Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 20 maja 2024 19:17
Reklama
Reklama
News will be here

Krawczyńscy - saga rodu znanych cukierników

Słynna cukiernia na Brzeskiej ma 75 lat, ale mało kto wie, że jej twórca Stefan Krawczyński wypiekał ciasta już wcześniej. Gdzie? To pierwsze z wielu pytań, na które odpowiem, ale będą i inne, równie ciekawe. Ile prawdy jest w tym, że swój przepis na pączki wziął wprost od Bliklego? Czy do produkcji lodów naprawdę potrzebny był mu... lód z rzeki?
Krawczyńscy - saga rodu znanych cukierników
26. Trzy pokolenia Krawczyński. Jerzy – syn Stefana, Jacek – wnuk Stefana, Piotr – wnuk Stefana i Tomasz – prawnuk Stefana

Autor: Jerzy Kamiński

Gdyby przeżył, być może zamiast cukierni mielibyśmy dziś znaną firmę przetwórstwa mięsnego pod szyldem z jego nazwiskiem, ze słynną oławską szynką czy golonką. Bo Franciszek Krawczyński (ojciec Stefana) w Twierdzy Modlin zajmował się... rzeźnictwem.

Zmarł wraz z narodzeniem się wolnej Polski w 1918. Kończył w tamtym wyjątkowym roku 40 lat, gdy nagle w środku gorącego lata przeziębił się i dostał wysokiej gorączki. Gdy akurat obok przechodził front za frontem, niespodziewanie zmarł.

Jego żona o imieniu Franciszka (z Bronowskich) musiała sprzedać rzeźnię i radzić sobie w wolnej Polsce z trójką synów. To, że akurat z trójką, zapewne nie jest przypadkowe, bo synowie w takiej konfiguracji jeszcze się w tej rodzinie pojawią.


 

Trzech


 

Najstarszy był Stefan - w chwili śmierci ojca miał 7 lat.

W 1916 Franciszkowi i Franciszce Krawczyńskim urodził się Gienek, któremu potem przyjdzie w Chełmie Lubelskim zajmować się budowlanką.

W 1918 urodził się Janek. Gdy przyszedł na świat, jego ojciec nie żył już od trzech miesięcy. Janek będzie potem pływał na ORP "Orzeł", naszym najsłynniejszym okręcie podwodnym, który 23 maja wieczorem 1940 roku wyszedł w swój ostatni rejs i od tej pory ślad po nim zaginął. Można powiedzieć, że Janek miał wielkie szczęście, bo chwilę przed wypłynięciem "Orła" w morze zdążył opuścić jednostkę.

Ponieważ po pogrzebie męża mama trójki chłopców nie dawała sobie rady z wychowaniem synów, najstarszego zabrał do siebie jej ojciec, a jego dziadek, czyli Bronowski. Do szkoły podstawowej młody Stefan poszedł więc do Kroczewa. To 2 kilometry od Wojen - tak nazywała się dziadkowa miejscowość w powiecie płońskim, gdzie młody Krawczyński zamieszkał. Po paru latach nauki, w tym także prywatnie i z przerwami, w 1926 roku zdał w Płońsku egzamin ukończenia 7-letniej szkoły podstawowej.

Skoro rodzina nie miała już rzeźni, gdzie pewnie w naturalny sposób mógłby się uczyć rzemiosła, rok później Stefana wysłano do Warszawy, by szlifował zawód w cukierni Eugeniusza Fronczka przy ul. Poznańskiej 3. Dlaczego akurat tam? To był krewny, a wiadomo - u rodziny najprościej. Przez jakiś czas 16-letni wówczas Krawczyński zamieszkał nad zakładem cukierniczym i nasiąkał słodkim biznesem, który po latach będzie się w Oławie kojarzył ze słynnymi pączkami i napoleonkami.

Przy Poznańskiej Stefan terminował do 1933 roku, jednocześnie chodząc do trzyletniej szkoły cukierniczej na Pankiewicza.

 

Zapach i smak


 

Skoro już wiemy, gdzie i kiedy młody Stefan szlifował swoje umiejętności cukiernicze, na chwilę zostawmy losy rodziny i przypomnijmy sobie to, z czym mieszkańcom Oławy obecnie kojarzą się Krawczyńscy i ich słynna cukiernia.

Na Brzegowej było wiele sklepów. Jedyna w mieście księgarnia kusiła pięknymi okładkami książek wyeksponowanych na obszernej wystawie, obok mieścił się zakład fotograficzny, a po przeciwnej stronie ulicy na wystawie sklepiku pani Kilarowej prezentowały się satynowe, białe, różowe i czarne biustonosze, zgodnie z ówczesną modą przemyślnie wypikowane w "szpic". Nieco dalej dochodziło się do sklepu rybnego, po drugiej stronie ulicy kilka schodków prowadziło do niewielkiej piekarni, parę domów dalej otwarto później Cepelię, a na końcu, już za zakrętem znajdowała się "Bombonierka", gdzie można było kupić dobre słodycze.

- Ale i tak najbardziej atrakcyjnym i pożądanym miejscem, głównie przez dzieci, była roztaczająca wokół ciepły zapach wanilii cukiernia Krawczyńskich - dorzuca swoje wspomnienia redakcyjna koleżanka Grażyna Notz. - Istnieje do dziś w tym samym lokalu, jako jeden z niewielu stałych punktów na mapie Oławy. Drzwi do cukierni były w tym samym miejscu, co dziś, ale wnętrze prezentowało się zupełnie inaczej. Tuż przy drzwiach, wzdłuż ściany po prawej stronie zaczynała się długa, przeszklona gablota, przechodząca w ladę, w końcowej części kryjącą wielkie termosy z lodami. Za szkłem, już od wejścia, starannie ułożone rzędami kusiły klienta kolejno makowce, serniki, jabłeczniki - pokrojone na kwadratowe ciastka, w sam raz do zjedzenia. Obok pyszniły się blachy ciastek tortowych, zdobionych we wzory z bajecznie kolorowych kremów - te z kolei krojono w podłużne prostokąty. Następnie również kwadratowe przepyszne bajaderki, które przyrządza się ze okrawków różnych ciast, stąd bogactwo ich smaku. Dalej znakomite lukrowane pączki, no i chluba cukiernika - rewelacyjne napoleonki z delikatnych płatków francuskiego ciasta przełożonych aromatycznym, lekkim kremem, oprószone z wierzchu chmurką cukru-pudru. Były też kruche ciasteczka i złączone dżemem, obsypane makiem baletki. Po minięciu tych cudowności dochodziło się do lady, za którą królował Pan Krawczyński - zawsze w białym kitlu i charakterystycznej białej czapeczce w typie furażerki. Tu trzeba było podjąć decyzję - ciastka, a może lody? A może jedno i drugie? A lody - to na wynos, czy może na miejscu? Bo na końcu cukierni, po lewej stronie stał stolik z krzesełkami, gdzie można było zjeść lody podawane w kolorowych pucharkach z kolorową łyżeczką. I chociaż były dokładnie te same, co na wynos, to smakowały o niebo lepiej... Lody były pyszne, sporządzano je w trzech barwach/smakach - białe (waniliowe? śmietankowe?), różowe (owocowe) i kakaowe. Pan Krawczyński z wprawą chwytał w dłoń pod kątem dwa kwadratowe wafelki i nakładał między nie kulki lodów. Potem była lodowa uczta - tylko trzeba się było troszkę śpieszyć i uważać, żeby zbyt dużo lodowego przysmaku nie zmarnowało się, ściekając po łokciu na sukienkę. Ciasta wypiekano przez cały rok, natomiast sezon lodowy otwierany był co roku 1 maja. Cukiernia cieszyła się szczególnym powodzeniem w niedzielne przedpołudnia, kiedy oławianie tłumnie stawiali się w kolejce po mszach w kościele. Nie obyło się bez uwag i obaw, że po lodach dzieci "znowu nie zjedzą obiadu, jak należy". Tyle zapamiętałam z perspektywy dziecka.

Stefan Krawczyński przed swoją cukiernią na Brzegowej, zdjęcie z 30 czerwca 1954 roku, fot. arch. rodzinne

 

Na słodko


 

Wracam do losów Stefana Krawczyńskiego. W 1933 roku poszedł do wojska, następnie wrócił w rodzinne strony, by - już w charakterze czeladnika cukierniczego - pracować w piekarni "Reduta" w Modlinie (do 1936), następnie znów w Warszawie, choć tym razem w cukierni Pańkowskiego na Chmielnej. Dlaczego nie u Fronczka? Nie wiemy.

U Pańkowskiego pracował do wybuchu II wojny światowej. Potem do 1941 roku robił dorywczo w różnych warszawskich firmach, następnie wrócił "na Wojny" - jak się wtedy mówiło - gdzie pracował w gospodarstwie rolnym u ojczyma. Mama bowiem ponownie wyszła za mąż.

On także wkrótce się ożenił. Helena pochodziła z Serocka. Wcześniej chodzili razem do szkoły w Kroczewie. Potem poznali się bliżej, on mieszkał w sąsiednim domu, więc jakoś tak przez płot przyszła miłość. Ślub wzięli w 1945 roku w Kroczewie. Po wejściu Sowietów do Polski Stefan pojechał do Warszawy, ale gdy zobaczył, że tam wszystko zburzone i nie ma do czego wracać, po ślubie ruszył na tzw. Ziemie Odzyskane, jak głosiła oficjalna propaganda. Nakaz pracy wskazał Oławę. Miał tu pracować w Państwowym Urzędzie Repatriacyjnym (PUR), a jego zadaniem była organizacja "repatriacji" ludności na pojałtańskim terytorium Polski.


"Marnujesz się"


Z czasem Stefan uznał, że to w Oławie będzie jego nowe miejsce, nowa praca, nowe życie. Tu się zadomowił, a po paru miesiącach ściągnął z Wojen żonę. Przez jakiś czas rozdzielał po wioskach transporty tzw. repatriantów. Dość szybko jednak, bo już w 1947, zwolnił się z pracy w urzędzie.

Tęsknił za zawodem. W tamtym czasie w oławskim Rynku, mniej więcej na wysokości dzisiejszego baru "Tosty", była piekarnia. Stefan przychodził tam po pracy i powoli wracał do cukiernictwa, na którym się znał, i które naprawdę polubił. Nie wiadomo dokładnie, jakie słodkości wykonywał, ale na pewno torty. Jeden z nich przyniósł na jakieś ważne spotkanie z udziałem wojewody. Wszyscy byli zachwyceni, a wojewoda wziął Stefana na bok i pyta:

- Ty to sam robiłeś?

- Tak.

- Ty się marnujesz, ty otwieraj cukiernię.

Dwa razy nie trzeba było Stefanowi powtarzać. Zdecydował się praktycznie od zaraz. Zwolnił się z urzędu, zabrał się za cukiernię i potem nikt nigdy nie słyszał, aby żałował tej decyzji.

 

Brzeska


 

W niemieckiej Ohlau nazywała się Brieger Strasse. W 1945 roku polska administracja nadała tej ulicy nazwę Brzegowa. Tak było przez parę dziesięcioleci. W latach siedemdziesiątych puryści językowi skonstatowali (skądinąd słusznie...), że nazwa "Brzegowa" wywodzi się raczej od "brzegu" np. rzeki, a tymczasem niemiecka Brieger Strasse nawiązywała do sąsiedniego miasta Brieg - dziś Brzeg, jako że ulica ta prowadzi od Rynku do trasy wiodącej do Brzegu właśnie. Uznano więc, że forma "Brzeska" będzie uzasadniona i poprawna językowo. Starsi oławianie jeszcze przez długie lata używali starej nazwy, dziś Brzeska nikogo już nie dziwi.

Tu właśnie Stefan Krawczyński dostał przydział na lokal, by uruchomić swój warsztat cukierniczy. Budynek przy Brzegowej 14 przed wojną wcale jednak nie był cukiernią. W kamienicy mieścił się sklep rybny. Prowadził go rybak, którego barka i przystań były za Odrą po lewej stronie idąc od miasta, mniej więcej w miejscu, gdzie potem był klub Neptun. Tam łowił, a sprzedawał na Brieger Strasse. Pomieszczenie wyłożone było pod sufit pięknymi ciemnozielonymi kaflami, podobnie jak basen na żywe ryby - stał mniej więcej w tym miejscu, gdzie dziś wchodzi się zza lady na zaplecze cukierni. Przy basenie zawsze był podbierak, którym wyławiano wybrane do kupienia ryby.

Po wojnie przystań nad Odrą przejęli Sowieci - zabrali barkę, część silników gdzieś wywieźli, a łódki przerobili na motorówki dla oficerów. Sklep rybny nie był im potrzebny. Stefan miał gdzie rozpocząć biznes na własny rachunek. Najpierw jednak trzeba było rozwalić zielone kafle.

Krawczyńscy - siedzą Helena i Stefan, stoją ich synowie Jerzy, Tomasz i Marek, fot. B. Żydło, fot. arch. rodzinne

Z lewej Stefan Krawczyński, obok jego bracia Janek i Gienek, fot. arch. rodzinne

 

Helena


Cukiernię urządzał razem z żoną. Helena we wszystkim mu pomagała, szybko nauczyła się wypiekać ciasta. Pomagała także przy zaopatrzeniu, sprzedaży, dekorowaniu tortów. Jest takie zdjęcie z lipca 1960 roku, gdy na XV-lecie Cechu Rzemiosł Różnych w Oławie Helena dumnie kroczy przez miasto w poczcie sztandarowym cechu.

Wtedy w zakładzie pod szyldem "Cukiernia Krawczyński" pracował także Józiu Utnik - był uczniem, wychowankiem Stefana. Cały czas w cukierni, od młodości związany z Krawczyńskimi, nawet z nimi mieszkał, a Helena wychowywała go, od kiedy ukończył 7 lat. Potem już do końca życia Utnik mieszkał nad cukiernią.

Helena była przedwojenną harcerką, więc po wojnie pomagała młodzieży działającej w odradzającym się harcerstwie. Jak ktoś nie mógł jechać na obóz, to zakładała za niego pieniądze. Podobnie było ze szkolnymi wycieczkami, bo udzielała się w komitecie rodzicielskim. Formalnie nie pełniła w harcerstwie żadnych funkcji, ale była dobrym duchem, starała się pomagać, angażowała się, nawet jeździła na obozy jako kucharka - wtedy jeszcze nie do Lubiatowa, bo nikt nie znał tego miejsca, tylko do Długopola, Zagórza, Międzygórza, Karpacza. Jej wszyscy synowie też byli harcerzami.

Zmarła w 1967 roku. Dwa lata wcześniej rozchorowała się i ostatnie miesiące przeleżała w domu.

Stefan ożenił się po raz drugi w 1971 roku z Karoliną. Cukiernik był już wtedy schorowany, a ten związek - jak oceniali synowie - nie był udany. W kwietniu wzięli ślub, a we wrześniu się rozeszli...

Oława, XV-lecie Cechu Rzemiosł Różnych - 3 lipca 1960 - w poczcie sztandarowym Helena Krawczyńska, fot. Izba Muzealna Ziemi Oławskiej

 

Bracia



Rzemiosło i firmę po ojcu przejęli Marek i Jerzy, choć początkowo wcale się na to nie zanosiło. Potem jednak przez długie lata to oni byli twarzami znanej cukierni.

Marek ukończył oławskie liceum na placu Zamkowym i zdawał na architekturę, ale nie został przyjęty z braku miejsc. Wtedy ojciec skierował go do wojska, był w szkole saperskiej. Potem przyszedł do rodzinnej cukierni, by uczyć się fachu. Zmarł w 1997 roku.

Jerzy urodził się w Oławie, w domu na Spacerowej. Chodził do Szkoły Podstawowej nr 1, potem do Dwójki, następnie było wrocławskie technikum energetyczne. Po ukończeniu dostał nakaz pracy w Zakładach Wojskowych w Czernicy, gdzie przepracował 4 lata. Zwolnił się, gdy w Czechosłowacji zaczęły się rozruchy (1968) i widział, jak koledzy wracali w trumnach. Nie chciał ryzykować. Poszedł do ojca jako uczeń. Po trzech latach zdał na czeladnika w Izbie Rzemieślniczej we Wrocławiu i mógł pracować jako cukiernik.

- Ojciec specjalizował się w deserówce, czyli robił torty - wspomina Jerzy Krawczyński. - Wykonywał wszystko, co związane z delikatnymi rzeczami. Kiedyś z marcepana robiło się różne figury, na przykład łabędzie, które ozdabiały torty. Tak, dekoracje to domena ojca. Był tak zwanym deserantem.

Jerzy specjalizował się w cieście francuskim (te napoleonki!), a Markowi lepiej wychodziło ciasto drożdżowe (pączki!).

- Przyszedłem tu w 1970 roku i pomagałem ojcu - mówi Jerzy Krawczyński. - Uczyłem się i robiłem papiery czeladnicze. W 1977 roku w lutym formalnie przejęliśmy z bratem firmę. Ojciec oddał nam zakład, bo gdy dostał zawału, lekarze zabronili mu dźwigania i w ogóle ciężkiej pracy. Spisaliśmy z nim umowę. Byliśmy na to gotowi, przejęliśmy cukiernię z marszu, bo mieliśmy już odpowiednie doświadczenie.

Nazwisko Krawczyński szybko stało się znane. Z wejściem braci do interesu w szyldzie firmy była już "Cukiernia Krawczyńscy". Innej nazwy nigdy nie próbowali wprowadzić, bo to nazwisko było znaną marką w okolicy.

Stefan Krawczyński zmarł w 1980 roku. Pochowany jest na starym oławskim cmentarzu przy ul. Zwierzynieckiej.

1976 rok. Rodzina w komplecie, bo stryj z Kanady przyjechał. Od lewej Jerzy i Danuta Krawczyńscy z synem Jackiem na ręku, w środku senior Stefan Krawczyński, obok Leokadia i Marek Krawczyńscy, fot. arch. rodzinne

Stefan Krawczyński i Józef Utnik, fot. arch. rodzinne

 

Cukiernia dziś



Jerzy Krawczyński oprowadza mnie po cukierni. W pomieszczeniu, gdzie sprzedaje się ciasta, remont zrobili parę lat temu. Po prawej od wejścia na ścianie wiszą najstarsze zdjęcia. Na jednym z nich widać Stefana Krawczyńskiego w drzwiach swojej cukierni. Gdy to zdjęcie trafiło do Izby Muzealnej Ziemi Oławskiej i wypadało ustalić jego datę, z pomocą przyszły ruchy ciał niebieskich.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Wacek 28.12.2023 04:54
Mój kabarecie ,dlaczego nie piszesz o knesecie??

mgid.com, 649292, DIRECT, d4c29acad76ce94f lijit.com, 349013, DIRECT, fafdf38b16bf6b2b lijit.com, 349013-eb, DIRECT, fafdf38b16bf6b2b openx.com, 538959099, RESELLER, 6a698e2ec38604c6 appnexus.com, 1019, RESELLER, f5ab79cb980f11d1 improvedigital.com, 1944, RESELLER rubiconproject.com, 9655, RESELLER, 0bfd66d529a55807 Xapads.com, 145030, RESELLER google.com, pub-3990748024667386, DIRECT, f08c47fec0942fa0 Pubmatic.com, 162882, RESELLER, 5d62403b186f2ace video.unrulymedia.com, 524101463, RESELLER, 29bc7d05d309e1bc lijit.com, 224984, DIRECT, fafdf38b16bf6b2b Pubmatic.com, 163319, RESELLER, 5d62403b186f2ace adyoulike.com, a15d06368952401cd3310203631cb18b, RESELLER rubiconproject.com, 20736, RESELLER, 0bfd66d529a55807 pubmatic.com, 160925, RESELLER, 5d62403b186f2ace onetag.com, 7a07370227fc000, RESELLER lijit.com, 408376, RESELLER, fafdf38b16bf6b2b spotim.market, sp_AYL2022, RESELLER, 077e5f709d15bdbb smartadserver.com, 4144, RESELLER nativo.com, 5848, RESELLER, 59521ca7cc5e9fee smartadserver.com, 4577, RESELLER, 060d053dcf45cbf3 appnexus.com, 13099, RESELLER pubmatic.com, 161593, RESELLER, 5d62403b186f2ace rubiconproject.com, 11006, RESELLER, 0bfd66d529a55807 onetag.com, 7cd9d7c7c13ff36, DIRECT ssp.e-volution.ai, AJxF6R4a9M6CaTvK, RESELLER rubiconproject.com, 16824, RESELLER, 0bfd66d529a55807 adform.com, 2664, RESELLER, 9f5210a2f0999e32 appnexus.com, 11879, RESELLER, f5ab79cb980f11d1 appnexus.com, 15825, RESELLER, f5ab79cb980f11d1 [Kopiuj]
ReklamaOdszkodowania
KOMENTARZE
Autor komentarza: jaroTreść komentarza: Wypadałoby żebyś zachował chociaż pozory szacunku co do swojego koalicjanta z pis. Ale czego się spodziewać po tubie pisowskiego burmistrza.Data dodania komentarza: 20.05.2024, 18:03Źródło komentarza: Radni z 4 komitetów utworzyli 6 klubów. Po co aż tyle?Autor komentarza: wścibskaTreść komentarza: Nie jestem z pis a uważam , że to kawał zawsze zadowolonego z siebie ..... !Data dodania komentarza: 20.05.2024, 15:54Źródło komentarza: Jacek Pilawa zasłużony dla OberasbachAutor komentarza: NieogarnietyTreść komentarza: Ponoć miała powstać nowa droga i przejazd nad torami. Ale czy wszystkie zapowiedzi są aktualne to nie wiem. Czas pokażeData dodania komentarza: 20.05.2024, 14:54Źródło komentarza: Radna Magdalena Ziółkowska o budowanym przystankuAutor komentarza: NieogarnietyTreść komentarza: Pierw trzeba się merytorycznie wypowiadać. Nie po to te kluby powstały, żeby dyskusja była merytoryczną, ale jak najbardziej polityczna.Data dodania komentarza: 20.05.2024, 14:52Źródło komentarza: Radni z 4 komitetów utworzyli 6 klubów. Po co aż tyle?Autor komentarza: NieogarnietyTreść komentarza: Dlatego twoi kandydaci na burmistrza przegrali wybory, bo Frischman wg was, wszystko robi źleData dodania komentarza: 20.05.2024, 14:49Źródło komentarza: Radna Magdalena Ziółkowska o budowanym przystankuAutor komentarza: MarekTreść komentarza: DrzeRyja ?Data dodania komentarza: 20.05.2024, 14:15Źródło komentarza: Darya w utworze "Obłuda"
Reklama
NAPISZ DO NAS!

Jeśli masz interesujący temat, który możemy poruszyć lub byłeś(aś) świadkiem ważnego zdarzenia - napisz do nas. Podaj w treści swój adres e-mail lub numer telefonu. Jeżeli formularz Ci nie wystarcza - skontaktuj się z nami.

Reklama