Spółdzielnia Odra w Oławie zleciła mycie elewacji bloku przy ul. Chrobrego 64 od numeru a do d. Wyłoniona w przetargu firma umyła ścinę frontową budynku 18 października. Prace, jak mówią, mieszkańcy trwały jeden dzień, ale ich skutek podzielił mieszkańców na dłużej.
- Ciągle nie mogę uwierzyć, że to się wydarzyło naprawdę - mówi kobieta, która przyszła do naszej redakcji trzy dni po myciu elewacji. - Owszem, spółdzielnia wywiesiła na klatce informację, że będzie mycie bloku i że popryskają środkiem przeciwgrzybiczym. Ok. nie mam nic przeciwko ale nawet do głowy mi nie przyszło, że to będzie tak wyglądało. Przyjechała cysterna, węże pod ciśnieniem, za pomocą których przez kilka godzin non stop firma oblewała blok jakimś płynem, który śmierdział jak stężony Domestos. W ogłoszeniu spółdzielnia napisała, że trzeba zabrać kwiatki z okiem, ale nikt nie napisał, że trzeba je uszczelnić, bo smród wdarł się do mieszkań i był przepotworny. Ciężko było oddychać. Aż oczy łzawiły. Polewali też tym rośliny rosnące wokół bloku. Przez tyle godzin ten płyn wsiąkał też w ziemię. Czy jest pozwolenie na coś takiego? Samochodu przed blokiem myć nie można, bo detergenty wsiąkają w glebę i szkodzą środowisku, a coś takiego, jakaś stężona chemia, nie szkodzi? Mam zdjęcia i można zobaczyć, jak wygląda teren wokół bloku po tym myciu. Jak wyglądają rośliny i jak wyschła trawa.
Mieszkanka twierdzi, że po myciu bloku jej córka nie mogła spać przez całą noc, bo bolała ją od smrodu głowa. Zwraca też uwagę, że pracownicy firmy, która wykonywała prace, byli szczelnie ubrani w kombinezony i specjalne maski. Tymczasem mieszkańcy, którzy wchodzili do bloku czy też niego wychodzili, musieli chodzić pod tym "prysznicem", bo prac nie wstrzymywano nawet wtedy, gdy ludzie zwracali im na to uwagę... ARTYKUŁ W CAŁOŚCI w e-wydaniu POWIATOWEJ - dostępne TUTAJ
Napisz komentarz
Komentarze