Wybory do Parlamentu Europejskiego za nami. Wcześniej byliśmy świadkami dwóch „piorunujących” debat - jednej Pilawy i Kibangou, która miała się odbyć publicznie, ale ostatecznie była w kablówce, bez udziału osób postronnych, czytaj: wyborców. Drugiej - z udziałem m.in. urodziwej Sandry Lewandowskiej z Samoobrony - którą (myślę o debacie, a nie o Sandrze) zainteresowało się zaledwie... troje oławian.
Wychodzi na to, że zainteresowanie wyborami było u nas takie, jak wszędzie. No, chyba że byłyby to wybory np. MISS WIOSNY, które w całym powiecie wzbudziły takie zainteresowanie, że serwery się przegrzewały. O emocjach, jakie towarzyszyły tym wyborom, świadczą ostre wypowiedzi internautów, także pod adresem organizatorów. Że to żadne wybory, że to nie najpiękniejsze, że było kupowanie głosów, że głosowanie przez internet jest nieuczciwe, że jaka to miss, skoro ona już i mężata, i dzieciata.
Wszystko prawda. To nie były żadne wybory, chociaż tak je nazwaliśmy. To gazetowa zabawa w wybory. Jak zresztą niemal wszystkie wybory miss, opierające się na kasie, czyli sponsorach, oraz na odwiecznej ludycznej potrzebie oglądania pięknych kobiet, porównywania, oceniania. Nie wierzcie, że gdziekolwiek jest inaczej. Zawsze wygrywa nie ta, która podoba się wszystkim, bo tak być nie może. De gustibus... itd.
Kupony są po to, aby ludzie je wycinali, wcześniej kupując. Głosy internetowe są po to, by częściej wchodzić na określone strony, generując na nich ruch, potrzebny reklamodawcom, za co oni przecież płacą. Na SMS-ach też ktoś zarabia, ale to w erze wszechobecnych telekonkursów żadna rewelacja. Powtarzam - to tylko zabawa. Wzbudzająca emocje, bicie serc, rumieńce na twarzy - jednak tylko zabawa. W przeciwieństwie do eurowyborów, które są jak najbardziej prawdziwe, ale w zestawieniu z nimi - niestety - nawet medialna uroda Sandry, znanej z egipskiego plażowania w stroju topless, wzbudza takie emocje, jak tempo wzrostu skrzydeł muszki owocówki (drosophila melanogaster).
Jerzy Kamiński
Napisz komentarz
Komentarze