Oława Mikołaj u Apostołów
Święty miał przybyć z prezentami w niecodzienny sposób. Pamiętamy, jak schodził z drzewa, a dwa lata temu przyleciał śmigłowcem. Tym razem miał zejść po linie z kościelnej dzwonnicy. Na jej szczycie pojawił się z dwoma aniołami, zgodne z planem około godz. 15.45. Kilka minut później Mikołaj i anioły zawisły na linach, szykując się do zjazdu. Dzieci wiwatowały, nawoływały i śpiewały niezwykłym gościom, zachęcając do zejścia. Zgodnie z ich życzeniem po dłuższej chwili na ziemi stanęły anioły, ale... Mikołaj wciąż tkwił na górze i szarpał się z liną. Po ponad pół godzinie na wieży znów pojawił się anioł, który poszedł sprawdzić, co tak długo zatrzymuje świętego. Okazało się, że Mikołaj ma poważny problem. Jego płaszcz oraz broda zaplatały się w linę, dlatego nie może zjechać, ani wrócić na górę.
To nie koniec nieszczęść. Gdy Mikołajowi w końcu udało się wdrapać na okno, na wieży utknął anioł. W linę zaplątały się włosy przebranej dziewczyny. Tak mocno, że nie mogła się ruszyć i skorzystać z drabiny, którą jej podstawiono. Z pomocą przyszli strażacy z PSP w Oławie. Zdjęli anioła z wieży, ale musieli odciąć zaplątane włosy.
Widoku ratowania anioła dzieciom oszczędzono. Gdy okazało się, że Mikołaj jednak nie zjedzie na linie, wszystkie zaproszono do kościoła, gdzie w końcu pojawił się święty z wielkim workiem prezentów.
Zaplątane włosy trzeba było odciąć
(WK)
Fot. Wioletta Kamińska
Napisz komentarz
Komentarze