Jego wersja wydarzeń zbieżna jest z tym, co wcześniej zeznawały jego żona i córka (pisaliśmy o tym TUTAJ). - To ja tę dziewczynę znalazłem - mówił. - Najpierw myślałem, że to może jakiś manekin czy lalka. Leżała około pół metra od stodoły, mniej więcej przy środku ściany szczytowej. Jakieś 5-7 metrów dalej, w kierunku ulicy Ogrodowej, plac "był starzany", widać było ślady krwi. Jakby się tam ktoś kotłował.
Mama Małgosi pytała: - Czy posypywał pan ciało Małgosi popiołem, bo była nim obsypana?
- Przysięgam, nie posypywałem!
- Ludzie mówili, że przenosiliście ciało - mówiła mama Małgosi.
- Nie ruszałem ciała, nigdy!
Świadek mówił, że do jego córki podjechał kiedyś samochód, z którego ktoś groził jej i straszył, aby nic nie mówiła policji.
- A czy córka miała co powiedzieć, wiedziała, kto jest sprawcą? - pytał sąd.
- Nie, chyba nie, nie wiem.
Norbert Basiura dopytywał, czy do domu były telefony z pogróżkami.
- Do mnie takich nie było - odpowiedział świadek.
***
Dzień wcześniej przed sądem stanęła Justyna. Kolejna uczestniczka tamtej sylwestrowej dyskoteki. Zeznała, że po lampce szampana, którą ktoś dał jej podczas składania życzeń noworocznych, urwał jej się film. - Nie wiem, kto dał mi tę lampkę - mówiła. Ponieważ źle się czuła, koleżanki wyprowadziły ją do domu jednej z nich. - Teraz dziękuję Bogu, że mnie wyprowadziły - mówiła.
Nie zauważyła, aby ktoś dosypywał jej cokolwiek do alkoholu
Napisz komentarz
Komentarze