To miejsce zna każdy, kto często jeździ drogą z Oławy do Janikowa. Kwiaty i światełko widać już z daleka. Od lat. Co tu się wydarzyło?
*
To było tak... Przez otwarte okno w kuchni Zbyszek ze Starego Górnika usłyszał potężny huk i kobiecy krzyk. Wybiegł z domu. Polem teściów to zaledwie kilkadziesiąt metrów. Było już ciemno, zauważył zniszczoną barierkę na moście. Nikogo nie było. Pomyślał wtedy, że widocznie jakaś ciężarówka zahaczyła bokiem i odjechała.
Rano na wodzie były kolorowe plamy, pojawiały się co kilka minut. Potem ktoś zauważył pływające w stawie kołpaki i ślady hamowania na poboczu.
Minął przedświąteczny weekend, zanim zawiadomiono policję i wyłamaną barierkę skojarzono z zaginięciem 22-letniego mężczyzny. Po czterech dniach nurek wydobył ciało. Pokiereszowany czarny ford fiesta przeleżał na dnie dziewięć dni.
Kierowca jechał z Jelcza-Laskowic do Oławy, po brata, który czekał na stacji kolejowej. Normalnie, czyli przez Stary Otok się nie dało, bo było zagrożenie powodziowe i przejazd zamknięty. Wybrał się drogą przez Janików. Dłuższą.
Ciało do zidentyfikowania rodzina dostała w wielkanocną niedzielę. Czyj był kobiecy krzyk, nikt nie wie.
*
Do dziś bliscy wciąż pamiętają o tym, co się wydarzyło w tym miejscu. Dbają o bateryjki w lampce, wymieniają kwiaty... Wielkanoc już na zawsze będzie im przypominała tę tragedię.
Napisz komentarz
Komentarze