Apelacja obniżyła wyrok dla Basiury z 25 do 15 lat. Ireneusz M. w obydwu instancjach usłyszał wyrok 25 lat, choć prokuratura wnioskowała o dożywocie, przypominając, że mężczyzna był wielokrotnie skazywany za gwałty. Obaj skazani nigdy nie przyznali się do winy - utrzymują, że są niewinni, a ich obrońcy złożyli kasację od wyroku. Zwracają uwagę brak rzetelnych badań DNA, co było głównym dowodem w sprawie. Zdaniem obrony zniszczone próbki uniemożliwiły ponowne przebadanie śladów. Obrona podnosiła też to, w sprawie orzekali sędziowie wybrani przez tzw. neo-KRS, więc w związku z upolitycznieniem KRS ich powołanie było wadliwe, co mogło mieć wpływ na bezstronność i niezależność sędziów. Kasację złożył także minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro, uznając wyrok za niesłuszny z powodu "rażącej łagodności orzeczonych w nim kar", bo jego zdaniem powinno to być dożywocie.
Rozprawę zaplanowano na 26 października.
Żona Norberta Basiury wierzy, że po kasacji mąż wyjdzie na wolność. - Musimy wierzyć, że po kasacji wyjdzie - mówiła niedawno Ewie Wilczyńskiej z "Wyborczej". - Chociaż jak się popatrzy na wyroki pierwszej i drugiej instancji, to ręce można załamać. Mam nadzieję, że są jeszcze sędziowie, którzy przeanalizują sprawę, a nie podejdą tak stronniczo jak do tej pory.
*
Napisz komentarz
Komentarze