Oławianin długo zwlekał z podjęciem ostatecznej decyzji. Jego upragniony cel jest już prawie na wyciągnięcie ręki. Przypominamy, że pielgrzym wyruszył 30 czerwca i miał do pokonania prawie 3000 km. Obecnie zostało mu już tylko ponad 500 km. Jest w okolicy Burgos. - To absolutnie nie jest moja wola, żeby kończyć w ten sposób, bo do granicy z Portugalią mam już tylko 350 km... - mówi Jacek. - Nie dowierzam wciąż jeszcze w to, co się stało... Ale to koniec, bo ból jest coraz większy, ciężko jest mi już nawet iść. Konsultowałem się w tej sprawie ze specjalistami, odbyłem terapię w Hiszpanii, ale jednak potrzebowałbym około 3 tygodni odpoczynku, aby odzyskać sprawność... Po prostu przeciążyłem mięśnie nóg... Przez ostatnie dni wyłącznie maszeruję i potrafię przejść kulejąc tylko 15 km... Nie mogę już odpoczywać, więc maszeruję z bólem, bo o dreptaniu nie ma nawet mowy... Strasznie przykro, że plan się nie powiódł, ale nie zawrócę stąd do domu! Pojadę pociągiem lub autobusem do Fatimy.
Jacek planuje wysłać paczkę z rzeczami osobistymi do domu, a wózek zostanie na parkingu przy zjeździe z drogi krajowej w Burgos. Musi to jeszcze dokładnie uzgodnić z właścicielami restauracji. Wózek, z którym podróżował, planuje przekazać na licytację podczas kolejnego finału WOŚP. (ANKA) Ze spotkanym pielgrzymem, który podąża szlakiem św. Jakuba do Santiago de Compostela
Napisz komentarz
Komentarze