Od rana stare i dziwne auta z całej Polski zjeżdżały na parkingi w okolicy siedziby Weny, aby zdążyć na przyjazd Jubilata. Piętnaście minut po południu przyjechał swoją "żondową" limuzyną w asyście ochroniarzy. Wrzawa, oklaski, gromkie "Sto lat!", tysiące życzeń i mnóstwo przeróżnych prezentów. Kto nie był, niech żałuje! Ko był - zapamięta na długo. Kto jeszcze jest - ten się bawi!
Zobaczcie sami w galerii - jak było. To prawdziwe urodziny marzeń.
fot. Jerzy Kamiński
Kim jest Pan Leszek? TU:
Napisz komentarz
Komentarze