Burmistrz: Twierdzę kategorycznie, że to jest lipa! "Wszponydopadlszmal" -chyba się nie pogniewasz, że podkradłem Ci Twoje fajne stwierdzenie z tą beczką.Data dodania komentarza: 12.12.2025, 18:34Źródło komentarza: OŁAWA Ławeczka za 120 tys. zł - hitem internetu!
Reklama
NAPISZ DO NAS!

Jeśli masz interesujący temat, który możemy poruszyć lub byłeś(aś) świadkiem ważnego zdarzenia - napisz do nas. Podaj w treści swój adres e-mail lub numer telefonu. Jeżeli formularz Ci nie wystarcza - skontaktuj się z nami.

Reklama
Reklama
Reklama