Jak się zaczęło?
- Z kolegą przyjechał do mnie do Kopaliny z Warszawy, miał taki płaszcz z opaskami na rękawach, a myśmy się głowili, co to za szkoła? - opowiada pani Romana Engel. - A on był wtedy w szkole oficerskiej pożarnictwa.
Poznawali się powoli. Po jakimś czasie oboje pracowali w Jelczu. On był tam w straży pożarnej, a Ona w ZETO.
- Z wieży ze straży zaglądałem tam do niej, do okna - mówi pa Eugeniusz Engel. Wtedy już się spotykali.
- Gdy przyszła druga zima, to powiedział, że już nie będzie do mnie przyjeżdżał, chciał się żenić - wspomina pani Romana.
I nadszedł wrzesień 1968 roku. Ślub cywilny był w Oławie, w ratuszu, kościelny w Minkowicach Oławskich, a wesele w Kopalinie skąd Ona pochodzi, bo On z Miłoszyc. Do Oławy trafili, gdy pan Eugeniusz został komendantem powiatowym straży pożarnej w Oławie. I właśnie ze strażą pożarną związany był przez całe życie.
- Pół w terenie, pół w resorcie - mówi pan Eugeniusz. - Zaczynałem w Jelczu, potem w Komendzie Wojewódzkiej, później zostałem komendantem powiatowym, następnie służyłem w Komendzie w Jeleniej Górze, potem w Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych. W 1991 roku zachciało mi się z siedmioma kolegami tworzyć nową Państwową Straż Pożarną. W 1992 roku przeszedłem do Oławy na komendanta rejonowego, a w 1995 roku na emeryturę. Potem 12 lat pracowałem w Porcie Lotniczym Wrocław - też byłem związany ze strażą pożarną, przez jakiś czas w Zespole Bezpieczeństwa Portu Lotniczego.
Pani Romana zaś całe życie zawodowe związana była z Zakładem Elektronicznej Techniki Obliczeniowej (ZETO) w Jelczu, Oławie i we Wrocławiu.
Pani Romana i pan Eugeniusz mają córkę Joannę i syna Tomasza. Od córki mają dwoje wnuków - Dominikę i Oskara. Od syna czworo - to Igor, Emilka, Jaśmina i Hanka. Był jeszcze piąty wnuk od syna, bo Igor urodził się z bliźniakiem Oskarem, ale ten zmarł zaraz po porodzie.
Oboje - jak twierdzą - obecnie, na emeryturze cały czas są zajęci.
- Mieszkamy w Kopalinie... - zaczyna opowiadać pani Romana.
- Nie mieszkamy, tylko żona mnie tam przytuliła, bo to jest jej dom, więc jestem na łasce losu... - żartuje pan Eugeniusz, ale z poważną miną. - A tak naprawę to jesteśmy zameldowani w Oławie, więc formalnie tu mieszkamy.
- Mąż trudni się ogródkiem, szykuje drewno do kominka - kontynuuje pani Romana.
Czego im życzyć z okazji szmaragdowych godów?
- Zdrowia tylko, nic więcej - mówi bez namysłu pani Romana.
A jak to jest, że aż 55 lat wytrzymali ze sobą? Może mają jakąś receptę na tak długie pożycie?
- Ja się sam zastanawiam, jak to było możliwe... - żartuje pan Eugeniusz.
- Nie ma recepty - odpowiada jak zwykle konkretnie pani Romana. - Było czasem pod górę, czasem z górki, jak w życiu.
A jak to jest z upływem czas? Bardziej pod górkę czy bardziej z górki?
- Teraz jest pod górkę - ze śmiertelną powagą, a jednocześnie z przekorą odpowiada pan Eugeniusz.
- Ja bym powiedziała, że tak raczej... pół na pół - dorzuca pani Romana. - Mąż bywa czasem taki trochę... upierdliwy. A ja jestem pracoholikiem. Lubię robić, lubię kwiaty, ogródek, do Oławy do syna pojadę i tym żyję. I jeszcze chodzę po lekarzach.
*
Z okazji jubileuszu dostojni Jubilaci otrzymali z rąk burmistrza Tomasza Frischmanna medale z okazji 50-lecia małżeństwa, bukiet kwiatów i pamiątkowy grawerton. Nie zabrakło też życzeń, także od członków licznie zgromadzonej rodziny.
Napisz komentarz
Komentarze