Przypomnijmy, że w sądzie był złożony wniosek rodziców Małgosi o milion złotych zadośćuczynienia za śmierć córki. Takich pieniędzy nie domagali się od Ireneusza M., drugiego ze skazanych, jedynie od Norberta Basiury, i na ten cel sąd zabezpieczył ich dom. Parę tygodni temu wniosek o zadośćuczynienie został jednak wycofany. "Nie chcemy pieniędzy od mordercy Basiury" - esemesa takiej treści dostała od mamy Małgosi dziennikarka Wyborczej.
*
W piątkowym wydaniu Tygodnika Wrocław - dodatku do Gazety Wyborczej - ukazała się rozmowa z Kamilą Basiurą, żoną skazanego za zabójstwo Małgosi w Miłoszycach, do którego doszło w noc sylwestrową z 1996 na 1997. Norbert już ponad rok przebywa w zakładzie karnym w Nysie, a jego żona wciąż wierzy w jego niewinność. Mówi, że Norbert nie musiał jej przekonywać, że jest niewinny.
- Uważam, że w sprawie z taką historią i tyloma błędami wyrok powinien być jednogłośny, a tutaj nie był - mówi dziennikarce Ewie Wilczyńskiej. - Poszli najkrótszą drogą: jest DNA i koniec. Jak u Komendy. A przecież wystarczy oddać ślinę i już mają DNA człowieka. Jego ślady były na rajstopach, a ślady ofiary już nie? To jest przerażające, na jakiej podstawie można być skazanym. Przecież DNA to nie jest dowód stuprocentowy.
Żona Norberta opowiada o tym, jak teraz daje sobie radę z dwójką dzieci, z domem. Mąż stara się dzwonić do niej codziennie. Bierze w zakładzie karnym dodatkową pracę, aby mieć dodatkowe telefony do domu, bo uznali, że kontakt jest najważniejszy. Raz w miesiącu Kamila odwiedza męża w więzieniu: - Trzeba przejść kontrolę, potem siedzi się na sali przy stoliku, a wokół z 10 innych osób. Tyle co się za rękę możemy złapać. Mamy godzinę, czasem za dobre sprawowanie Norbert dostaje dwie...
Cała rozmowa Ewy Wilczyńskiej z Kamilą Basiurą pt. "Zamknęli Norberta, bo kogoś chronią" dostępna TU:
Napisz komentarz
Komentarze