Na czym polega idea? Otóż władze określają, że w budżecie chcą przeznaczyć np. 500 tys. zł na realizację inicjatyw obywatelskich. Mieszkańcy zgłaszają różne propozycje wydania tych pieniędzy, a potem wspólna komisja (może być i jakaś forma głosowania czy referendum), wybiera te projekty, które są najciekawsze, posłużą jak największej liczbie mieszkańców, które wpisują się w strategię rozwoju gminy itp.
Wrocław już zaryzykował i w tym roku ponad 200 wniosków zgłoszono do pierwszej edycji takiego budżetu obywatelskiego. Okazało się, że zgłoszone pomysły wcale nie były jakieś wydumane i idiotyczne. Większość propozycji dotyczy niewielkich inwestycji, remontów, modernizacji skwerów, placów zabaw, założenia monitoringu itp. Są oczywiście bardziej "odlotowe" pomysły, jak wyremontowanie zabytkowego autobusu "Fredruś" czy zabezpieczenie starych tramwajów. Wyliczono, że realizacja wszystkich pomysłów kosztowałaby ok. 30 mln zł, a miasto na tę pierwszą edycję budżetu obywatelskiego przeznaczyło tylko 2 mln zł. Nie chodzi jednak o to, aby od razu zrobić wszystko. Bardziej o to, by zwiększyć zainteresowanie obywateli sprawami publicznymi. By poznać oczekiwania mieszkańców. By demokracja oznaczała nie tylko kartkę wyborczą raz na cztery lata, ale także konkretny wpływ na kawałek najbliższego otoczenia. Może właśnie w tym świątecznym majowym okresie, gdy na wszelkie sposoby odmieniamy słowa naród, ojczyzna i demokracja, pomyśleć o takiej formie zdopingowania obywateli, którzy mogliby bardziej poczuć się gospodarzami swojego miasta?
Jerzy Kamiński
Reklama
To może obywatelski budżet?
Oławscy radni pokazali niedawno, że wbrew własnym przekonaniom potrafią uznać wolę obywateli w sprawie nazwania jednego z miejskich rond. I bardzo dobrze. Może czas, by rozszerzyć tę "współpracę" na tzw. budżet obywatelski?
- 04.05.2013 13:56 (aktualizacja 27.09.2023 16:25)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze