Gdyby żył, prawdopodobnie nadal byłby najwyższym Polakiem. Na dedykacji (zobacz na fot. niżej) sam napisał, ile naprawdę miał wtedy wzrostu.
- Nie miałam okazji poznać osobiście naszego Gienia, bo zmarł, jak miałam kilka lat, ale jego dobrym kolegą był mój tato - wspomina pani Ania Rzeczkowska. - Znał go osobiście i kiedy dorastałam, rodzice często go wspominali. Miałam może 10 lat, gdy w czarno-białym tygodniku "Panorama" widziałam notatkę o tym, że Gieniu był najwyższym człowiekiem w Europie. To było w 1965 roku, a może w 1968. Tato mój posiadał stosy tej gazety, bo ją zawsze czytał. Moi kuzyni, chłopaki z miasta, przychodząc do knajpy "Twardowski" w Bystrzycy, czasami zasiadali do jednego ze stolików i prosili o piwo, choć miejscowi zwracali im uwagę, że akurat stolik jest "zajęty". - Jak to zajęty, skoro nikogo nie ma? Nie czekali długo na odpowiedź. Zjawił się Gieniu i kiedy ruszył w ich stronę, wiedzieli już, czyj to stolik. Uciekli. W załączniku przesyłam dwa zdjęcia z nich publikowaliście, ale na odwrocie jednego jest osobiście napisana dedykacja od Gienia dla mojego taty, nawet z podanym jego wzrostem, który wciąż budzi tyle emocji. Na zdjęciu z rowerem mój tato pierwszy z prawej. Pozdrawiam.
*
Temat, jak widać, wciąż żyje, choć od śmierci pana Eugeniusza minęły niedawno 44 lata (zmarł w 1978 roku, pochowany jest na cmentarzu w Bystrzycy).
Więcej o nim:











Napisz komentarz
Komentarze