Tomasz jest niskorosłym sportowcem, który w ostatnich latach mógł się pochwalić wieloma sukcesami w podnoszeniu ciężarów. Udało mu się także spełnić marzenie o zostaniu kierowcą tira. Niestety wciąż zmaga się ze skutkami dramatycznego wypadku, do którego doszło 9 maja 2025 roku. Jego historia to opowieść o młodym człowieku, który niejednokrotnie udowadniał, że ograniczenia istnieją tylko w głowie, nabiera teraz nowego wymiaru – walki o odzyskanie sprawności i powrót do życia sprzed tragedii.
25-letni Tomek od lat imponował swoją determinacją i osiągnięciami. Mierząc zaledwie 140 centymetrów wzrostu z powodu niskorosłości, udowadniał, że można przełamywać bariery i sięgać po najwyższe cele. W barwach Startu Wrocław zdobył m.in. dziewięć tytułów mistrza Polski, pięciokrotnie triumfował na Słowacji, został mistrzem Europy i dwukrotnym zwycięzcą Pucharu Europy. Jego rekord życiowy – 165 kg w wyciskaniu przy wadze własnej 68 kg – budził podziw nawet wśród pełnosprawnych sportowców.
Ale sport to niejedyna pasja Tomka. W 2023 roku zdobył prawo jazdy kat. C i CE, a w sierpniu 2024 roku rozpoczął pracę jako kierowca tira. Stał się jednym z nielicznych kierowców ciężarówek o tak niskim wzroście w Europie. Był i jest dowodem na to, że marzenia można realizować, niezależnie od przeciwności.
9 maja 2025 roku życie Tomka zmieniło się w jednej chwili. Podczas pracy spadł z wysokości około trzech metrów z naczepy ciężarówki. Upadek na wyprostowane nogi spowodował zmiażdżenie kręgów L1 i L2, a także poważne urazy miednicy i stóp. Zaraz po wypadku stracił czucie w nogach. Trafił najpierw do szpitala w Oławie, a później do specjalistycznej placówki we Wrocławiu.
Lekarze nie dawali mu początkowo dobrych rokowań. Dopiero po kilkunastu dniach rehabilitacji pojawiła się nadzieja. Tomek odzyskał częściowe czucie w stopach. Od tego momentu rozpoczęła się długa i trudna droga powrotu do sprawności.
Publikujemy obszerną relację Tomka Zająca, w której sam opowiada o wypadku, leczeniu i aktualnym stanie zdrowia:
- Dzień dobry, z tej strony Tomek Zając. Wielu z was mnie zna – od ośmiu lat jestem sportowcem, reprezentantem Kadry Narodowej, dumnie reprezentującym Jelcz-Laskowice, Oławę i Wrocław na arenach krajowych i międzynarodowych. W tym czasie udało mi się zdobyć osiem tytułów mistrza Polski, dwukrotne mistrzostwo Europy oraz mistrzostwo i wicemistrzostwo Słowacji. Sport to była moja pasja i sposób na życie, podobnie jak praca – jako jedyny niskorosły w Polsce kierowałem ciężarówką o ładowności 40 ton. Nigdy nie robiłem tego dla pieniędzy, lecz dlatego, że kochałem spełniać marzenia i udowadniać, że niepełnosprawność czy niski wzrost nie muszą ograniczać.
Niestety, 9 maja 2025 roku o godzinie 6:30 moje życie obróciło się o 180 stopni. Spadłem z wysokości trzech metrów z naczepy ciężarówki. Uderzyłem całym ciężarem ciała na wyprostowane nogi, miażdżąc kręgosłup – kręgi L1 i L2 – a także miednicę i stopy. Zaraz po wypadku straciłem całkowicie czucie w nogach. Zostałem przewieziony do szpitala w Oławie, a następnie do szpitala specjalistycznego we Wrocławiu, gdzie przez dwa tygodnie nikt nie dawał mi dobrych wieści. Po wielu badaniach i zastrzykach, dopiero po około dwóch tygodniach udało mi się poruszyć najmniejszym palcem u stopy.
Od 28 maja przebywam na oddziale rehabilitacji. Pierwsze dni były pełne niepewności – nie wiedziałem, czy w ogóle uda mi się ponownie stanąć na nogi. Początki były bardzo trudne – najpierw kilkanaście sekund stania, potem kilka minut. Z tygodnia na tydzień ćwiczenia stawały się coraz trudniejsze, a wraz z nimi przychodził ból i łzy. W lipcu, tuż po moich urodzinach, wydarzył się dla mnie cud – zrobiłem pierwsze kroki przy pomocy balkonika i rehabilitanta. Z każdym dniem było coraz lepiej, a dziś, po czterech miesiącach w szpitalu, chodzę coraz pewniej, przygotowuję się do ćwiczeń z kijkami i wzmacniam nogi, by móc nawet wykonywać przysiady.
Mój dzień w szpitalu jest bardzo intensywny. Spędzam trzy–cztery godziny dziennie na ćwiczeniach, mam masaże, zabiegi fizykoterapii, korzystam z lamp, prądów i fal magnetycznych, które pomagają nerwom i czuciu w nogach wracać. Wiem jednak, że nigdy nie odzyskam pełnej sprawności sprzed wypadku. Nocami dokuczają mi ogromne bóle nóg, które mogą utrzymywać się przez wiele miesięcy. Muszę to wszystko wytrzymać i przejść swoją drogę.
Dziękuję wszystkim za każde miłe słowo, wiadomości, telefony, a także za ogromne wsparcie, jakie okazaliście poprzez zbiórkę. Dzięki waszym udostępnieniom w zaledwie dobę udało się zebrać jedną trzecią potrzebnej kwoty. Mam ogromną nadzieję, że do czasu mojego wyjścia ze szpitala uda się zebrać całość – tak, abym mógł kontynuować rehabilitację, korzystać z prywatnych masaży, zabiegów i wszystkiego, co pomoże mi odzyskać sprawność.
Z całego serca dziękuję i wierzę, że już niedługo zobaczymy się w Laskowicach. Mam na to ogromną nadzieję.
***
Dziś Tomek powoli uczy się chodzić na nowo. Każdy krok okupiony jest bólem i ogromnym wysiłkiem, ale nie brakuje mu determinacji. Aby mógł dalej walczyć o sprawność, potrzebne są środki finansowe na prywatne zabiegi, specjalistyczną rehabilitację i sprzęt wspierający proces leczenia.
Wciąż trwa zbiórka pod hasłem „Pomóżmy stanąć na nogi Małemu Wielkiemu Człowiekowi”, którą można znaleźć na portalu zrzutka.pl.







Napisz komentarz
Komentarze