Mój niepokój jest większy, od kiedy dowiedziałem się, że przez Oławę przemknął niejaki Bogdan Gasiński. Tak, to ten specjalista od Talibów, co to do Klewek helikopterem przylecieli po bakterie wąglika. Tak, tak, ten sam, na podstawie którego zeznań Lepper oskarżał polityków o korupcję. Tak, to ten sam, który potem SMS-ami groził szefowi Samoobrony śmiercią. Ten sam, który jeździ po Polsce, podając się za dziennikarza TVP Waldemara Milewicza, innym razem za dziennikarza TVN Jacka Gasińskiego, jeszcze innym za policjanta itp. itp. Za każdym razem oczywiście nie płaci za siebie, pokazuje fałszywe wizytówki, adresy, po czym znika z hotelu, czasem nawet kradnąc sprzęt z pokoju, a najczęściej nabija rachunki drogimi alkoholami. Innym obiecuje, że wiele może, roztacza cudowne wizje przed politykami, przedsiębiorcami, potrzebującymi dojść do możnych tego świata, bierze pieniądze, po czym... znika. Nie muszę chyba dodawać, że niczego nie załatwia.
Wielokrotnie był zatrzymywany za kradzieże, ma już na koncie odsiadkę w więzieniu, obecnie przebywa we wrocławskim areszcie.
Co przyniosła oławska wizyta Gasińskiego? Czy spotkał się z lokalnymi politykami? Co obiecał? Co zorganizował? Co z tej wizyty wyniknie? Tego na razie oczywiście nie wiemy. Jedno jest pewne. Sposób funkcjonowania był podobny do tych znanych z licznych zarzutów.
Przyjechał do pewnego oławskiego hotelu, wynajął pokój, pokazał wizytówkę firmy z Klewek, gdzie kiedyś pracował, i tam właśnie polecił wysłać fakturę za hotel. Po czym nazajutrz zniknął. Szybko okazało się, że w firmie nie pracuje, nikt za niego nie ma zamiaru płacić, więc stratny hotelarz powiadomił policję. Do dziesiątek zarzutów, jakie przedstawiono Gasińskiemu, dojdzie kolejny, oławski. I oby tylko na tym się skończyło. Zwłaszcza że w najbliższych miesiącach wszyscy lokalni politycy szukać będą inwestorów, wsparcia i pieniędzy (basen, ratusz, obwodnice itp.).
Jerzy Kamiński
Napisz komentarz
Komentarze