Ponad 10 lat temu dziennikarz Piotr Turek we współpracy z Martą Możejko z Oławskiej Izby Muzealnej przeprowadzili z panem Henrykiem wywiad, który był publikowany na łamach "Gazety Powiatowej" w styczniu 2012r. W ukłonie dla pracy wszystkich oławskich operatorów kinowych publikujemy fragment wspomnień pana Henryka Wasylika:
- Kiedy rozpocząłem pracę, aparatura filmowa była już nowa - opowiada - korzystaliśmy ze sprzętu pozwalającego odtwarzać tzw. trzysetki, czyli szpule filmowe o średnicy 300 mm i szerokości 35 mm. Z boku, przy klatkach z obrazem, był zapisany dźwięk. Jeden film pełnometrażowy zazwyczaj mieścił się na sześciu takich szpulach. W latach pięćdziesiątych ceny biletów wynosiły 1,25 zł dla widowni blisko ekranu oraz 3,60 nieco dalej... Paczki z taśmami były ciężkie, a przewożono je pociągami. Zdarzyło się, że nasz film trafił gdzie indziej i projekcję trzeba było odwoływać. Po seansach szpule zwijaliśmy, pakowaliśmy i wysyłaliśmy dalej. Tak to przez wiele lat działało. Czasem dostawaliśmy kroniki, które musieliśmy wyświetlać przed filmami, ale nie pamiętam, żeby komuś to się szczególnie nie podobało. Bywały też seanse obowiązkowe dla pracowników i uczniów. Ci pierwsi niechętnie na nie przychodzili, ale dzieci zawsze cieszyły się, że mogą iść do kina. Młodzież najczęściej oglądała ekranizacje lektur szkolnych...







Napisz komentarz
Komentarze