- Jak zaczęła się pani przygoda z handlem?
- Pracuję już 52 lata w handlu. Nie zaczynałam w tym sklepie. Miałam okazję pracować w kilku oławskich sklepach. W pasmanterii jestem już ponad 25 lat. Jestem człowiekiem handlu. Bardzo dobrze czuję się w tym zawodzie. Lubię to robić, lubię ludzi i całą otoczkę związaną z handlem. Ale nie jest łatwo - w naszym mieście z handlem jest coraz gorzej. Oława w centrum kiedyś kwitła, były sklepy, różnego rodzaju atrakcje. Dziś wszystko wyparły banki. Też miałem propozycję, aby to sprzedać, ale jednak wygrała żyłka handlowca. Co ja będę w domu robić? Praca jest dla mnie ważną częścią życia, choć nasze miasto jest teraz bardziej bankowe niż handlowe. I oczywiście markety, który wyparły wszystkie małe sklepy w mieście. Kiedyś było lepiej, klientów było więcej, teraz jadą do galerii i mają wszystko w jednym miejscu. A tutaj ludzie jednak muszą specjalnie przyjść. I praktycznie nie ma parkingu. Co z tego, że on jest, skoro tak naprawdę jest dla pracowników banków czy urzędników, a nasz klient ma problem ze znalezieniem miejsca. Samochody stoją od godziny 8 do późnych godzin popołudniowych i naprawdę nie ma gdzie stanąć. Wielokrotnie słyszę, pani Basiu ja bym przyszła, ale naprawdę nie było jak się zatrzymać.
- Praca w handlu to praca z ludźmi, trzeba umieć i lubić rozmawiać z nimi?
- Uwielbiam kontakt z ludźmi, a przede wszystkim z dziećmi. Teraz coraz częściej się zdarzają uczniowie, którzy w ramach zajęć praktycznych szukają różnego rodzaju materiałów, wykończeń, muśliny czy włóczki. I ja chętnie doradzam, wpuszczam ich za ladę, pokazuję, jakie ciekawostki można u mnie kupić. Każdy klient jest cenny, z każdym porozmawiam, każdemu doradzę.
- Mam wrażenie, że jest powrót do zainteresowań rękodziełem - wyszywaniem, robótkami na drutach i własnoręcznym szyciem. Widać to w sklepie?
ROZMOWĘ W CAŁOŚCI PRZECZYTASZ w E-WYDANIU "POWIATOWEJ" - TUTAJ - koszt 2.90 zł
Napisz komentarz
Komentarze