Na te gwałtowne zabiegi patrzyli mieszkańcy w różny sposób. Wytykano zgryźliwie, że to na pokaz i tylko zabrakło malowania trawy. Inni wprost przeciwnie - że to bardzo dobrze, bo znacznie więcej niż zwykle zadbano o miasto. Niektórzy dodawali do tego zapomniane miejsca, które również były na trasie albo poza nią, a wymagają pilnego ratunku.
Wszyscy mieli swoje racje, ale rozbieżne zdania sprowadzone do wspólnego mianownika potwierdzają, że prezydencka wizyta była pożytecznym wydarzeniem w historii Oławy. Wyłączając poza nawias różne zamiłowania polityczne, oławianie zyskali na wizerunku miasta, a stracili dużo dziur w ulicach, które ekspresowo łatano. O tyle mniej się wstydziliśmy przed dostojnym gościem i jego świtą wraz z towarzyszącymi mediami, dzięki którym Oława miała swoje „pięć sekund” na oczach Polski i świata.
To wcale nie znaczy, że na trasie przejazdu wszystko uporządkowano, a tym bardziej w innych częściach miasta. Właśnie o tym wspominali nasi rozmówcy, nawiązujący do gwałtownie wykonywanych prac w maju. Nawet przejeżdżając obok wieloletnich „pomników dziadostwa” wyjątkowy gość nie musiał tego zauważyć. Trudno jednak odmówić racji tym, którzy ubolewają, często ludzie z zewnątrz, że Oława znacząco odstaje od wyglądu podobnych polskich miast. Że inni potrafią, a my nie. Wszyscy mają teoretycznie podobną gospodarkę komunalną i też nie są krezusami...
Na hasło: Prezydent przyjeżdża! - nastąpił ostry zryw i mamy chwalebne skutki. To normalne - tak zawsze było, jest i będzie, że gości się szanuje. Tak być powinno.
Stąd tylko krok do propozycji: zapraszajmy następne wysokie osobistości! Prezydent już był, ale są marszałkowie, premier i wicepremierzy, ministrowie. Przygotowanie do wizyty będzie jakąś szansą na to, żeby Oława choć po trochę piękniała. A gdyby tak do Jelcza-Laskowic... Tam też jest się do czego poderwać..
Edward Bykowski
Napisz komentarz
Komentarze